Nic dodać, nic ująć. Właśnie tak to działa.
Bardzo dużo w tym prawdy. Nie wiem wprawdzie, czy słowo "zawsze" jest odpowiednie, ale kto wie...
Tak, takie rzeczy trzeba wliczyć w koszty. Taka prawda. Jest wiele rzeczy, które producent/sprzedawca MUSI wliczyć w koszty prowadzenia działalności, bo prawo broni przede wszystkim kupującego. Nie da się tego uniknąć.
Zrzucanie winy za powstałą wadę na kupującego często nie ma nic wspólnego z prawdą i jest trochę niepoważne.
Uwielbiam bambusy. 99% wkładów/pieluch mamy z bambusa. Moim zdaniem niszczenie się bambusa niekoniecznie jest związane z działaniem moczu. Należę do tych spaczonych, które płuczą każdą pieluchę w rękach przed włożeniem do wiadra. Wypłukuję zatem większość moczu. A jednak bambusy mi się niszczą. Co jednak ważne - nie wszystkie! Moim zdaniem trwałość pieluchy/wkładu zależy od tego, jak trwały egzemplarz nam się trafi. I tyle. Włókna bambusowe są bardzo delikatne. Wystarczy, że pójdzie jedna, jakaś wyjątkowo cienka nitka, a pielucha zaczyna się strzępić, łysieć i co tam jeszcze. Mam teraz kilka wkładów ręczniczkowych, z których za chwilę nie będzie co zbierać, a mam też takie (kupowane w jednym czasie!), które są prawie jak nowe. Na podstawie tego twierdzę, że mocz nie ma nic do rzeczy.
Mam za sobą kilkumiesięczną przygodę z tetrą bambusową. Początkowo się w niej zakochałam. Potem jednak okazało się, że to były pieniądze wyrzucone w błoto. Najgorzej wspominam tetrę z nadrukiem w kolorowe sówki i tutaj mam podejrzenie, że użyte barwniki mogły osłabić włókna. No bo jak wyjaśnić to, że zwykła tetra ecru trzymała mi się o kilka miesięcy dłużej, a w tetrze sówkowej obserwowałam pęknięte nitki już po 3 praniach?