Jak sięgnę pamięcią to moje jak były niemowlakami to też płakały przy wiązaniu. Pogagało natychmiastowe wyscie z domu: dzieciak na spacerze robi oczy jak 54 zł, a szczęka tez mu nisko opada. Pamiętam też że kiedyś motrałam malutkiego Kajetana i ten w ryk, wzięłam głeboki oddech i w myśłach do siebie: byle wyjść szybko z domu, jak zamykałam dzwi na klucz z drugiej strony to młody już ziewał, jak zeszłam na dół z pierszego piętra to spał jak zabity.
Wiele dzieci płaczących w chustach przestaje płakać na spacerze, w domu nie zawsze i nie zabardzo lubią, także odpuść tę kołyskę i naucz się wiążąń typu kieszonka, 2X też jest fajny
