Zamieszczone przez
franada
Po 5mc względnego spokoju i samych miłych komentarzy zaczęło się:
"Jak Cyganki w tobołku. Nie wiedzą, że kręgosłup się psuje" - takie rzucone mimochodem, że niby nie do mnie.
Dziś mężowi się oberwało, że tak nie wolno, że "ja mam lekarzy w rodzinie i tak nie można nosić, że to nie zdrowe", że najlepsze takiego pólleżące z rączką (chyba chodziło o fotelik) :duh:
A wczoraj F. płakała u męża na plecach (chyba niedopita była) i pan za nami wrzeszczał: "Myśleć, trzeba myśleć, a nie dziecko na plecy...". Czy coś takiego.
Generalnie najgorzej jest jak płacze w chuście. Mam wrażenie, że wtedy wszyscy sądzą, ze dlatego, że siedzi w chuście :hide:
A kilka dni temu miałam pogawędkę z panią w autobusie. Córka dostawała kręćka, pojękiwała, chciała wszystko macać i wyleźć z chusty (bo była już zmęczona, a w autobusie musiałam siedzieć) i pani mi mówi: "Co, pewnie do wózka by chciała?" - po czym patrzy na załadowany plecakiem, pudełkiem z wentylatorem i kilkoma innymi wózek - "O, nawet się tam nie zmieści" :lol: