Się obejdzie, też siedzę ;)
Wersja do druku
Cobra, Ty masz kobieto talent z wymyslaniem watkow:)
My nie mamy wozka i chyba juz miec nie bedziemy. Miala pojawic sie spacerowka, ale doszlismy do wniosku, ze jak mamy sobie lamac kregoslupy wnoszeniem jej po naszych stromych schodach (plus dziecko;)), uzerac sie ze schodami, kraweznikami itd, na wlasne zyczenie w dodatku, to podziekowalismy. Na dokladke, ciezko nam sie wozki prowadzi;), testowalismy na roznych wozkach znajomych dzieci, plus tych z rodziny. Poza tym, dziec nie znosi wozka, jak na razie, ale ona nie znosi lezaczkow, lozeczek itd:D poza tym Londyn to naprawde nei jest miasto dla wozkow, wiekszosc stacji metra czy kolejowych nie ma wind, od paru lat autobusy sa niskopodlogowe, wiec to plus. Do parku musimy dojsc b ruchliwa ulica, gdzie samochod na samochodzie przez caly dzien, mysle, ze b by jej szkodzily spaliny gdyby siedziala na wysokosci rur wydechowych;) Te spaliny przekonaly babcie malinowki, bo koniecznie chciala nam, tzn mlodej, kupic wozek;) Aha, przydaly sie tez argumenty, ze: tutaj mam z wozkami jest tyle, ze czasami trzeba czekac na drugi lub trzeci autobus, az sie trafi jakis, gdzie sie wozek zmiesci. W deszcz jest najgorzej, bo tutejsze mamy wsiadaja do autobusu nawet do przejechania jednego przystanku;) Babcia sama widziala takie sytuacje i zal jej bylo dzieci. Pomoglo tez doswiadczenie wchodzenia po naszych schodach;) No i fakt, ze chusta odejmuje kilogramow, bo ciezar sie zupelnie inaczej rozklada niz przy noszeniu na rekach, to bylo duzym szokiem;)
To wszystko podzialalo na babcie mlodej, w sumie na obie babcie, bo druga tez marudzila;)
Musielismy sie nagadac, ze ho ho... Ciekawe, ze wozki nie wywoluja w naszych rodzinach w ogole dyskusj, bo sa tak oczywiste, jak fakt, ze kazde dziecko ma smoczek;)
Kazdy robi tak, jak mu wygodniej i tyle. Chce wozek, to ma wozek, podobnie z chusta, albo ma jedno i drugie.:)
AHa, na wieksze zakupy mamy wozek na zakupy;) super sie sprawdza, i latwiej sie go wnosi po schodach niz dzieciecy, przy czym nie ma dylematow, co w tym czasie zrobic z dzieckiem. Nie uzywamy reklamowek ani innych toreb na zakupy, a ze staramy sie byc eko, to wiadomo;)
Czytać umiemy, może ze zrozumieniem czasem gorzej( :oops:),ale bardziej odnosimy się do części postu:Jak tu znowu się wypisać, żeby ująć co się ma na myśli...Zasadniczo ja jestem zwolennikiem nie zniechęcania do wózków, a zachęcania do chust.Cytat:
A może wydrukujemy ulotki i będziemy rozdawać nieświadomym rodzicom ...?
Np. w ten sposób: "wózek jest fajny, ale Ty możesz podjechać sobie nim co najwyżej pod Morskie Oko, a my w chuście możemy zdobyć Rysy". Chusta daje wolność-tylko tyle i aż tyle, z górami to może nazbyt górnolotnie, ale ze sklepami jest podobnie:).
Co do spalin w wózku-argument świetny, do mnie najbardziej przemawia.
Ja mam i chustę i wózek, używam obu, dla mnie i jedno i drugie ma swoje wady i zalety.
Wózek - sprawdza się jak idę na rynek z dzieciakami, załaduję i dziecko i zakupy. Gorzej idzie mi jak mam to potem wnieść do domu, hehehe.
Nie sprawdza się w wyboistym terenie, w ciasnych sklepach, oraz jak drugie dziecko akurat ucieka ;( (nie wiadomo wtedy które dziecko pilnować)
Poza tym, wcale nie jest prawdą, ze dziecko tyłem do kierunku jazdy nic nie widzi, bo widzi mamę :)
U nas argumentem numer jeden jest to, że Nina wózka nie znosi, no chyba, że wózek stoi w miejscu w ogrodzie, pod jakimś super wypasionym drzewem z listkami, które to Nin może sobie oglądać spokojnie ;) Jeśli jednak wózek zaczyna się ruszać mała wpada w histerię.
OT
strasznie nie lubię jak ktoś pisze, że facet pomaga. Ja nikomu nie pomagam - jestem ojcem a kamuszyca matką. A jeśli już piszesz o pomocy w noszeniu to ja noszę (z różnych przyczyn) wielokrotnie więcej niż kamuszyca więc ewentualnie ona mi pomaga a nie odwrotnie ;) .
przecież dałem dosłowny cytat a poniżej mój komentarz - twoim zdaniem taki poziom wypowiedzi jest ok?
wiesz mucha- moja wypowiedz mój poziom- nie podobalo ci sie, to skomentowałes, masz zamiar o tym dyskutować?
tylko ten "twój poziom" zaniża poziom forum. Nie widziałem cię wcześniej na forum ale w tym wątku na 3 posty wszystkie 3 są zaczepne/niekulturalne/złośliwe...
