Jak fajnie poczytać wasze historie :) Nie wiem dlaczego, ale łezka w oku mi się kręci :)
Wersja do druku
Jak fajnie poczytać wasze historie :) Nie wiem dlaczego, ale łezka w oku mi się kręci :)
super opowieści
uwaga, bedzie dluuugo :roll:
dla mnie to ze bede nosila moje dzieci bylo....oczywiste :)
odkad pamietam mama opowiadala mi ze bylam dzieckiem przylepnym i nieodkladalnym :mrgreen: wiec ona byla umeczona i uwiazana, dopoki jej babcia nie opowiedziala jak to kiedys sie dzieci nosilo i nie pokazala jak wiazac...przescieradlo :lol:
od tej pory podrozowalam przywiazana do mamy a ona...same wiecie :lol:
potem kiedy juz bylam wieksza dostalysmy "profesjonalne" nosidlo-plecak na stelazu (to nosidlo jeszcze pamietam stojace w piwnicy)
tak samo byl noszony moj brat (ja tez go tak nosilam :lol: )
wiec kiedy urodzil sie Ksawery nie mialam watpliwosci ze bede go nosic...a ze byl dzieckiem przylepnym i neiodkladalnym :lol: zaraz po powrocie ze szpitala wyslalam meza po chuste :)
nie mam pojecia czemu nie zainteresowalam sie szukaniem chusty jeszcze w ciazy...
z jednej strony jakos do mnie dotarlo ze sa juz produkowane chusty do noszenia z drugiej na zajeciach szkoly rodzenia pokazywana byla bebelulu...i taka przyniosl moj maz do domu.
w lulu udalo nam sie ponosic Sawinka jakis miesiac...nie bylo latwo :lol:
ramie bolalo, dziec byl ciagle "powyginany" a ja bylam pewna ze cos jest nie tak i ze pewnie cos zle robie...
lulu poszla w kat
zabralam sie za przescieradla :lol:
az pewnego razu idac przez osiedle zobaczylam dziewczyne z dzieckiem, moze polrocznym, moze starszym, zamotana w kolorowa chuste (nairobi) oboje sie smiali i gadali ze soba (kieszonka)
pobieglam pedem do domu i przeszukalam cale allegro zeby znalezc taka chuste :roll:
tak stalam sie szczesliwa posiadaczka hoppa nairobi (mam go do tej pory, tylko forme zmienil ;) )
i starczal nam ten hopp az do ok 10miesiecy i 12kg Ksawerowych :roll:
wtedy znalazlam to forum i nabylam raptem dwie chusty, napisalam ze zestaw do zadan specjalnych mam juz kompletny...nawet nie wiedzialam jak bardzo sie mylilam :roll: :lol: :lol: :lol:
teraz powtarzam sobie ze nie bede juz zadnych wiecej chust dla Ksawerego kupowac...w koncu on juz wyrasta z noszenia...
a nowe nabytki wlasnie czekaja na obfocenie :wink: :lool: :lool: :lool:
Dawno temu, jak jeszcze dzieć żaden nie był nawet w dalekich planach, widziałam w kafejce małżeństwo (zagraniczne) z kilkumiesięczniakiem w nosidełku. Pomysł mi się spodobał baardzo, bo wózki zawsze kojarzyły mi się z klamotem, z którym nie wiadomo co zrobić - a tu proszę, na kawkę można spokojnie wpaść sobie :D To był jakiś późny październik, więc przy wyjściu mama założyła taką fajną osłonkę na dziecia i jazda!
Potem kuzynka była zachwycona bebelulu, oglądałam i też mi się na pierwszy rzut oka podobały (ona kupiła, szybko przestała nosić :lol: :lol: ). I to, że dzieciaczek blisko jest, i nazwy - brzmiały tak afrykańsko, jakby miały w sobie całą mądrość pierwotnych kultur :lol: :hide:
Jak zaszłam w ciążę, to znalazłam stronę chustomanii - i już wiedziałam, że chcę tkaną chustę.
