dlatego ja podglądam bloga naszej forumki o książkach dla dzieci, i na tej podstawie zakupy książkowe robię :ninja:
Wersja do druku
dlatego ja podglądam bloga naszej forumki o książkach dla dzieci, i na tej podstawie zakupy książkowe robię :ninja:
Można też zobaczyć czy jest tłumacz/autor wpisany gdziekolwiek. Jeśli jest książka jest zazwyczaj lepsza jakościowo. No i można też jechać po wydawnictwie np. baśnie=media rodzina ;)
Tak, to ta książeczka o krecie. Załamujecie mnie. Ja mam chyba inny gust..
Ha!
My też kilka koszmarków -prezentów posiadamy.
Nasz faworyt to:
http://img4.imageshack.us/img4/8332/dsc09512b.jpg
http://img832.imageshack.us/img832/1973/dsc09513t.jpg
I najlepsza końcówka :twisted:
http://img836.imageshack.us/img836/1419/dsc09514y.jpg
Moj faworyt to ta Dynia!!! Nigdy czegos takiego nie widziałam!
czyli nie Maria nie jest jedyna która dostaje zaje... książki od teściówki :D
ja 'uwielbiam' książeczki LEGO - takie z pianką - kutwa Maria je dostała jak jeszcze wsio do paszczy brała i teściowa nie mogła zrozumieć czemu pianki nie może sobie niuplać - "przecież to miękkie nie to co papier" :duh:
ale Maria czasem po nie teraz sięga i sobie ogląda...
a mamy też takie dwie książki - to z kolei z pracy męża dostaliśmy - które już pokazywała Budzik - Moje polskie rymowanki - masakra estetyczna ale Maria je lubi...
Ja nie widziałam polskiej wersji, nie wiem jakim jezykiem jest napisana. Tematyka i sens książeczki mi nie odpowiada, ale ja wole ambitne książeczki, z przesłaniem, traktujące o czymś poważnych, z której dziecko wiele wynosi. I tak zachwyca mnie seria Martynek. Nie lubie infantylnych historii ani książek o niczym.
Gosiu a z Martynek to którą proponujesz kupić na start, zbiór czy pojedyncze?
Martynka jest ambitna?? Imo jeden z gorszych chłamów na rynku :P
No to muszę jednak zrobić wycieczke do księkarni i poczytać:omg: a chciałam zamówić przez internet.
Ja też martynek nie trawię. Już wolę małego kreta :P
Kret jest o kupie (naprawdę dzieci to interesuje). Jest ładnie napisana i zilustrowana. Nie zawiera błędów merytorycznych (jak międzygatunkowe invitro w jelonku bambi ;) ) ani dydaktycznego smrodku. Właściwie to wystarczy żeby mi się podobała.
dostałam niedawno od teściow: "żegnaj pieluszko. jak miś polubił nocniczek"
miś ma na tyłku pieluszki wielo zawsze brokatowe. aż Damian zapytał czemu Mackowi takiej nie kupiłam :D, tekst mnie wkurza, mama kupiła misiowi chyba z 7 nocników, a miś odpieluchował się sam, kiedy mama zagroziła że nie pójdzie do przedszkola....
ale panthero - moja Lula po nocniczku się odpieluchowała natychmiast:) serio. skończyłam czytac jej książkę, a ona wylazla z łózka, pobiegła do lazienki, wzięła nocnik - i już. żegnaj pieluszko:)
moje polskie rymowanki to koszmar, ale lula lubi. dla fanek - są dwie części.
a ja keidyś kupiłam - nie pamiętam tytułu książkę o tym , z edziecko opowiada o zaje...istej mamie, ze ona wszystko umie, no i że nie ma taty, ale że mam znalazła jakiegoś fagasa i nie jest on może ładny czy fajny, ale niech będzie skoro już jest. książka wylądowała w koszu na parkingu
Nie przesadzajmy. Martynka jest słodka do obrzydliwości i po dwóch tomach człowiek nie czuje jak mu się rymuje, ale:
- ma autora, a nawet tłumacza
- na rysunkach (ociekających lukrem, nie przeczę) zachowane są proporcje
- nie ma błędów językowych i rzeczowych.
W porównaniu z liczącym Bobem to arcydzieło literatury. ;-)
chętnie wymienię książkę o Bobie na książkę o kupie. Albo "żegnaj pieluszko" :-)
W porównaniu z Bobem to nawet Super Express miałby szansę na literackiego Nobla :)
O, to to! Ja serdecznie Martynki nie cierpię - a moja córka ją uwielbia. W naszej bibliotece jest cała seria. W sumie na jeden raz może być, ale jak dziecko wciąż prosi 'wypożyczmy Martynkę' to mi się cofa. W dodatku mam dziwne wrażenie, że ilustrował to jakiś pedofil (bardzo podkreślone majteczki) :-?
