Zobacz pełną wersję : Czemu mężczyźni mówią nie?
Mój mąż nosi od samego początku, uwielbia! Był czas ze wolał chusta niż nosidlo marsupi, teraz na równi lubi chuste i MT.
Rozmawiamy sobie czasem o noszeniu, forum - mówię mu dziś o chustomsmach na ekorodzicach, ze często kobiety się żalą, ze mąż nie nosi, ze ewentualnie nosidlo. T na to, ze nie rozumie i pyta: "ale właściwie co Ci mężowie mówią, ze czemu nie?"
No własnie, co mówią?
Bo T. stwierdził ze może trzeba męskie warsztaty, bo boja się głownie ze nie potrafią, a z umiejętnością wiązania nikt się nie rodzi i trzeba przekonać.
Faktycznie lek? Niechęć? Niewygoda? Obciach?
margaretka
26-05-2011, 21:16
cytuję mojego m.: "niewygoda, łatwiej jest mi wsadzić Gabi w wózek, a chusta wydaje mi się trochę kłopotliwa":omg:
bardzo ciekawy temat, bo ja jakoś nie rozmawiałam z m. o tym do tej pory... może dlatego, że całymi dniami ja jestem z Małą, on tylko z doskoku po pracy i jak stwierdził, że mu noszenie nie pasuje - po prostu nie wnikałam...
malutk_a
26-05-2011, 21:56
moj mowi nie bo nie. namawialam go ale nie i kropka. przykro mi troche no ale nic na sile mam tylko nadzieje, ze jak przyjdzie testowe ergo i mt to sie da namowic
moj tez mowil nie bo nie ale jak sie kiedys dal jednak namowic to wyszlo szydlo z worka. Pozwolil wreszcie zeby mu mloda zamotac ale tylko na plecach bo wtedy mogl palic ustawiajac sie rzecz jasna pod odpowiednim katem do kierunku wiatru :bduh:
Pozwolil wreszcie zeby mu mloda zamotac ale tylko na plecach bo wtedy mogl palic
Pozwalasz palić przy dziecku?
moj tez mowil nie bo nie ale jak sie kiedys dal jednak namowic to wyszlo szydlo z worka. Pozwolil wreszcie zeby mu mloda zamotac ale tylko na plecach bo wtedy mogl palic ustawiajac sie rzecz jasna pod odpowiednim katem do kierunku wiatru :bduh:
Trochę mi szczęka opadła i nie chce wrócić na właściwe miejsce. Ja, dorosła, nie trawię, gdy ktoś pali w promieniu kilkunastu metrów jak nie więcej...
Trochę mi szczęka opadła i nie chce wrócić na właściwe miejsce. Ja, dorosła, nie trawię, gdy ktoś pali w promieniu kilkunastu metrów jak nie więcej...
ale jaki ono ma na to wpływ? :P
nie skomentuję więcej, bo obiecałam sobie, że nie będę tu burd robić...
...tak często jak kiedyś...
mój M mówił, że to OBCIACH, ale teraz już nosi;) jak do lasu idzie.... hehehe, chociaz tyle:)
U mojego Starego prosta sprawa; to facet, któremu wiecznie gorąco, wiecznie jest spocony. Nawet przy trzaskającym mrozie On potrafi narzekać, że się spocił :o.
W tej sytuacji nawet raz bąknął o zamotaniu się, ale bez przekonania i ja też nie naciskałam, z uwagi na dobro obopólne; ojca i syna :wink:...
Uwielbia przytulać, nosić na rękach i wariować z Dzieciakami, tak więc potrzeby bliskości dzieciowo- tatowe zaspokojone :-).
A ja... lubię nawet swój monopol na chustonoszenie :ninja:.
nie, nie pozwalam palic przy dziecku i co z tego? :-?
jedyne co wywalczylam, bedac jeszcze w ciazy, to palenie na balkonie zamiast w domu a do tego, ze moje dziecko smierdzi po tym jak ojciec go przytuli niestety musialam sie przyzwyczaic :|
a jesli chodzi o w/w sytuacje kiedy to dal sie zamotac na plecach po to zeby moc sobie potem zapalic to chyba wystarczajaco jasno napisalam, ze ustawiony pod odpowiednim katem do wiatru aby dym nie lecial w strone dziecka.
Ja Cię przepraszam, ale to czy się stanie z wiatrem, czy pod wiatr z takiej odległości nie robi już żadnej różnicy.