Pierwszą dostaliśmy od przyjaciół (didek elipsy pomarańczowe). I potem już poszło..
Kilka osób pewnie zaraziłam, heh, ostatnio nawet teściowa dała sobie MT zawiązać z ukochaną wnuczką :lol: :lol:
fajnie się czyta o tych początkach :) zapraszam nadal do chustowych zwierzeń :)
Ale się uśmiałam, to tak jak z alkoholikiem popijającym kolejne piwo, "nie, ja alkoholik, jaki alkoholik?"Cytat:
Zamieszczone przez va
Gdy byłam w ciąży z Julkiem (2005) trafiłam na stronę Didka, ale ceny chust wydały mi się wówczas nie do strawienia, więc w ogóle nie rozpatrywałam kupna i nie zagłębiałam się w rodzaje wiązań itp.
Nie umiałam znaleźć wiązanek na polskich stronach. Nie wiem czy słabo szukałam (wtedy moje doświadczenie z netem nie było duże), czy też polski światek chustowy nie istniał.
Znalazłam tylko chusta.pl. Kupiłam 2 kieszonki (dla mnie i męża) i czekałam na narodziny. Po urodzeniu nosiłam go, ale jakoś tak coś mi nie pasowało. Dziś wiem, że poucha miałam za dużego - wtedy tego nie czułam.
Gdy miał 3 miesiące byłam z nim na wakacjach na Mazurach i tam spotkałam Niemkę, która wynosiła swoją 3 dzieci. Miała ze sobą krótką chustę do sprezentowania komuś tam. Widziała, że noszę go w pouchu i dzięki temu zagadała. Pokazała mi wiązanie "pojedynczy X", ale na Julka nieszczęście powiedziała, że można nosić przodem i tyłem.
Oto nasze pierwsze chustowanie w wiązance (Julek ma około 3 miesięcy):
http://lh3.ggpht.com/_p30CPNWkvno/SN...0/IMG_6985.JPG
Wiązanka mnie oczarowała. Moja mama wybierała się w odwiedziny do cioci w Niemczech i wystarała się dla mnie o chustę. W jakimś sklepie a'la "Cepelia" ją dostały. Ma toto niecałe 4 metry, nie wiem jakiej jest marki, czy w ogóle skośnokrzyżowe, ale do dziś trzymam z sentymentu.
Oto ona z małym Julkiem:
http://lh5.ggpht.com/_p30CPNWkvno/SN...2/IMG_7716.JPG
Julka nosiliśmy tylko w tym pojedynczym X. Nie wpadłam na pomysł wiązania prostego plecaczka, ani szukania innych wiązań. Mąż też złapał bakcyla. Chodził z nim tak do lasu i na wycieczki. Niestety też przodem :(
W końcu wyrośliśmy z chusty. Najpierw mąż, potem ja.
Jakież było moje zdziwienie, gdy miał się urodzić Jacek i odkryłam tyle chustowych for i sklepów na polskich stronach!
Zaczęło się od papryczki i... nie skończyło :roll:
Ale Jacuś też zaliczył chustowanie w naszej pierwszej "julczej" chuście:
http://lh5.ggpht.com/_p30CPNWkvno/SY...0/IMG_4811.JPG
u mnie myśl, że będę nosić swoje dzieci w ciąży się nie narodziła. moja teściowa pokazała mi zdjęcia z imprezki w berlinie, gdzie jedna z mam świetnie bawiła się do późnej nocy mając zawiązane na sobie dziecko. wtedy byłam już w ciąży z alexem i stwierdziłam, że to jakiś wymysł. wiązanie wydawało mi się niewykonalne ...dziś wiem, że była to świetnie zawiązana kieszonka :)
zdanie na temat noszenia zmieniłam, gdy alex okazał się byc dzieckiem przylepnym i nieodkładalnym :D istniał już wedy kawałek szmaty i donka ratowała nas używanymi didkami. szybko trafiłam na warsztaty ekomamy, a potem na warszawskie spotkania. nasza pierwsza chusta to był hopp w kolorach matki teresy :), potem na krótko girasol a potem didek, który mocno się w stosiku rozpanoszył :)
dzięki chustom żyję! kocham je namiętnie!
