A to fakt; rzeczywiście mogą się niszczyć i żal...
W tym sedno sprawy, jak myślę :thumbs up:.
Ba ja szmaciłam, a co do sentymentu- kto czytał, ten wie ;):
http://www.chusty.info/forum/showthread.php?t=78154
Wersja do druku
A to fakt; rzeczywiście mogą się niszczyć i żal...
W tym sedno sprawy, jak myślę :thumbs up:.
Ba ja szmaciłam, a co do sentymentu- kto czytał, ten wie ;):
http://www.chusty.info/forum/showthread.php?t=78154
Mam taką jedną Didymos chiara. Ma już jakieś zabrudzenia, których nie mogę doprać. Ale się nie martwię. Zostały mi juz tylko chusty niesprzedawalne.
Ja mam chust dużo i różne - dzięki temu, że je często zmieniam (lubię różnorodność) żadna nie ucierpiała. Są oczywiście chusty, o które się bardziej boję - to chusty od Męża i elipsy k-j - ale nie leżą przez to w szafie :) Z drugiej strony są te, które wiążę nieco częściej - np. grecja wełniana (uwielbiam). Żałuję, że sprzedałam jedną natkę, bo służyła mi jako "sanki" po domu i mi się miło kojarzyła. Zauważyłam też, że są chusty, które łączą obie role - np. eibe - to chusta, o którą się w ogóle nie boję - jest imho nie do zdarcia
Ja najczęściej do zadań specjalnych uzywałam lnianego Azura. Wyszło mu to tylko na dobre:) Ale to chusta nie do zajeżdżenia.
Tak sobie myślę,że mam chyba większy szacunek dla jedwabiu, i jasnych kolorów.
mój szacunek jest wprost proporcjonalny do wysiłku który muszę włożyć w wypranie chusty :) ale nie mam żadnej chusty do podziwiania, wszytskie są do noszenia. Chociaż pewnie przetworów w jedwabnych liliach bym nie robila...
Ja większości swoich chust nie oszczędzam i właśnie to w nich lubię, że nadają się do wszystkiego i ciągle się do czegoś przydają, ale tak czy inaczej każda plama czy zaciągnięcie po prostu boli:P
Ja traktuje chusty jak czesc ubioru. I tak jak nie ubralabym jedwabnej bluzki, zeby sie potarzac po trawie, tak do tego celu uzyje taniej bawelny.