nie, nigdy, a nosiłam naprawdę dużo, także zimą, kiedy bywało bardzo ślisko.
czasem nie da się uniknąć nieszczęśliwego wypadku, ale ważne, żeby zadbać o porządne buty i oczywiście wielką ostrożność.
nie, nigdy, a nosiłam naprawdę dużo, także zimą, kiedy bywało bardzo ślisko.
czasem nie da się uniknąć nieszczęśliwego wypadku, ale ważne, żeby zadbać o porządne buty i oczywiście wielką ostrożność.
potknęłam się tylko raz o krawężnik, wiosną. upadłam na cztery łapy, Zośce nic się nie stało. a nosiłam naprawdę dużo i intensywnie przez prawie półtora roku.
no tyle, że zawsze uważałam. dobre buty i nogawki to podstawa (piszę o nogawkach, bo pamiętam wątek sylvetty o tym, że jej się zaplątały nogi w takie szerokie spodnie alladynki).
Mama Zosi (XII.2008), Drobinki [*] i Maksa (V.2012)
Pochłonęło mnie życie,
więc w wirtualnym niebycie
pozostaję do odwołania.
Nie zdarzyło mi się, choć nosiłam i nosze dużo, także w zimie. Parę razy machałam rękami, ale "dali my radę". Mam tez wrażenie, że odkąd noszę bardziej świadomie chodzę, szczególnie zimą.
Ja też się potknęłam,mała była z przodu w manduce,upadłam na dupe i trochę wykręciłam sobie boleśnie rękę ale dziecko ocalało i nawet się nie zorientowało![]()
owszem, wyłożyliśmy się.
zimą na lodzie. z młodym śpiącym na plecach.
bałam się okrutnie, że na niego upadłam i zrobiłam mu krzywdę, ale na szczęście tylko się biedak zestresował. pobiadolił chwilę i na tym się skończyło.
nie, nigdzie nie wyrżnęłama nosimy się bardzo dużo; zimą noszenia nie odpuszczamy i upadku nie zaliczyliśmy
K mama Kulki i Kropki
„Gdy dziecku dajesz książkę, zbroisz jego serce, a duszy jak ptakowi światłe przynosisz skrzydła”.
Nie tak.
Nie teraz.
Nie w ten sposób.
Pojawia się zbyt wcześnie i zbyt nieoczekiwanie.
To, co nieuchronne
Jest potwornie przedwczesne.
Powinno przyjść dopiero później.
Jutro. Za rok. Za sto lat.
[Gerhard Zwerenz]
Ja tez sie zawsze stresuje jak niose mala w chuscie, bo tez niezdara ze mnie i zawsze staram sie trzymac poreczy itd. W chuscie nie wyrznelam, ale bez-owszem... podnosilam mala z lozka i potknelam sie o noge tegoz lozka..zeby na nia nie upasc rzucilam ja tak zeby nie upadla pode mnie... pojechalam do szpitala ale powiedzieli ze malej nic nie jest.mialam szczescie bo martula wyladpowala kilka cm od grzejnika.malusia wtedy byla..2 miesiace miala.
Wywróciłam się dwa razy z roczną Madzią w pouchu. W odstepie 15 minut na tym samym chodniku.
W pouchu mam odruch trzymania ręki na dziecku więc udało się zaasekurować ale nerwy były.
Winne były buty - super wygodne, ulubione, stabilne i sprawdzone sandały na koturnach. I te koturny przy przesuniętym środku ciężkości okazały się zgubne na nierównym chodniku. Poleciałam do przodu, Madzia chodnika nie dotknęła ale było blisko.
Dlatego jestem absolutnie na nie wszelkim wysokim butom i szpilkom przy noszeniu - to że są dla nas wygodne, nie znaczy że równowaga z obciążeniem, szczególnie z przodu, będzie taka sama jak zwykle.
klikam tu od października 2007...mama magdalenki [07.07] i marcela [08.09]
Akademia Noszenia Dzieci - współzałożycielka i trenerka - szkolenia na doradcę noszenia w chustach i nosidłach miękkich
mój mąż się wywrócił. na oblodzonej drodze pod górę. upadł asekurując chłopczyka dłońmi i ramiona. potłukł się niemiłosiernie, ale Dzik się nawet nie obudził.
