Mnie się zdarza jeździć z dzieckiem w MT komunikacją miejscką. Nie ma znaczenia tramwaj, autobus czy metro. Na ogół nie siadam.
Wersja do druku
Mnie się zdarza jeździć z dzieckiem w MT komunikacją miejscką. Nie ma znaczenia tramwaj, autobus czy metro. Na ogół nie siadam.
ja jeżdżę bardzo często i nigdy nie siadam, zdarza się że ludzi eproponują ale nie siadam bo mała marudzi jak siędzę
U nas już nie ma szans na zamotanie z przodu, to byłaby czarna rozpacz w autobusie/tramwaju i jeszcze usłyszałabym wyrazy współczucia dla dziecka, że w jakiejś szmacie nosze dziecko :-). Rzadko jeździmy środkami komunikacji, ale jak już, to siadamy na brzegu siedzenia, bokiem lub stoimy. Jak siadamy, to staram się zająć miejsca z tyłu, za barierką, aby przypadkiem w trakcie gwałtownego hamowania dziecka własnym cielskiem nie przydusić. Barierki trzymam się rękoma.
nie niejezdze z mloda na plecach w komunikcji miejskiej - chyba ze maz jest z nami
yhm... wyobraźnia przestrzenna (jak również fizyka) nie jest moją mocną stroną.
ale dziewczyny wyżej pisały, że jeżdżą na stojąco na końcu i trzymają się tych barierek które tam są, tzn. że stoją tyłem do kierunku jazdy?
dzisiaj się chyba spróbuję na plecach, na stojąco. jak mi zabraknie odwagi, to wezmę kółkową.
Jeśli jadę na stojąco (z Leninem na plecach), to staję przodem do kierunku jazdy - w niektórych autobusach są takie zatoczki z poręczą i na środku i z tyłu, w innych tylko pośrodku, w każdym razie stoję wtedy w takiej zatoczce, bo można się pewniej chwycić niż pionowej rury w przejściu między fotelami
Ja zawsze wkładam małą na plecy. W metrze jadę na stojąco w ostatnim wagonie :) Jak ustępują mi miejsca, zwykle grzecznie odmawiam. Jakoś mam wrażenie, że się tam nie zmieszczę. Autobusem jeżdżę rzadko, jak już to z obstawą. Ale sama też bym pojechała.
Jak się powtarzam to proszę mnie nie bić;)
Tak się zastanawiam czy jeździcie z zamotanym dzieckiem autobusem?
Ja mam 15 min jazdy autobusem do miasta obok, ale sama nie wiem czy mogę jechać z zamotanym dzieckiem?
ja jeździłam autobusem, metrem ,tramwajem, zaden problem tylko dziecko lepiej z przodu miec
ja też czasem jeżdzę bo nie wyobrażam sobie z wózkiem wciskać. Tutaj i tak może jechać max 2 wózki a kolejne osoby z wózkami muszą je złożyć a jeśli wsiada osoba niepełnosprawna na wózku inwalidzkim to one mają pierwszeństwo przed wszystkimi. Już raz z wózkiem mnie kierowca nie wziął i od tego czasu tylko chusta/nosidło.
Ja jeżdzę kilka razy w tygodniu komunikacją miejską, dziecko mam zawsze z przodu. Zwykle jeden przejazd trwa 45 minut albo i więcej. Zawsze staram się usiąść tyłem do kierunku jazdy, wtedy mniej rzuca :)
zdarza mi się jeździć, ale nie przepadam za komunikacją miejską. Staram się tak jak pisze Kasia.234 siadać tyłem do kierunku jazdy.
Ja jezdzę i nie widzę problemu. Młoda też nie :) Sama się trzyma poręczy krzesła. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że to może być problem. Może dlatego ze nie mam wyjścia - wsiadam i jadę. Najczęściej siadam - albo bokiem, albo siadam na skraju krzesła, żeby młodej nie zgnieść. A poza tym nienawidzę podróżować z wózkiem. Kilka razy się zdarzyło, że ktoś uciekł zeby mi nie pomóc wnieść wózka.
w chuście - zawsze z przodu -
w mt lub manduce - zdarzało się z tyłu (jeśli siadałam to bokiem) ale zwykle to było 2-3 przystanki bo jak jade dalej to na plecach mam toboły :) a jak jedziemy z małżem to on zwykle Macka na plecach ma - i siada bokiem lub zdejmuje go i podaje mi na kolana.