wedle mojej wiedzy na dziś - nikogo nie należy tak wiązać, jeśli chce się wiązać zdrowo :)
wedle mojej wiedzy na dziś - nikogo nie należy tak wiązać, jeśli chce się wiązać zdrowo :)
Acha. A chustoMT z pasami będącymi połami chusty też jest niewskazane? http://galeriaagrafka.blogspot.com/2...iz-panama.html
Planowałam coś takiego dla córki, jak nabędzie magiczną umiejętność siadania. A tu zonk.
Wybór chusty/wiązania/nosidła zawsze będzie wypadkową tego, co uważamy za najlepsze dla dziecka oraz aktualnych możliwości osoby noszącej i noszonej - to oczywiste :)
Co mogę napisać o hybrydzie? Była szyta na wymiar dla mojego nieodkładalnego, kolkowego dziecka. To był mój kompromis, bo sytuacja była dla mnie bardzo trudna. Przeznaczona miała być na szybkie akcje, typu podanie starszakowi zupy itp. Miała wymiary podobne do Marsupi. Zamówiłam taką ze stosunkowo cienkimi pasami, chociaż wypełnionymi. Boki miała uszyte podobnie jak nosidło Storcha - ze sznurkami, które ją ściągały na długość. Mi się nie sprawdziła, o czym Ci kiedyś pisałam. Maks wylądował w niej w wieku 2,5 miesiąca i jej nie zaakceptował. Nie żałuję. Jakoś daliśmy radę bez niej (czyli zostaliśmy przy szmatach).
Gdybym czuła jeszcze kiedyś taką konieczność, zamówiłabym nieco inną. Przede wszystkim:
1. byłoby to chusto-MT
2. z NIEwypełnionymi pasami (żadnymi - nawet biodrowym). Prawda jest taka, że jeśli mowa o maluszku, wypełnienia dodają tylko gabarytów. Nie są potrzebne, a sprawiają, że nosidło robi się toporne i gorzej dostosowuje się do malucha.
Moim zdaniem jest to sensowna alternatywa.
Chusto-MT będzie lepsze. Masz tam jednak materiał skośno-krzyżowy, czyli nosidło w pewnym zakresie pracuje jak chusta.
Dla maluchów fajny jest Didytai, tylko drogi upiornie :(
No zonk, bo tymi pasami przyklejasz dziecko do siebie - większe ryzyko rozjechanej żaby. Większym dzieciom może to nie przeszkadza, ale z niemowlętami byłabym ostrożna.
Takie wiązanie ma dla mnie jedną zaletę - ciut lepsza stabilizacja boczna dziecka + rączki nie wypadają z nosidła i nie wiszą jak u... innych naczelnych ;) (osobiście nie znoszę tego, a taki, niestety, urok nosideł i sama się z tym męczę).
Możliwość ruszania łapkami to dla mnie akurat zaleta. Spróbuj zapakować do chusty dziecko, które macha tymi łapeczkami jak wiatrakami i co ja je ułożę na żabę, to ona je prostuje albo podwija pod siebie :roll:
Spać mi nie daje ten temat. Nastawiałam się na szycie chustoMT za parę miesięcy, a teraz sama nie wiem, co lepsze :hmm: Coraz trudniej mi spacyfikować małą podczas wiązania chusty i to się zaczyna robić nieciekawe.
upewnijmy się, że wszystkie mamy tę samą definicję chustoMT ;)
dlaczego, ach dlaczego dopiero się dowiedziałam, że pasy w mt prowadzi się pod nóżkami? :duh::duh::duh:
przepraszam za OT, ale czy ktoś mógłby przekierować mnie do wątku o poprawnym wiązaniu mietków? takim ogólnym, jeżeli jest... albo strony jakiejś ze zdjęciami?
dzięki Ci, o dobra kobieto :mighty:
a wątek oczywiście przyklejony :duh: czułam, że coś jest nie tak, ale nie pomyślałam o tym, że puszczanie pasów po nóżkach jest niepoprawne :duh: bo przecież zawsze jak widziałam dziecko zawiązane w mt to tak szły (po przeliczeniu moje zawsze=2)
i nie przeszkadzam już, musiałam się wyżalić tylko
To ja mam dwa pytania:
1) czy jak wiążąc na plecach prowadzę pasy pod nóżkami, to mogę je tam skrzyżować, poprowadzić do przodu i zawiązać tybetanem? Mówię tu o starszym niemowlaku, powiedzmy 7+. Sporo nosiłam w bondku na plecach i wiem z praktyki, że to wiązanie pod pupą jest dla mnie bardzo niewygodne, pasy mają tendencję do zjeżdżania mi z ramion mimo sznureczka do związania.
2) Jeśli rozważyć takie MT z pasami w poły chusty krzyżowane na pupie i dziecko w 2x z wyjętymi rączkami, to chyba rozkład sił jest dość zbliżony? Zaznaczam, że bynajmniej nie zamierzam trzymać się kurczowo wersji z prowadzeniem nad nóżkami, tylko chcę zrozumieć problem. Wiem, że w 2x jest dość szerokie odwiedzenie, ale myślałam, że to wiązanie dla starszych dzieci jest ok.
gieniu, dobrze zauważyłaś - pozycja dziecka w nosidle (np. MT) jest podobna do pozycji dziecka w 2x. Szerokie odwiedzenie + słaba stabilizacja boczna. Dlatego są to opcje dla dzieci, które przynajmniej siadają.
