dla pocieszenia- ja też przezywam podobne uczucia-chyba tak już musi być:)
Wersja do druku
U nas od kilku dni jest podobnie. Myślę, ze to jednak kwestia idących zębów. Chusty? może trochę przyzwyczajają do większej ilości bodźców (w dodatku z bezpiecznej perspektywy w ramionach mamy). czasem mam wrażenie, ze Bianka w domu , w leżaczku, czy na macie edukacyjnej po prostu się nudzi. W chuście na spacerku jest znacznie więcej atrakcji - zwłaszcza od kiedy odkryła, ze jak się do kogoś uśmiechnie, to ludzie to odwzajemniają.
no tak, chciałabym ją móc nosić częściej po domu, ale Hania zazdrosna i cały czas coś chce ode mnie. Często więc szybko, szybko małą na leżaczek, żeby starszej w czymś dogodzić, pomóc. Teraz Marta siedzi mi na kolanach, stuka w klaw., ja piszę jedną reką, a ona jojczy!!! A dwa zębule wyszły, może idą kolejne??
Dz iękidobre Kobiety za słowa otuchy!!!!
acha, no i próbowałyśmy się zamotać właśnie, jeszcze gorzej, tak się wyginała z jękiem, że dałam spokój. Cóż, niech jojczy....
Wiesz, to chyba ta niemożnośc rozdwojenia się tak człowieka wkurza... Jak obaj mi chłopaki wyją to tez mi się szybko cierpliwość kończy, duuuuużo szybciej niż jak tylko jeden czegoś potrzebuje... Kurczę ja bym 4 chciała, ale nie mam pojęcia co się robi jak 4 dzieci czegos chce :P Chyba na jakieś lekcje poglądowe się musze zapisac do naszych forumowych mam :D
Pocieszył mnie Twój wątek Wika i wypowiedzi dziewczyn, bo już myślałam, że z moją małą też ostatnio jest coś nie tak... Zachowuje się tak, że najlepiej jakbym spędzała przy niej 24 h na dobę i to cały czas poświęcając jej wyłączną uwagę. Buczy wiecznie dzień i noc, chodzę już na rzęsach prawie z niewyspania. Ale pocieszam się, że w końcu kiedyś nadejdzie ten piękny dzień i wyśpię się w nocy - pewnie za jakieś parę latek :mrgreen:
A, i nie chcę nawet myśleć co będzie jak ząbki zaczną jej wychodzić :roll:
Mi też się nie wydaje, żeby to wina chusty była!
I pamiętam, że kiedy Zośce zęby pierwsze dwa zęby wychodziły to akurat byłyśmy w szpitalu (mała miała zapalenie płuc)- czyli była ze mną właściwie bez przerwy. Było takich kilka dni (zwłaszcza jeden), kiedy ja gdzieś wyszłam na zajęcia, a ona z Tatą została (dodajmy, że zawsze wszystko umiał przy niej zrobić). Przychodzę za jakieś 2,5 godziny a tu koszmarnie wkurzony Tata i mówi: "Zabierz ode mnie to dziecko" A Zośka wyje tak, że masakra!
2 dni później pojawiły się zębulce i było naprawdę lepiej!
Może to to?
Oby!
Życzę cierpliwości!
A buczenie- straszne! Mam koleżankę która kiedy jej siostrzeniec tak się zachowuje nazywa go Buczysław-Buczek! ;)
ja w takich chwilach to sie ciesze, ze mam chuste - bo byly takie tygodnie, ze bez chusty bym NIC w domu nie zrobila doslownie. ale to okresy mijajace :) jak juz naprawde mysle, ze dluzej nie dam rady z tym jeczeniem i na mnie zwisaniem calymi dniami, to mi sie dziecko zmienia przewaznie na takie, co to samo przez 1,5 h siedzi i sie bawi jedna skarpetka na przyklad :)
a na teksty rodziny: "bo ja przyzwyczaisz, bo sie tak nauczy, nie chce w wozku bo ja nauczylas" ogluchlam juz dawno - moje dzieccko ja znam najlepiej, i widze, czego ja ucze, a co jest odpowiedzia na jej potrzeby :)
hehehe jakbym czytała o Pyzie - od trzech dni (dokładnie od środy) nie pozwala się odłożyć i jeśli już łaskawie się zgadza, to koniecznie mama musi trzymać za rękę. Ale mnie to nie męczy, wręcz przeciwnie, nie lubiłam tych dni, w których była "samodzielna" i nie dawała się nosić - brakowało mi wtedy naszej bliskości. (przeraża mnie fakt, że kiedyś będzie ważyła tyle, że nie dam rady targać jej w szmacie...)
zresztą mam nadzieję, że do niedzieli jej nie przejdzie - przynajmniej będzie spokojna na targach :D muszę tylko nauczyć się w końcu plecaczka bo czasami bym chciała herbatę wypić a nie wyobrażam sobie manewrów czajnikiem w zasięgu rączek Pyzy...
