A np sprzątanie? Jak motywować?
Ja z braku pomysłów zaczęłam ostatnio dzieciakom dawać kasę (typu 20 centów, ale jednak). Choć wiem, że to jest złe, ale już szkoda mi moich nerwów...
A np sprzątanie? Jak motywować?
Ja z braku pomysłów zaczęłam ostatnio dzieciakom dawać kasę (typu 20 centów, ale jednak). Choć wiem, że to jest złe, ale już szkoda mi moich nerwów...
Igor 27.09.2009
Eryk 17.03.2012
Adam 24.04.2015
Nika 02.02.2018
Kuba 31.12.2019
Kaja 21.09.2021
Do sprzatania to ja motywuje tak, ze zabieram i chowam zabawki, ktorych nie chce posprzatac. Znam takie mamy co wyrzucaja nieposprzatane zabawki
Wlasnie do glowy to mi przychodza kwestie takie zdrowotno-zyciowe przy ktorych wychowanie bez kar i nagrod zupelnie do mnie nie przemawia czyli wlasnie np mycie zebow, branie lekow czy uciekanie na ulice a nawet kladzenie sie na chodniku i "ja dalej nie ide"
edit: i o zycie spoleczne czyli jak zabiera komus jego wlasnosc, wskakuje na glowe rodzicom bez pytania, bije inne dzieci itp
kilka lat temu zaproponowałam mojej córce (bałaganiara wtedy okropna, więc żadna różnica czy chłopak czy dziewczyna), żeby sprzątała dom za kasę, tyle ile płaciłam dziewczynie, która czasami przychodziła do mnie pomagać. Powiedziałam Z, że albo będę płacić obcej osobie albo jej, ale jeśli się podejmie to praca i nie ma że boli, trzeba zrobić, tak pogodzić obowiązki szkolne, żeby sobota była na sprzątanie domu. Uprzedziłam też, że nie zawsze mogę mieć kasę i wtedy sprzątamy obie charytatywnieMoże płacenie dziecku za sprzątanie nie jest wychowawcze, nie wiem, ale u mnie sprawdziło się.
Po pierwsze Z wie teraz ile pracy to wymaga i nie bałagani od kilku lat, bo sama musiałaby to sprzątać
Po drugie ma nawyk obowiązku i organizacji lekcji, bo ma jeszcze inny obowiązek, nieszkolny
Po trzecie szanuje pieniądze, bo sama na nie ciężko pracuje
Po czwarte nie dostaje kieszonkowego za "nic nie robienie" tylko nauczyła się, że żeby mieć pieniądze trzeba na nie zapracować.
nie wiem dlaczego płacenie dziecku za wykonywanie obowiązków miałoby być niewychowawcze![]()
Ja boję się późniejszych konsekwencji, że za wszystko o co dziecko poproszę, będzie ono chciało pieniądze. Że nie będzie chciało nic robić 'za darmo'. Zacznie się od sprzątnięcia, wyniesienia śmieci, a później będzie płacenie za mycie zębów, pójście do szkoły itpWiem, może przesadzam, ale nie chcę doprowadzić do takiej sytuacji.
Poza tym uważam, że sprzątanie po sobie to obowiązek dziecka, a nie praca, za którą trzeba mu płacić.
No i płacenie własnemu dziecku jest dla mnie dziwne, bo w rodzinie raczej funkcjonuje 'przysługa za przysługę' (pomijając bezinteresowność)![]()
Igor 27.09.2009
Eryk 17.03.2012
Adam 24.04.2015
Nika 02.02.2018
Kuba 31.12.2019
Kaja 21.09.2021
eesti, ona nie sprząta po sobie, tylko cały dompoza tym od czasu do czasu sprzątamy charytatywnie. Albo jeśli chce jakiś drogi gadżet, to sprząta i odrabia swoje zachcianki, wtedy nie płacę. U nas się to sprawdziło, Z sama się organizuje tak, żeby pogodzić szkołę z "pracą". Nauczyłam ją obowiązkowości, czego wielu młodym ludziom w pracy brakuje...ale rozumiem Twój punkt widzenia, też się nad tym zastanawiałam, myślę że to też zależy od dziecka...
Tak, zrozumiałam, że Twoja córka sprząta cały dom. Mi wystarczy sposób, żeby mój starszak sprzątał po sobie
Dziś powiedziałam mu, że jak posprząta w pokojach (po sobie i młodszych braciach), to dostanie 1 euro. Od 2h lata i sprząta, jak szalonyTylko tak jak pisałam, nie pasuje mi taka motywacja...
A na średniego syna nic nie działa. On jest zbyt uparty. Nie posprząta, bo nie. Byle by postawić na swoim...
Igor 27.09.2009
Eryk 17.03.2012
Adam 24.04.2015
Nika 02.02.2018
Kuba 31.12.2019
Kaja 21.09.2021
Nie wiem jak ze starszymi dziećmi, ale z dwulatkiem nie mam pomysłu na motywowanie dziecka. Właśnie zresztą się przekonałam, że maluch może jak najbardziej złośliwie i specjalnie coś zrobić - G. zapytany czy potrzebuje siusiu stwierdził że nie, zszedł z kanapy i nasikał w spodnie, rozebrany (wszystko na spokojnie, traktowane jak przypadek) i zapytany czy nie potrzebuje jeszcze trochę siusiu zrobić, może byśmy poszli do toalety albo na nocniczek, pobiegł na srodek pokoju, spojrzał na dwa stojące obok nocniki, kucnął obok i z rozmysłem nasikał na podłogę. Powiedziałam mu że zrobił bardzo brzydko, że widziałam że zrobił to specjalnie, że tak nie wolno robić, że w takim razie wkładamy pieluchę. G. z dzikim wściekłym wrzaskiem popędził goły z pokoju, po czym zaszył się kącie za łóżkiem i odmówił ubrania się - tat rzucił (na spokjnie, informacyjnie, choć może niezbyt sprytnie w stosunku do zbuntowanego od samej pobudki dwulatka) że jeśli nasiusia tam, to chyba pożegnamy się z majtkami na razie - więc G. oczywiście co? Stał tam aż nasikał, o czym również na spokojnie i z ciekawością co się stanie nas poinformował. No i co w takiej sytuacji robić? To nie były przypadki, wiem że jest malutki i sprawdza możliwosci i granice, ale to nie znaczy że nie robi rzeczy złośliwie i specjalnie. Teraz biega w pieluszce, założonej oczywiście z wielkim płaczem, krzykiem i wyrywaniem się, co mi się nie podoba, ale mąż ma rację że i my mamy granice których nie wolno dziecku przekraczać. I jak to rozwiązać?
Inwyt, dla mnie w takiej sytuacji z pewnoscia zalozyc pieluche i powiedziec dlaczego. Tak jak napisalas- sprawdza granice i musicie mu te granice wyraznie zaznaczyc
spadlamznieba, sposoby te wlasnie sa zewnetrzne i dla mnie ok ale jestem bardzo zainteresowana co dziewczyny w systemie bez kar i nagrod wymyslaja