Aczkolwiek dodam, że moim zdaniem uszyty na miarę MT jest lepszy niż 2x, w którym poły chusty mają tendencję do uciekania na boki i jest jeszcze trudniej zapanować nad odwiedzeniem. W nosidle masz choćby tę zaletę, że panel ma szerokość stałą...
Co do Twojego pierwszego pytania - zakończenie wiązania tybetanem stwarza ryzyko podwieszenia dziecka za doły podkolanowe. Zamiast "klasycznego" tybetana widzę tu dwie opcje:
1. zawiązanie węzła normalnie na brzuchu i dopiero w drugiej kolejności zrobienie tybetana z pozostałej części pasów,
2. grubsza apaszka służąca do zbliżenia do siebie pasów naramiennych. Piszesz, że "sznureczek do związania" nie pomógł. Może za słabo związałaś? :hmm:
Właśnie to mnie zastanawia. Czytałam wątek, w którym Ania Nogajska to opisywała dla plecaka prostego. Podkreślam, że moje pytanie dotyczy MT wiązanego tak, jak każe mi. czyli pasy nie krzyżują się na pupie, tylko idą pod nóżkami i w klasycznej wersji kończą się węzłem pod pupą. Jeśli zamiast zawiązać pod pupą je tam skrzyżuję i z przodu zawiążę tybetan, to też zawieszam dziecko za kolana?
Sznureczek w bondolino z pewnością nie był zawiązany za słabo, niemal wyrywał szlufki. To nosidło ma koszmarnie szerokie i toporne pasy. W noszeniu na brzuchu jest jeszcze ok, ale na plecach to bondek za wygodny nie jest właśnie przez te pasy i sposób ich wiązania. Kiedyś zawiązałam go tak, jak się (nie)wiąże mt, czyli skrzyżowałam pasy na pupie i było wygodniej dla mnie (a dla dziecka to trudniej ocenić).
A że zamierzam przesiąść się na nosidła, jak wiek i rozwój córki na to pozwolą, to będę was tu dręczyć :ninja:
Tylko wątek już zupełnie na inny temat zjechał.
gieniu, co do sznureczka/apaszki - złapałabym nią całe pasy, aby odciągnąć je od pach. Nie wiem, czy piszę jasno :)
W każdym razie ja, gdy zamawiam nosidło na wymiar, zawsze zwracam uwagę na to, żeby pasy nie były za szerokie. Mam wąskie ramiona i pasy zwykle mi przeszkadzają. Związanie ich zazwyczaj pomaga. To samo mam z chustami.
Co do podwieszenia dziecka - załóż nosidło i sama sprawdź najlepiej :) Chodzi o to, w jakim kierunku biegną pasy, które, jak by nie było, wychodzą SPOD nóżek, prawda? W tybetanie idą do góry, a gdy wiążesz na brzuchu - poziomo.
To nosidło to ja dopiero uszyć planuję. Za jakiś czas, jak mała usiądzie. Obecnie czytam i myślę na temat. Ale i tak po namyśle doszłam do tego, że masz rację Pat, lepiej będzie związać pasy. Bo tak prawdę mówiąc, to chyba dość trudno byłoby utrzymać właściwe napięcie pasów przy wszystkich przełożeniach potrzebnych do tybetana. I tak jak piszesz, trzeba związać całe, rozwiązanie z bondolino jest dość kiepskie.
A teraz mam kolejne pytanie. Wydaje mi się tak na czuja, że jak panel ma zaszewki na pupę, to miednica dziecka jest mniej przyciśnięta do rodzica, więc żabka nie jest taka rozplaszczona. Dobrze rozumuję?
Z moich doświadczeń wynika, że pozycja dziecka w nosidle nie zależy od obecności zaszewek, tzn. można uzyskać taką samą pozycję dziecka w nosidle z oraz bez "pupowpadek". Są zwolennicy i przeciwnicy rozwiązania z zaszewkami. Według zwolenników "pupowpadki" ułatwiają wpadnięcie pupy w worek utworzony z panelu nosidła, co ma niby poprawiać zgięcie. Warto jednak pamiętać, żeby nie przedobrzyć. Jeśli pupa dziecka wpadnie zbyt głęboko, robi nam się to samo, co w tybetanie, czyli dziecko siedzi na kości krzyżowej i jest podwieszone za doły podkolanowe.
Zaszewki nie są złe, ale dla mnie mają one przede wszystkim znaczenie estetyczne - niewielkie zaszewki sprawiają, że panel ładnie się układa na dziecku, nie marszczy się po bokach itp.
Nie ma się co czarować - nosidło zawsze da gorsze parametry zgięciowo-odwiedzeniowe. Taki ich urok. Powiedzmy, że mają inne zalety ;)