idealnie w temacie moja wczorajsza rozmowa w punkcie xero:
poszłam wyrobić wizytówki, facet sprawdza dane, czyta, że chusty i się pyta, czy to takie do noszenia, bo się właśnie z żoną zastanawiają nad zakupem... mają synka 7-miesięcznego, który nie daje się odłożyć, ciągle chce być przy mamie. a ze starszakiem w ogóle nie mieli takiego problemu ;)
no i widzisz Wika? jesteś w o tyle lepszej sytuacji, że Ty chustę już masz :D
U mnie to samo jak Uleńka widzi łóżeczko to histerii dostaje no ale czasami muszę ją odłożyc w bezpieczne miejsce:( czasami zabawi się sama na podłodze ale nie długo no chyba że przy niej siedzę. Synka nie nosiłam w chuście ale za to na rękach całymi dniami więc czy z chustą czy bez moje dzieci uwielbiają być noszone i już. Tylko ja czasami juz wymiękam:(
Moim zdaniem, odsetki od noszenia ;) to się kasuje ;) jak dziecko ma mniej więcej rok. Moja panna jest ostatnio bardzo samodzielna (za wyjątkiem czasu walki z zębami :D ) :) Tak że życzę odrobinę cierpliwości, a potem już tylko będziesz się upajać efektami chustowania :)
My właśnie w ten etap marudzenia i miałczenia wchodzimy - i oczywiście:twisted: usłyszałam że to przez ciągłe noszenie na rękach - ale ja nawet nie komentuje ani nie tłumaczę że bzdura totalna - bo niby co? mam pozwolić dziecku leżeć i płakać w samotności?
Ja nawet nie wiedziałam że mam tyle cierpliwości w sobie i wytrzymuje te płaczące chwile, bo mój mąż po kilku minutach albo mi dziecko oddaje albo ucieka i sie złości, bo nie wytrzymuje tych jęków. Przecież taki maluszek nie umie powiedzieć co mu dolega, a może go brzuch boli, a mąże dziąsełka swędzą - ja się nie przejmuję tym gadaniem i poprostu biorę na ręcę albo w chustę i przytulam i noszę. I mam wszystkich w nosie.
Nasi znajomi mający o dwa miesiące starsze dziecko, mają to szczęście że ich dziecię nie płacze tylko leży i zajmuje sie swoimi sprawami. Mój małżonek troszku im zazdrości tego spokoju, ale ja wtedy mu mówię, że nasz syn przynajmniej okazuje swój charakter i emocje a nie leży jak kłoda. Troszku to pomogło :omg:
To ja tak trochę "naukowo" wtrącę :) Może to pomoże zrozumieć co nieco? bo myślę, że jak tak ogólnie się wie, w jakim okresie rozwoju jest aktualnie dzieciaczek i co tam sobie przeżywa, to łatwiej to zaakceptować i dostosować się do jego potrzeb :P Tak przynajmniej sądzę i mi to pomagało w chwilach słabości...
Większość z was ma dzieci w podobnym wieku (w okolicach 5-6-7 miesiąca), a w tym właśnie okresie dziecko zaczyna dostrzegać, że ono i mama to dwie osobne osoby. Do tej pory psychicznie przeżywało siebie i matkę jako jedność - taki stan zwłaszcza łatwo zauważyć zupełnie w początkowych miesiącach, kiedy zaspokaja się każdą jego potrzebę natychmiastowo i czasami mama może mieć wręcz poczucie, że nie istnieje jako jednostka, nie liczy się jako osoba. No ale jak już teraz dzieć zaczyna odróżniać siebie od mamy, to pojawiają się w związku z tym różne lęki i obawy (tzw. lęk separacyjny), a co za tym idzie nasila się potrzeba bycia blisko z mamą, jako sposób radzenia sobie z tym lękiem :) Oczywiście każde dziecko jest inne i tym samym inaczej może to przechodzić, dlatego jedno nie sprawia takich "trudności", a inne nie schodzi z rąk... :roll: Ja bym nie winiła chusty, a wręcz przeciwnie - doceniłabym, zwłaszcza w TYM okresie :cool:
Nie wiem, czy tyle wam wystarczy, bo jeszcze można szerzej popsychologizować, ale chyba nie ma aż takiej potrzeby. Jeśli się mylę, to pytajcie :mrgreen:
No i Bodzia wie,co robić! Fajnie,że tak do tego podchodzisz:-)
Dodam tylko,że takie dzieci,które tylko leżą i nie płaczą też wcale nie są "mniej kłopotliwe"( wrr...jak to brzmi), czasem taki maluszek nie woła i nie wyraża swoich potrzeb,ale to wcale nie znaczy,że ich nie ma.Polecam lekturę "Mądrych rodziców" i www.przytulmniemamo.pl o takich "cichutkich" dzieciach.
Ja chyba wolę moje "jojczydła",które wymagały ciągłego kontaktu.Za to teraz mega otwarte ludziki.A Wojtek przed chustą spieprza,aż się kurzy od kiedy zaczął chodzić.Teraz to ja chodzę i "jojczę",żeby się dał ponosić łobuz:ninja:
Matko-Wiko dasz radę!Masz chustę i NASZE wsparcie:hello:
Niestety mam dokładnie to samo od ponad pół roku - i te same komentarze słyszę....i czasem już zaczynam wierzyć że to od chusty.,....ale potem myślę że ona po prostu taka jest taki ma charakter....widocznie więcej uwagi i ciepła niż Oliwia potrzebuje.....poza tym za jakiś niedługi czas wydorośleje a ja jeszcze będę tęsknić za tym 'uwiązaniem' :D
Ja też oguchłam :ninja:
choć dziwi mnie momentami niezłomność i gotowośc takich osób do nawracania na ich jedyną i słuszną drogę...I kreatywność w wymyślaniu argumentów które mają porzeć ich tezę...
Tylko ja nijak nie rozumiem na czym polega ta wygoda usypiania w wózku, na które się traci mnóstwo czasu i które zupełnie nie na moje nerwy jest... Chyba, że ta przewaga że dziecia już nie trzeba odkładac, bo innej nie widzę...
I czym się różni przyzwyczajenie dziecka do usypiania na rękach od usypiania w wózku? Bo na jedno i drugie trzeba poświęcić czas...