Ja raz spotkałam panią z czteromiesięczną dziewczynką w spacerówce, porządniejszej niż marketowa parasolka, ale spacerówce... To była jakaś znajoma mojego taty, rozmawiali, mój syn też był obok i ośmieliłam się zapytać, czy nie boi się wozić takiego malucha spacerówką. Była bardzo zdziwiona, bo przecież dziecko przypięte i nie wypadnie...

Inna z kolei moja znajoma woziła rocznego syna w spacerówce z kubełkowym siedzeniem, a jak usypiał, przechylała go po prostu do tyłu tak, że nogi praktycznie sterczały mu do góry... I tak spało to dziecko po 2-2,5 godziny w ogrodzie pod oknem...

Dzieci dyndających w wisiadłach nie chce mi się wspominać, ciągle widzę ich masę. Idzie wiosna, będzie wysyp.