od tamtej pory przez moje ręce przeszło wiele chust. pamiętając swoje trudne początki postanowiłam wspomagać innych rodziców i tak coraz bardziej się w ten temat angażowałam i angażuję. a o stosiku lepiej opowiadać nie będę :hide: wiedząc jak szybko dzieci rosną i niestety wyrastają z noszenia, julke noszę dużo i w czym tylko się da :) także stosik mocno, mocno rotuje.
A ja nie pamiętam, jak dowiedziałam się o chustach...
Wiem, że we wrześniu 2006 moja koleżanka zaszła w ciążę i od teściów dostała na gwiazdkę didka - pamiętam, że wtedy było dla mnie oczywistością, że mając dziecko ma się i chustę :) ale nie pamiętam, skąd o tym wiedziałam. Hmmm...
Jak byłam w ciąży to siedziałam dużo na forach, głównie na maluchach i e-mamie, gazetowych for nie znałam. Trafiłam wtedy na m.in. taki wątek na maluchach: http://www.maluchy.pl/forum/index.php?showtopic=21967 i stwierdziłam, że chusta to jest to, czego mi trzeba :) Przeszukałam allegro i trafiłam na chustę.pl oraz na hoppki i nati. Pomyślałam, że zacznę od poucha, bo tańszy. Przecież to, że chusty podobają się mi nie musi od razu oznaczać, że spodobają się mojemu dziecku, prawda? Ale spodobały się. Na szczęście :) Przez 3 pierwsze miesiące życia mały zasypiał tylko wynoszony w pouchu, pamiętam jak codziennie około 8 wieczorem chodziłam szybkim krokiem w kółko po mieszkaniu z Krzysiem w chuście, bo tylko w taki sposób uniknąć można było płaczu :) Mniej więcej jak Mały miał miesiąc zakupiłam chustę długą. To tyle początków :)
No więc ja generalnie od bardzo dawna, jakieś 20 lat z okładem, widywałam - najczęściej w górach - maluchy w nosidełkach. I ten pomysł bardzo mi się podobał, że można sobie dziecia na pierś albo na plecy wrzucić i iść jakby nigdy nic - czy to do Doliny Pięciu Stawów, czy Nowym Światem. Więc oczywiście uważałam, że jeśli kiedykolwiek miałabym mieć dziecko, kupię nosidełko - bo taki maluszek w Dolinie Pięciu Stawów to nie byle co :) Z tym że bardziej zwracałam wtedy uwagę na wygodę rodziców, na to że mogą sobie spacerować po górach mimo posiadania małego dziecia.
Gdzieś na przełomie 2007/2008 po raz pierwszy zetknęłam się z chustą. Moja szwagierka nosiła swojego półrocznego synka w Nati Nairobi. Pomysł zupełnie mi się nie podobał. Po pierwsze, kolory były jak dla mnie paskudne, po drugie - natychmiast skojarzyło mi się z paniami żebrzącymi pod kościołem lub w tramwajach... Niemniej szwagierka chwaliła sobie chustę, więc uznałam fakt jej istnienia.
Mniej więcej wtedy okazało się, że spodziewamy się Młodego i jakoś na wiosnę dostałam ostrego szwungu jeśli chodzi o zwiedzanie forów i stron internetowych związanych z różnymi dzieciowymi sprawami. Pomogło m.in. to, że na forum rówieśniczym spotkałam doświadczoną chustonoszkę, która to i owo zalinkowała - w każdym razie poczytałam o chustach, dowiedziałam się, że nosidełka takie jak widywałam kiedyś są be - i zaczęłam myśleć, jaki typ i kolor chusty mi pasuje, i gdzie kupić chustę. A potem już tylko modliłam się - co nadal czynię - żeby mnie szał chustowy nie dopadł, bo mnie na to nie stać :)