Jest też seria tego samego wydawnictwa i Krzysiu i Ani.
Tez mamy dużo koszmarkow. Okropne książeczki z puzlami. Tez głownie od teściowej... Ja Martynki nie lubię ale rozumiem, ze moim córkom sie podoba. Mimo wszystko Martynka to klasa w porównaniu do Disneya i barbie.
Najkoszmarniejsza książka jaka próbowałam kiedys czytać Tosi był Koszmarny Karolek. Nie daliśmy rady skończyć.
ach te teściowe ;) też byliśmy obdarowywani niechcianymi książkami... mimo wszystko chciałam zauważyć, że liczą się chęci. podarowanie książki, a nie jakiejś beznadziejnej, tandetnej zabawki to już krok do sukcesu :)
czy ktoś zna to "coś" http://www.kosi-kosi.pl/produkt/zolw...a-wycieczce-4/ ? wstrętna :) oczywiście mamy na półce. i parę innych, na które nie będę psioczyć, bo okładki odstraszyły mnie już na tyle mocno, że do środka bałam się zajrzeć... :D
A gdyby moich dzieci spytać o najgorsza książkę, to wskazaliby pewnie na... Biblię. Kiedyś wybrali w bibliotece "Biblię dla najmłodszych" czy jakoś tak. Dobra - chcą, to bierzemy. Ale czytam w domu a Anielka nagle "Mamo, głupia ta bajka" :hide:
też nie lubię Martynki :)
Za to Basia rulez...
Chyba mam jednak szczęście, bo moje dziecko jakiegoś większego chłamu nie dostaje, a ja więcej czasu spędzam wybierajac coś dla dzieci niz dla siebie
Wyjątkiem są sporadyczne dary od jednej cioci... :ninja: ale ona gust ma taki, o którym nawet ciężko dyskutować
Ja lubię Martyki i moje dzieci też. Może jest przesłodzona, ale przynajmniej starannie napisana i zilustrowana. Martyka ma też zeszyty ćwiczeń. Moja Zuzia uwielbia wszelkie łamigłówki i rozwiązywanie zadań, a martynkowe ćwiczenia są naprawdę fajne. Nie znam książeczki o krecie ale nie bawiła by mine książeczka o kupie :duh:
A czytałyście coś kiedyś z serii Tupcio Chrupcio? my ostatnio wypożyczyłyśmy z biblioteki Tupcio Chrupcio kaprysi... proszę: http://www.empik.com/tupcio-chrupcio...8385,ksiazka-p -masakra jakaś! w połowie pożałowałam, że najpierw nie przejrzałam sama. Tupcio był marudny więc mama mówiła, że jest bardzo niegrzeczny, "zobacz jakie inne dzieci grzeczne, nie to co ty", a ostatecznie zostawiła go samego w parku, bo nie chciał iśc :omg:. Zrobiło się ciemno, dopiero wtedy rodzice przyszli po niego i znaleźli go zapłakanego, przerażonego pod krzakiem. No i Tupcio skutecznie zrozumiał, że TRZEBA BYĆ GRZECZNYM :twisted: Nigdy więcej Tupcia Chrupcia!
najgorsza rzecz, jaka dostalo kiedys moje dziecie, to byly wierszyki o roznych rzeczach od A do Z. tytulu i autora (a jednoczesnie ilustratora) owego "dzialka" nie pomne, pamietam jedynie, ze pani podpisana byla Basia (chyba, moze Kasia?). o matko, do dzis mi sie wlos na glowie jezy, jak sobie przypomne :duh: o roznych tekturowych szkaradzienstwach (glownie wydania klasykow - Brzechwa, Tuwim) nie wspominam nawet, ja sie tego od razu pozbywam (jak jakies nienajgorsze to oddaje bibliotece polskiej). do dzis w szafie lezy za to takie cudo http://www.gandalf.com.pl/b/wiejskie...a-z-zabawkami/ - rozumiem, ze moja rodzicielka nabyla je ze wzgledu na figurki zwierzatek, za ktorymi przepada Fran, ale bez jaj... zwlaszcza jak przeczytalam w recenzji " Wesołym rymowankom towarzyszą piękne ilustracje" - bo te sa po prostu straszne :omg:
u nas na szczescie ksiazki dla chlopakow kupuje sie wg listy, ktora robie ja :) (swietny argument - mamy juz tak duzo, ze szkoda byloby, zeby dostali cos co juz maja :D). ale czasem jakas "perelka" sie trafi, niestety. a co najsmutniejsze - najczesciej od tesciowej, ktora to jest od wielu lat... bibliotekarka :-?