i potem był z siebie (mąż) bardzo dumny, że mu się instynkt włączył i kazał chronić dziecko, a nie siebie![]()
raz się pośliznęłam i rozbiłam kolano, Maciek nawet się nie obudził (poleciałam do przodu, ale ręką trzymałam głowę a upadłam tylko na kolano)
drugi raz było bardziej widowiskowo, mój starszy syn niepomny moich ostrzeżeń, żeby za rękę szedł, zjechał z niewielkiej górki prosto pod moje nogi, oczywiście podcinając mnie przy tym.
miałam ułamki sekund zeby ew tak sie w trakcie opadania obrócić żeby ani młodego (z przodu) nie przygnieść ani starszego, ani w krawężnik nie trafić. upadłam na plecy (na plecak dokładnie) trochę rozbiłam kość ogonową, ale moim dzieciom nic.
(starszy usłyszał kilka niemiłych słów, bo mnie emocje poniosły i karę miał w domu)
po tych akcjach zakupiłam solidne buty i dodatkowo raki (na ekstremalne warunki)
Damian 07.01.2005
Maciek 07.09.2009
Tomek 17.04.2014
Jaś 15.01.2013 [']
1% Maciek
https://subkonta.jim.org/nasze-dzieci/profil?id=778572
uwaga: znikam na weekendy: odwyk i czas dla rodziny
ja kopnęłam w wystający kamień rąbnęłam jak nie wiem co sińce schodziły mi 1,5 miesiąca-z obu kolan jedno przetrząśnięte i krew sie lała ale walnełam tylko na kolana -Róża miała niecały rok i była na plecach -i się śmiała
ale ja sie wystraszyłam mocno
Żona Damiana. Matka Róży
(28.10.2009), Anieli
(1.03.2011) i Łucji
13.06.2013
Doradca Akademii Noszenia Dzieci
My też zaliczyliśmy upadek na pupę na lodzie. Zośka była na plecach w ALPX ale zdążylam podeprzeć się ręką. Małej nic się nie stało a ja skręciłam nadgarstek. Miałam naprawdę dobre buty ale czasem nie da się tego uniknąć. Nie ma się co tym zamartwiać czasem nie ma się na o wpływu!
ale widziałam jak babcia wywróciła sie z wózkiem nie pusciła tego uchwytu i pociagneła go w dół jakby nie to ze maleństwo poprzykrywane tona kocyków i zamknieta góra z wózka to by poleciało jak z katapulty![]()
Żona Damiana. Matka Róży
(28.10.2009), Anieli
(1.03.2011) i Łucji
13.06.2013
Doradca Akademii Noszenia Dzieci
Rzeczywiście temat wraca jak bumerang, szczególnie w okresie zimowym (a może ja byłam na to wyczulona). Uważałam bardzo nosząc Tymianka (a nosimy się niemal 20 miesięcy). Odpukać, nigdy nam się to nie przydarzyło. Niemniej gdy było bardzo ślisko, to unikałam spacerów.
Oby żadnej z nas nigdy więcej upadki się nie zdarzały.
nie. i nie myślę o tym.
ja w sumie nie pamiętam, żebym się kiedyś wywróciła, może jako małe dziecko albo pod wpływem.
poza tym mam wrażenie, że z młodym w chuście chodzę jakoś tak bardziej świadomo.
nosimy się sporo, również zimą nie rezygnowaliśmy.
btw, jeśli mówisz dziecku "nie biegnij bo się potkniesz" jest większe prawdopodobieństwo, że się potknie, niż jeśli tego nie powiesz.bo skoro nawet mama uważa, że się potknę, to czemu miałbym się nie potknąć?
Z synkiem na brzuchu czy plecach nie, ale w ciąży tak. To były najdłuższe ułamki sekund w moim życiu,wktórych musiałam najpierw myśleć, jak się uchronić przed straceniem równowagi, a jak już wiedziałam, że to niemożliwe - jak upaść - podtrzymać się rękami, upaść na tyłek, czy na bok. Rozważałam wszystkie wersje w locie i wybrałam pogruchotanie boku biodra jako najmniej niebezpieczne dla dziecka. Na spokojnie uważam, ze to była najlepsza decyzja wtedy. Nie wiem, jakim cudem zachowałam zimną krew.