Zdążyłaś:
- napisać do cobry, że chce ci się rzygać jak to czytasz
- szydzić z fusi i zrobić z niej głąba (za co słusznie zwrócił ci uwagę mod)
- a teraz masz do mnie pretensje, że ci zwracam uwagę
Akurat na wszyscy o wszystkim jest wątek o tym jak sobie radzić z negatywnymi emocjami - poczytaj może ci to jakoś pomoże
czy naprawde chodzi nam o dywagacje ze wózek be a chusta jest super?? Ja uwielbiam chustowanie ale przychodzę tu zeby rozmawiać z Wami na rozne tematy zwiazne z maluchami a wybieram to miejsce bo wiem ze sa tu mamy i tatusiowie podobnie zorientowani na rodzicielstwo jak ja bym chciala, wiec w pierwszej kolejnosci tutaj wysłuchuje rad. Ale nie zawsze wszystko bezkrytycznie wcielam w zycie. I dlatego nie udalo mi sie wejsc w klimat nienawidzenia wózka, i dywagacji co lepszego daje noszenie i usilowanie za wszelką cenę udowodnić swoje racje. Kazdy wybiera, a to ze ktos dzieci nie nosi nie oznacza ze gorzej troszczy sie o swoje dzieci bo nie wiemy jak sie do nich odnosi, jak je traktuje i jak im okazuje uczucia. Jak juz kiedys napisalam, wyobrazam sobie ze dzieci nienoszone w chuscie beda tak samo szczesliwe jak moja noszona. Noszenie to tlyko jeden elementów wychowania. A ja caly czas uwazam aby euforia zwiazana z noszeniem nie przysłoniła mi innych ważnych spraw, zeby na tym noszeniu sie nie skonczyło jesli chodzi o bliskie rodzicielstwo.
przykład jest klarowny tak samo jak kolejne wypowiedzi o tym, że trzeba i chustować i wozić. tylko, że właściwie to jest przykład OT.
Jeśli jednak mam z niego skorzystać to napiszę, że mam "przekonanie graniczące z pewnością" o tym, że na pytanie w stylu: "dziewczyny za co nienawidzicie butów na wysokich obcasach?" wszyscy odpowiadali by żartem albo rzucając kolejne trywialne prawdy o ich wadach. W tym wątku można robić to samo (tylko i aż tyle).
tak to jeden z elementów ale niosący bonusowy ładunek pozytywnej energii dla dziecka i dla rodziców. Przytoczę ten sam przykład co zawsze: twoja sasiadka mimo, że nie nosi może być lepszą mamą od ciebie i od całego chustoforum ale jeśli zacznie nosić to będzie jeszcze lepszą mama niż jest obecnie. Jeśli noszenie i nienoszenie nie ma znaczenia to przytulanie i nieprzytulanie też nie ma... i po takiej wymieniance dojdziemy do wniosku, że wychowanie ogólnie nie ma znaczenia :)
A ja się zastanawiam po kiego grzyba taki wątek. Skrajności nie są dobre. Ja wózek miałam i przy każdym kolejnym dziecku mieć bym go chciała bo jestem leniwa i uwielbiałam kiedy Pisklak usypiał w wózku na spacerze a ja w tym czasie mogłam wylegiwać się na ławce z książką. Na zakupy też wolałam jeździć wózkiem i nie tachać potem do domu ciężkich siatek plus dodatkowo dziecka na sobie.
Ale to nie znaczy że nie lubiłam nosić. Żałuję że tak późno to odkryłam i nie zapomnę nigdy naszych wędrówek z dzieciem na sobie.
Ale czy mam czuć się gorsza że na TAKIM forum piszę że lubię wózek?
nie widzę. :)
każda teza rozszerzona odpowiednio daleko przekracza granice absurdu. Chcesz dyskutować o tezie czy o jej nieuprawnionym rozszerzeniu?
Jeśli jednak mam akademicko bronić tych 24 godzin w chuście to ci opowiem o naszych córkach - obie nasze córki miały okres "nieodkładalności". Nie dało się ich położyć w łóżeczku, wózku ani gdziekolwiek indziej. Noc, dzień, kolejna noc... Każda taka próba kończyła się wielkim płaczem. Po kilku dniach nawet najlepsi rodzice przestaną być AP no chyba, że mają chusty. W takich okresach noszenie wszelkiego rodzaju faktycznie zbliża się do 24h.
Helena od początku szczerze nienawidziła swój wózek - gdyby nie to forum i chusty musiał bym ją przekonać do wózka tresurą. Jeśli ktoś ma i chustę i wózek to ok ale jak ma tylko wózek to dziecko czeka tresura taka sama jak stosowana przy usypianiu.
Podsumowując:
Nie ma małych dzieci, które nienawidzą chust a jest sporo dzieci, które nie trawią wózków - jasno z tego wynika, że wózki muszą mieć wady i są gorsze od chust.
Tanie wózki są złe bo są złe i tanie :whistle:
i tego się trzymajmy :)
a może podtytuł wątku powinien brzmieć:
czyli jak być bardziej papieskim od papieża :roll:
Chyba niektórzy się zagalopowali w obronie wózków - w końcu Cobra pytała tylko jakim argumentem zdeklasować wózek w oczach babci Pyzy
powiem Ci, jak było z moją małą - pierwsze chustowe próby kończyły się ogromnym rykiem. młoda potrzebowała kilku dobrych minut lub wręcz wyjęcia z chusty, żeby sie uspokoić. co robiłam? bujałam, spiewałam, kołysałam, żeby ją jakoś PRZYZWYCZAIĆ (nie użyję słowa WYTRESOWAĆ, ale w mniej więcej tego słowa znaczeniu) do chusty. duzo dziewczyn zaczynających przygodę z chustowaniem skarży się, że ich dzieci nie lubią być w chuście. i dostają dobre rady, jak dzieci przyzwyczaić.
podobnie może być z wózkami - niektóre dzieci potrzebują troszku więcej czasu, żeby do wózka się przyzwyczaić, po prostu.
uogólniasz pisząc, że wszystkie kochają chusty.