o kurcze.... mnie to czeka ;)
Ja to w ogole sie ciesze, jak do mnie dotra polskie ksiazeczki, nieistotne, ze skrot a la "hobbit w jednym zdaniu", no ale jak widze co wklejacie to....
az samej sie chce cos napisac, bedzie lepiej :P
I zilustrowac nie byloby problemu raczej :)
Dla mnie najdziwniejsza ksiazka dla dzieci jaka do tej pory mialam w reku byla ksiazka o kupie.Opisane wszystkie rodzaje kup od myszy po slonia, od biegunki po zatwardzenie:D
http://www.empik.com/mala-ksiazka-o-...0546,ksiazka-p
Oj, znamy... Mamy trzy, najgorsza to "Motor Marka", o wozie strażackim i samolocie do przełknięcia. Ale i tak wolę opowiadać co się dzieje niż czytać. Za to całkiem lubię "Małego bohatera". Tam też w kilku miejscach wymyślam własny rym, ale są o niebo lepsze, także pod względem ilustracji, od "małego chłopca".
Mój syn i synowie koleżanek bardzo lubią koszmarnego Karolka. Mój te ksiązki połyka i nie widzę żadnego negatywnego wpływu tej lektury. (Przy okazji Karolka i jego kolegów poznał pojęcie aliteracji.) Koleżanki dawkują go po trochu.
Oj tam, najdziwniejsza. Edukacyjna, tak jak o kreciku z kupą na głowie. Dzieci się tym naprawdę interesują a raczej mało który rodzic udzieli im wszystkich odpowiedzi na ten temat ;-)
Koleżanka opowiadała mi, jak przygotowywała swojego synka do pójścia do szkoły. "Pamiętaj synu - mówiła - jeśli będziesz miał jakiekolwiek pytania, możesz się do mnie zwrócić, ja ci wszystko wytłumaczę" itd. w ten deseń. A dzieciak na to "Mamo, dlaczego gówno jest brązowe?" :D
Podobnie ciekawa jest książką "Kto kogo zjada" - ale tu pewnie co wrażliwsze mamusie protestowałyby, że dziecko będzie miało traumę jak dowie się, że robaczka zjada ptaszek a ptaszka kotek itd.
A swoją drogą to D. Wellman opowiadała kiedyś o takiej książeczce - to dopiero ewenement ;-) http://www.empik.com/sztuka-pierdzen...0419,ksiazka-p
wiersze Tuwima i Brzechwy to najlepsze czytanki dla małych dzieci - przede wszystkim piękna polszczyzna, ale też jakie historie zawierają się w tych krótkich wierszykach! rymy, przewrotność językowa, humor - dziecko bardzo szybko łapie całe wersy, potem strofy i w końcu całe wiersze. to są dzieła ponadczasowe i wrzucanie ich do jednego wora z jakąś barbie czy innym chłamem to prawie świętokradztwo :nono:
Kamuszyco, ale natala chyba miała na myśli formę, nie treść :) Też mnie przepotwornie irytuje koszmarnie wydawana dobra klasyka, bo kupowana jest na tony na zasadzie "wezmę, bo Brzechwa i tanie". A tam np. Dyzio Marzyciel o wyglądzie młodocianego wielbiciela amfetaminy i różu do policzków:
http://liwona.pl/files/0%20Dyzio%20M...asnicka%29.jpg
kammik - dzieki, pewnie, ze o forme mi chodzi, klasykow uwielbiamy, Brzechwe mamy w trzech roznych wydaniach, Tuwima, w dwoch :)
swietokradztwo, imo, to wydawanie klasykow w takiej formie jak ta powyzej...
a to pardon - faktycznie paskudne ;) choć ja bym i tak nie wyrzuciła Brzechwy czy Tuwima, mimo wszystko :)
Nie trzeba wyrzucać, wystarczy, jak wpadną za regał i nikomu się nie chce wyciągać ;)
no, Bogiem a prawda, to ja ksiazek wywalic nie umiem, nawet tych najszkaradniejszych. oddaje do biblioteki, albo faktycznie za regal "wpadaja".
sie mi jeszcze przypomniala kiazeczka o przyjaciolach krolika Franka. ktory to krolik zlamal reke i nie mial jak zasadzic sobie warzyw, wiec mu przyjaciele pomagali. a potem jeszcze raz musieli pomoc - przy zbiorach. strasznie skomplikowane to zlamanie musialo byc :roll: pomijam juz bledy stylistyczne i jezyk jakim to dzielko jest napisane. a tego jest chyba cala seria, czekam czy tesciowa cos o jakims Wojtku wynajdzie :lol: