Powiedzmy sobie- to koniec.
Rozstajemy się z chustami. Nie spodziewałam się, że to tak nagle nastąpi, nie spodziewałam się nawet, że w ogóle. Dumałam sobie, że chusty zatrzymam dla wnuków, ja ich może nie dożyję, za to Ala jakie by miała wtedy limity
... No i synowa jakaś tam, no
...
Ale zimą zaczął się kryzys. Piter nienawidził motać się pod kurtką- przyzwyczajony do swobody już, u szczytu ruchliwości swej, pod kurtką zaczynał prędko takie brewerie, że trzeba było czym prędzej kończyć spacer.
Motanie na kurtkę... już to tu kiedyś opisywałam, był stosowny wątek "entuzjastek". W desperacji za psie pieniądze kupiłam od anasty onbuhimo.
No i to był koniec naszego noszenia w chustach. Odkąd pojawiło się w domu to onbu, ani razu nie motaliśmy się chustę...
Ala już się chustowo dopieściła i teraz przerzuciła się na tradycyjne przytulanki, noszenie przestało Ją tak interesować. A Piter... nie, do łatwych plecakowych chuściochów, nigdy On nie należał (zakładało się tu pewne watki na ten temat...). Zaś motanie Go z przodu- nie, już nie, stanowczo, stanowczo już nie
.
Parę tygodni temu pojawił się watek szast-prast o minimalizmie. Przeczytałam tam czyjeś zdanie "Nie mam w domu ani jednej chusty". I nie mogłam sobie jakoś tego wybić z głowy. Bo ja w domu z chustami trzema. Służą za kocyki, gniazdo Pitera do spania... A noszę w onbu.
Coś przebąknęłam Staremu... Popatrzył na mnie i z dziwnym uśmiechem rzekł: "Taką zdradę chcesz popełnić...?"
Tu już zdołowałam się zupełnie, a On zaśmiał się i stwierdził, ze czas chust już u nas minął, czas się z tym pogodzić.
No to zaczęłam się godzić... po cichu... powoli...
Któregoś dnia, w Wielki Tydzień spotkałam w mieście Koleżankę. Noszącą. Pogadałyśmy chwilę i zapytałam Jej, czy nosi jeszcze, bo z wózkiem była.
- Tak- wyciągnęła spod wózka szmatę- A wy?
- My ostatnio tylko w onbuhimo... Piter jest takim żywiołem- szybciej i prościej, zwłaszcza na ulicy, w nosidło go wrzucić... Chyba sprzedam chusty i kupię porządne nosidło...
-?! A jakie ty masz chusty
?
No i tym sposobem się okazało, iż coś, czego oczekiwałam jako baaardzo żmudnego, długiego procesu wystawiania na bazarku, różnych hopków dla przypomnienia mało ekscytującego wyborem wątku, nagle zaskoczyło mnie znienacka i nabrało piorunującego tempa.
Moja avocado już nie moja- należy do gingerr- niech Ci dobrze słuzy, Kochana
, Fale Dunaju jutro przychodzi oglądać anczess, a zazu klepnęła na sierpień milkę...
I to już... już więcej chust nie pamiętam- cały mój stosik liczył dumne, ukochane trzy szmaty
!
Cieszę się z takiego obrotu sprawy; chusty idą na miejscu, każdy może sobie je obejrzeć, pomacać, a ja je będę może spotykać na spacerach...
Poza tym wielkim pocieszeniem jest, że już za chwileczkę, już za momencik zacznie się szyć nasz mietek, a wiem, wiem to na pewno, że będzie cudny, bo spod rąk tej Artystki tylko cuda wychodzą... Zresztą Artystek tyle tu, że miałam przyjemny problem z wyborem
...
Bo chusty- tak, żegnamy... Ale noszenie-- nosimy się jeszcze, nosimy i jeszcze dłuuuugo się ponosić zamiar mamy!
Tylko nie w chustach już...
Przez rok, trzy miesiące i trzy dni na forum, wiele razy miałam wklejać tu jakieś fotki stosowne do charakteru forum. Czasami na wyraźne żądania nawet (AS,!).
No, nie udawało się.
Wczoraj chyba opanowałam sztukę wklejania fotek...
Przeto dziś, Kochane, wszelkie zaległości- w naszym pożegnalnym, wspomnieniowym wątku...
Szmaty moje ukochane, znoszące wszystkie me niedociągnięcia, noszące czule me Potwory, kołyszące je do snu, tulące je tak ciepło i miękko- kocham Was miłością wielką i Waszej chwale poświęcam ten ten wątek!
- Za pierwszy sen Piotrusia, w marnie jeszcze zamotanym kangurku początkującej, który jest jednym z mych najpiękniejszych macierzyńskich, chustowych wspomnień- dziękuję Wam, moje Fale, pierwsza moja chusto:
- Za ratunek w momencie, gdy zakładałam takie wątki:
http://chusty.info/forum/showthread....y+mo%C5%BCliwe, przerażona nieco, jak sprostam potrzebom dwójki takich malutkich Potworów, dzięki!
- za praktyczne funkcjonowanie w domu, możliwość wykonania tysiąca prozaicznych rzeczy bez poczucia, że Potwory plączą się gdzieś niedopieszczone- błogosławione bądźcie plecakowe cuda, które zatrzymałyby w objęciach nawet tak dzikie zwierzaki... jak mój Piotr...
pod warunkiem, że już uda się Go zamotać, bo na początku wyglądało to tak::
- za spacery!!!
- za każdą chwilę błogosławionego spokoju i relaksu Potworów... i naszą![]()
Oczywiście na dwóch ostatnich fotkach Piter- relaksujący się letnio i jesiennie...
Meto, wybacz, że foty niepomniejszone... Zwłaszcza, że i jakość marna w większości
... Fakt, iż opanowałam w ogóle wklejanie fotek nie jest jeszcze w pełni do mnie nie dotarł. Bałam się ryzykować trudniejszej opcji wklejania mniejszych rozmiarów
...
Ależ mnie tworzenie tego postu przeniosło wstecz... Zgadnijcie, ile trwało wyszukiwanie fotek na niego.
Czułabym się głupio jednak rzucając chusty bez śladu wdzięczności...
Smutno mi się jakoś zrobiło i późno już.
Dziękuję wszystkim Wam, kochane, które nigdy nie zawiodłyście mnie na wątkach z pomocą chustową i swymi radami wspierały ten cudowny czas naszego chustowania!