Będzie długo :)
Po pierwsze. Bardzo bardzo ale to bardo dziękuję wszystkim za okazane wsparcie, zainteresowanie i rady. Na prawdę bardzo podniosłyście mnie na duchu a wasze zaangażowanie sprawiło, że tak mi ciepło i dobrze. Rzadko udzielam się na forach, zazwyczaj jestem raczej czytelnikiem, ale tu poczułam się jak w gronie przyjaciół. Tak nie czułam się już dawno, nawet w realu.
Po drugie. UDAŁO SIĘ :) Może wasze przekonanie że się uda, dało mi więcej pewności siebie, na pewno rady jak lepiej dociągnąć na co zwrócić uwagę mi pomogły i nie wiem co jeszcze, ale włożyłam Tośke w chustę, dałam jej smoka a on go wypluła, przytuliła się do mnie i tak sobie przytulona siedziała cierpliwie przez całe dociaganie. Potem sobie tak siedziała i oglądała dom z wysoka aż po minutach kilkunastu usnęła.... Wtedy ja buty na nogi, po czapce na głowę, skarpety i kurtkę i na spacer. Było cudownie. Mam nadzieję, że nie zapeszyłam. :D
No i po trzecie. Przy okazji uświadomiłyście mi coś bardzo ważnego, coś czego zupełnie nie byłam świadoma. Jestem zmęczona. Faktycznie coś muszę w życiu swym przewartościować. Cztery lata temu gdy pojawił*się syn - wszystko się zmieniło. I ja też. Starałam się aby dziecko dostało ode mnie wszystko co najlepsze: miłość, zrozumienie, całkowitą akceptację. Tak go wychowywaliśmy: nie było zaraz, nie teraz synku, pobaw się sam, nie mam czasu. Wyrósł z niego cudowny młody człowiek i jestem z niego dumna, ale prawda jest taka, że przez trzy lata żyłam dla niego, nie swoim życiem. Teraz gdy pojawiła się Tosia naturalnie chciałabym dać jej tyle samo. Ale chyba zapomniałam, że wraz z pojawieniem się nowego dziecka - doba się nie wydłuża. I bez wsparcia i pomocy nie dam rady wychowywać zgodnie ze swoimi zasadami dwójki dzieci, dbać o to by jadły tylko domowe posiłki bez żadnej chemii, ogarniać dom itp. Dzięki wam też za to, że mnie przywołałyście do porządku, bo tak na prawdę nawet najwspanialsza matka, która jest zmęczona i ledwo żywa, to kiepska matka.