Boje sie ze moja corka nie bedzie wiedziec co to czerwony kapturek, krolewna sniezka etc. Bo nie lubie ich.
Wole Kamyki Astona, Billego, Basie etc.
To nie to samo, wiem, ale mnie do bajek basni nie ciagnie zupelnie.
Wersja do druku
Boje sie ze moja corka nie bedzie wiedziec co to czerwony kapturek, krolewna sniezka etc. Bo nie lubie ich.
Wole Kamyki Astona, Billego, Basie etc.
To nie to samo, wiem, ale mnie do bajek basni nie ciagnie zupelnie.
jeszcze ma czas
basnie dzieci chloną od 4-5roku zycia.
jak jej sama nie przeczytasz dowie sie z przedszkola.
chyba o tych baśniach dla dorosłych nikt nie powiedział Disneyowi:roll:
Gdyby nie te chore bajki moje dziecko nie wiedziałoby co to zła macocha, że mozna nie chcieć swoich dzieci, że mozna zlecić morderstwo. Po co jej to w wieku 4 lat?
a co polecicie dla siedmiolatka, jakie baśnie? u mnie w domu czytało się tylko Andersena, gdzieś mam w domu rodzinnym ogromny ciężki tom. Jakoś mi się nie zebrało przez tyle lat aby je zabrać i poczytać młodemu. Ale już mam dość Piątkowskich itp. Teraz młodemu czytamy S.Z.T.U.K.Ę. jest zachwycony, podobnie jak D.O.M.K.I.E.M. ale to zupełnie co innego. Lubi jak mu opowiadam ale hmmmm mam trzy bajki obcykane na krzyż i w kółko opowiadam te same;)
Odkopuję wątek bo trafiłam dziś na niego przypadkiem a mam zaległości do nadrobienia:mrgreen:
I właśnie taką wersję opowiadam jej kiedy ma stracha na tę prawdziwą.
Maja bardzo lubi si,ę bawić w zabawę "gąski, gąski do domu" ale bez wilka. ;)
Ale nie ma lęków nocnych całe szczęście i od niedawna na wyrażne żadanie śpi sama.
Ja jako dziecko bałam się okrutnie wszelakich wyimagnowanych postaci i wolałabym żeby Maja tego uniknęła. Co nie znaczy że chronię ją przed złem wszelakim. Jeśli będzie chciała poznać twórczość braci Grimm, bez okrzyków "nie czytaj mi tego" to proszę bardzo.
Aczkolwiek na mnie samej te baśnie robią wstrząsające wrażenie:|
zaczęłam się zastanawiać nad swoim strachem przed bajkami i pamiętam dwie rzeczy:
- Sinobrody - miałam ksiażkę z pięknymi ilustracjami (Szancera?) i był tam przedstawiony bardzo demonicznie, no a co do strachu przed treścią to już nie dziwota.
Ale drugą i to naprawdę zastanawiającą bajką (??) to były BAKTERIE Z TIK TAKA, takie które okrutnie męczyły ząb :bduh:
Czy wy w ogóle coś takiego pamiętacie?
To był koszmar mojego dzieciństwa, bałam się nawet słuchać tej piosenki o myciu zębów (szczotka, pasta itp.), jak rodzice spali a ja błam "sama" bo bałam się że te bakterie do mnie przyjdą. Aha i pamiętam histerie jakie odwalałam i zastanawiam się z jakich niewiadomych przyczyn nie wyłączano telewizora, tylko mnie tym męczono?
Ale czapa!
. Oj, baśnie mają swoją wielką ukrytą moc i to bardzo. Każda z tych postaci (pozornie negatywnych) ma ogromne znaczenie i swoją rolę do spełnienia w podświadomym kształtowaniu małego dziecka. Macocha to najczęściej Matka (to jest celowa podwójna osobowość matki). I żadna matka nie wyprowadziła dzieci do lasu, żeby umarły, ale po to by nauczyły się samodzielności. Las zresztą też symboliczny - spotkanie z numinozum. Dużo by pisać i mówić. Bettelheim do przeczytania obowiązkowo! Jak mój dzieć troszkę dorośnie to na pewno czytać będę baśnie w pierwotnej postaci. Zresztą jaki ma sens udawanie, że wszystko się dobrze kończy? Jest w rodzicach jakaś dziwna potrzeba zasłaniania dzieciom oczu, gdy w tv sceny miłości, a jak lecą wiadomości o trzęsieniach ziemi, zabójstwach, to niech dzieć ogląda ;).
