Zobacz pełną wersję : O ręczniku...
Idziemy sobie dziś z dziewczynkami na spacer, pogoda piękna, słońce, błękit nieba, jednym słowem "złota polska" nagle za nami tup, tup, tup i zaczepia nas starsza pani:
- ten ręcznik z tyłu to tak specjalnie pani ma?
- hmmm... wie pani z dziećmi nigdy nie wiadomo co się przyda :lol:
tak na marginesie chusta ciemna była (la paz) i my tak pod kolor się zestroiłyśmy i naiwnie myślałam że ładnie wyglądamy....
O naiwności :lool:
Ale muszę przyznać, ze pięknie wybrnęłaś :thumbs up:
podobna sytuacja :
idziemy z Anią ( córką mą) dwie dumne matki - ja z Frankiem w nairobie w kieszonce, ona z misiem w nairobie lalkowym.. lato, upał wielki, srodek miasta - zaczepiają nas dwie zakonnice zapytać o drogę..
na koniec pytają - czy nie wygodniej by nam było wracajac z basenu ręczniki w torbie nosić, bo tak możemy je zgubić....
do dziś nie wiem czy to na serio mówiły czy nie ;)
ja zazwyczaj słyszę
"oj żeby pani tego szaliczka nie zgubiła" :lol:
czukczynska
07-10-2008, 19:34
Oj,żeby wiedziały ile takie ręczniczko-szaliczki kosztują... :roll:
węgielek
07-10-2008, 20:46
za mna pani krzyczy ostatnio: - Pani, chustka pani z tylu wisi!
spod kurtki. :hide:
Wczoraj kiedy na szybko wsadzalam Orlando na plecy w Wola Park, a wsadzalam go do MT, jedna pani do mnie podbiegla i zaczela malego podtrzymywac pod pupka, gdy ja wiazalam pasy :omg: Biedna martwila sie, ze dzieci wypuszcze na te twarda podloge!. Ja sprawnie wiaze MT... ale jak widac na pani nie zrobily wrazenia moje umiejetnosci motania MT... kobita byla przerazona, ze zrobie krzywde dziecku... zupelnie obca kobita z na pewno dobrym sercem :wink:
Linda nie zliczę ile razy mi ludzie, nawet bliscy chcieli dziecko podtrzymywać przy wiązaniu na plecach. Zwłaszcza, że Zuza to typowo chustowy osobnik, który po wrzuceniu na plecu automatycznie przyjmuje żabkę i sama się trzyma, więc na spokojnie sięgam sobie po chustę, a wszyscy lecą z paniką w oczach dziecko mi podtrzymywać.
O! i przypomniało mi się jak jakiś czas temu wieszałam pranie i miałam Zuzkę na plecach, pod balkonem szedł jakiś pan, stanoł i zapytał czy nie trzeba mi jakoś pomóc i to z wielką troską. Na początku nie skumałam o co w ogóle mu chodzi. Pewnie pomyślał, że w akcie desperacji nie mając co zrobić z dzieckiem sama wymyśliłam sobie taki przeraźliwy patent. :lol:
W sumie dobrze, że ludzie chcą pomóc. Ja z kolei zauważyłam, że jakoś bardziej się garną do pomocy, jak mam Zosię w chuście, niż w wózku. Drzwi mi chcą przytrzymać np, miłe to chociaż wcale niepotrzebne. Za to jak jestem z wózkiem, na ogół muszę się męczyć z drzwiami sama. :roll:
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.