Nie omijam co bardziej drastycznych baśni.Co ciekawe, mojej corce w ogóle nie przeszkadzją jakieś, wydawałoby się przerażające fragmenty, nawet nie sygnalizuje mi, że boi się wilka albo czarownicy z Jasia i Malgosi.
Mam wrażenie, że to rodzice często demonizują rzeczywistośc i zaszczepiają w dzieciach strach. Czasami mają skłonnośc do omijania trudnych tematów albo udawania,że ich nie ma. Baśnie pomagają oswoic to, co straszne i nieuchronne: śmierc, zło, przemijanie. Jeśli przedstawiamy te zagadnienia spokojnie, w wyważony sposob, dziecko to zaakceptuje i zrozumie. Często nie jest potrzebny nawet komentarz z naszej strony.
:op:a Fabisia rozpętała punktoszał i sobie cichutko o bajkach gada :op:
:nono: :D
To ja dalej OT - ta choroba się rozprzestrzenia:lol:
Kropki to chyba ospa była? Ale raczej nie zielone;)
Tola, siedzę i trzymam się za mój trzęsocy się ze śmiechu brzuch. :lol: (Jak sobie przypomnę wczorajszą punktową jazdę i moją rozpacz).
ale jaki walor edukacyjny :D
Lilka, ja mam tylko taki generalizujący styl, jak to belfrzyca, która pół życia udowadnia wszystkim wokół, że nie mają racji. Musisz, po prostu musisz mi wybaczyc, bo ja już nie mogę sie nakręcac i znowu wpaśc w spiralę rozmowy prowadzącej do czerwonej kropy, to mnie pogrąża w odmętach rozpaczy.
wracając do tematu: dopiero niedawno kol z pracy zwróciła mi uwagę na "okrucieństwo" niektórych bajek, m. in. Jasia i Małgosi, i zaczęłam się zastanawiać czy ja na pewno znam te bajki.:hmm: jakoś umknęło mi to okrucieństwo gdy byłam mała i do czasu tej rozmowy byłam pewna, że będę czytać moim dzieciom baśnie braci Grimm i Andersena, a teraz to sama już nie wiem...
kurczę, ja je nawet czytałam młodszemu o 5 lat bratu... no lubiłam je bardzo, no...:lol:
Bo wydaje mi się, że dzieci nie zwracają uwagi na to okrucieństwo. Ważniejsze dla nich jest chyba ogólne przesłanie, że pomimo caleg zła dobro i tak zwycięży. Tak mi się wydaje patrząc na reakcje Mateusza.
I jeszcze jedno, to, że przemoc w baśniach ma określone znaczenie i wartość, wcale nie znaczy, żeby Sinobrodego czytać 4-latkowi. Jest wiele baśni, które okrucieństwem nie epatują i takie można czytać przedszkolakom, te bardziej okrutne zostawiając na później.
Dżizas! JA tego nie kumam (co autor miał na mysli) a dzieci mają? NIby zrozumieją, że las to symbol, macocha to symbol?
Matka nie wyprowadziła, wyprowadził tatuś. W Jasiu i Małgosi macocha kazała wyprowadzić dzieci do lasu, żeby umarły, bo mieli mało pieniędzy i nie starczało na jedzenie dla wszystkich.
Cudowna bajka :/
Basnie polskie uwielbialam o dialblach i babach co je przechytrzaly.
Zdrowasiek sie nauczylam , zeby jak mnie diabel porwie i na ksiezyc zecche zabrac, to odmowie kilka i mnie pusci.
Lubilam drastyczne sceny i mocne zwroty akcji.
Boleje, ze syn nie chce jescze nic takiego czytac, bo sie boi. Kazal chowac takie ksiazki do szafy.
Wkurza mnie, ze bajki w wersjach przeroznych "ulepszonych" i ugladzonych w takiej ilosci kraza, ze zaczynam sie zastanawiac jak to bylo naprawde;)
A dzieci bardziej odwazne sie robia bardziej zaradne. Po Jasiu i Malgosi pewna 4 latka - zakopala czarownice, wiszaca dla ozdoby przy schodach wejsciowych , w piwnicy pod weglem - juz sie z tamtad nie wydostanie. Egzekucja wykonana z dziadkiem.:razz:
tak sobie teraz szybciutko przeliczyłam, że ja musiałam mieć jakieś 8 lat jak czytałam młodemu... czyli po prostu podsunę swoim jak będą w podobnym wieku... dobrze myślę?
To zależy od dzieck i konkretnej baśni :) Wydawać by się mogło, że Andersen jest bardziej przyjazny dzieciom ale ten wszechobecny smutek na przykład dla mojego dziecko jest gorszy do zniesienia niż przemoc. I tak moje dziecko woli "Jasia i Małgosię" czy "O 7 koźlątkach" (które jak na Grimmów są lajtowe ;) ) niż "Brzydkie kaczątko".
wyprowadzili razem, z pewną niechęcią od strony taty (ostatnio czytałam, pamięć mi aż tak nie szwankuje, żeby już zapomnieć).
Dzieci nie najgorzej odczytują te symbole, o których sami czasem nawet nie pomyślimy - po "Czerwonym kapturku" mała sama zaczęła zwracać uwagę, że mogą być źli ludzie (sama na to wpadła, a w każdym razie bez mojego udziału) i trzeba uważać. Przy czym nie był to jakiś paniczny strach, tylko jakby oswajanie tematu, wypytywanie mnie, łączenie faktów (ktoś tam wspomniał przy niej coś o złodziejach, więc i oni w tym kontekście szybko się znaleźli) etc. Mam wrażenie, że dzieci lepiej od nas przy czytaniu książek łapią główną myśl, podczas gdy my nie raz zatrzymujemy się na szczegółach.
Nie no, żadne dziecko nie odbiera baśni tak jak dorosły. Ale są pewne toposy i archetypy, które w baśniach się powtarzają i ich użycie ma bardzo konkretne cele w przekazie (podświadomym). Zresztą motyw lasu (czy np.góry - wspinania się) przewija się przez całą literaturę dziecięcą i ma z reguły to samo odniesienie.
Matka staje się w baśni Macochą (nie w jednej zresztą, bo podobnie w Królewnie Śnieżce), bo dziecku łatwiej jest oswoić macochę - jako tą nie zawsze dobrą. Nie przystoi przecież by kochająca Matka wyrzucała dzieci z domu ;). W rzeczywistości Jaś i Małgosia to są dorosłe dzieci, która matka wypuszcza z gniazda (odcina pępowinę) by wreszcie stały się niezależne i samodzielne. Temu ma właśnie służyć ta baśń (z psychologicznego punktu widzenia). Macocha parodoksalnie jest postacią jak najbardziej pozytywną.
A w rzeczywistości i tak znajdą się takie mamusie, co to syneczków swoich kochanych trzymają pod dachem do 40tki - pewnie Jasia i Małgosi mamusia im nie czytała ;P.
matko huto i wszyscy święci, ale to mają być bajki dla dzieci!!! Ok, ja zakumałam (po wielu, wielu latach:ninja:) to co mi wyjaśniacie.
Ale czy to nie jest dorabianie ideologii tam gdzie jej nie ma?
http://chomikuj.pl/renifa
Przekopałam swoje materiały i znalazłam pracę, którą pisałam na studiach - "Od powiastki ostrzegawczej do horroru dla dzieci – funkcje i rola strachu we współczesnej literaturze dla dzieci i nastolatków". Może komuś pomoże rozwiać wątpliwości :)
JA młodej czytam, ostatnio dziewczynkę z zapałkami, sama nie kojarzyłam ,że ona na końcu zamarza na śmierć, ale Julka chyba też nie zwróciła uwagi.
Jak była młodsza kupowałam bajki z happy endem.ale te klasyczne, trzy świnki, kapturka itd tylko się inaczej kończyły.
no właśnie... myślę, że nie można generalizować, niektóre dzieciaki (czytaj moja mała) są bardzo wrażliwe i w pewnym momencie, nawet dużo łagodniejsze niż wspominane tutaj baśnie, musiałam jej ocenzurować i potem powoli wprowadzać, bo trzęsła się ze strachu (dosłownie!) i budziła w nocy . Do baśni daleko nam jeszcze...
Wydaje mi się, że trzeba dostosować i do wieku i do wrażliwości dziecka.
Chętnie poczytam o tym znaczeniu bajek, tak dla siebie:) bo nie słyszałam wcześniej np. takiej interpretacji Jasia i Małgosi, a sama na to nie wpadłam, ale też i nie analizowałam zbytnio. A małe dzieci tak analizują bajki? i taką interpretację wyciągają? czy to tylko nasza dorosła interpretacja?
Nie, my dorośli je tak analizujemy (psychoanalitycy) i taki sens mają te baśnie, bo zawarta jest w nich mądrość ludowa, a dziecko koduje pewne treści podświadomie. Rozróżnia się 3 poziomy rozumienia tekstu: dosłowny, interpretacyjny i krytyczny. Takie małe dziecko zatrzymuje się na tym dosłownym, nie ma wystarczającej wiedzy o świecie zewnętrznym (tym bardziej literaturze) by dokonywać głębszych analiz :).