Nie napiszę, co takie "środki ostrożności" dają, bo się nie będę wyrażać. No może poza uspakajaniem sumienia palaczy.
chustowanie jest czymś naturalnym. Całe rodzicielstwo bliskości wydaje się być powrotem do natury, to tradycji. A tradycyjny podział ról jak wiadomo jest taki, że kobieta z dzieckiem na plecach idzie w pole i kopie ziemniaki, albo obiera te ziemniaki i gotuje, albo zamiata. A mężczyzna idzie na polowanie. Czy ktoś widział rycinę pokazującą wojowniczego mężczyznę w społeczności pierwotnej, który ma na sobie przytwierdzone dziecko ???:ninja:
Winoroslinka
26-05-2011, 23:08
kierunek wiatru nie ma znaczenia. Mowi to dziecko palących rodziców. Mama nie musi przy mnie palic aby po wizycie u niej wszystko śmierdziało papierosami, podejrzewam wiec ze wewnętrznie tez wszystko tym jedzie.
Ale do tematu: dla mnie chusta to nie tyle wygoda co bliskość, kontakt z dzieckiem. Nie zawsze mi wygodnie, bo juz teraz ciezko itd. Ale nosze bo uwielbiam ją mieć blisko. Podejrzewam (choc to tylko hipoteza) ze dla wielu ojców moze to być obojętne bo wlasnie, niewygodnie. A wiadomo ze instynkt macierzynski a tacierzynski to dwie rozne sprawy i objawiaja sie w roznych potrzebach emocjonalnych. Faceci (tu oczywiscie generalizuje) mniej nastawieni sa na czulosc, dotyk etc. bardziej na nawiazanie kontaktu "racjonalnego" z dzieckiem.
To sa moje obserwacje na grupie niereprezentatywnej.
Ale moj maż nosi ;) Po prostu nie naciskalam w ogole, nic nie gadalam, przyszedl kiedys i powiedzial "zawiąż mi ją" - ale nie jest typem wielkiego pieszczocha, wiec moj mąz jest wyjątkiem potwierdzajacym powyższą regułę ;)
edit: IzaBK wlasnie przeczytalam co napisalam no wlasnie o cos takiego mi chodzi!!!!!
ech, myslicie, ze ja o tym nie wiem? tez jestem dzieckiem palacych rodzicow a sama nie pale. Wiem, ze nie jest to sytuacja idealna ale mimo wszystko mysle, ze w momencie gdy dziecko siedzi od strony, z ktorej wieje wiatr to nie jest biernym palaczem (nie chodzi mi o smrod, ktorym ubranie, wlosy i skora ojca jest przesiaknieta). Nie bez potrzeby chyba mysliwi zachodza zwierzyne od zawietrznej.
Zreszta cale noszenie mojego malza ograniczylo sie niestety do tego jednego epizodu. Tak - napisalam niestety bo uwazam, ze mimo wszystko powinien nosic wlasnie ze wzgledu na bliskosc, ktora noszenie daje, a ktorej i jemu i dziecku brakuje bo spedzaja ze soba zdecydowanie za malo czasu...
edit: naklamalam :hide: przypomnialam sobie wlasnie, ze kiedys probowal jeszcze raz wsadzic mloda w ergo
misunderstanding
26-05-2011, 23:33
mój chce nosić, ale mówi "nie".. bo dla niego te chusty zbyt skomplikowane, nie umie motać, ale według mnie to lenistwo i zwykła wymówka.
nie wiem, czy tylko mówi, że chce nosić, czy rzeczywiście chce. dziś odebrałam Manducę, zobaczymy, czy rzeczywiście będzie nosił, bo nosidło miało być dla niego. ;)
pauladuch
26-05-2011, 23:38
Mój M też stwierdził że nie bo nie. On w czymś takim nie będzie nosił :lol: Pokładam nadzieję w ergo. Ale za to mnie zachęca przy każdej okazji żebym malutką motała :)
Z elastyczną nie było problemu, 2x też ok. Jakoś go przeraża kieszonka, kangurek czy wiązanie na plecach (na to nie chce nawet patrzeć, jak ja to robię) - uważa, że jak jest jakieś wiązanie, które się wykonuje jedną ręką podtrzymując dziecko, drugą coś tam dociągając, to to trochę niebezpieczne jest. Może o to facetom chodzi? Choć jak małą bierze na ręce to z nią cuda wyczynia :D
mój z przodu nosi w chuscie z tyłu w mt bo boi sie ze zle zamota chuste i mu dzieć wypadnie a teraz hasło sezony"wygodniej jak ty je nosisz"(obie:duh:)
pewnie ze wygodniej jemu
mnie też ze ne wózeka ale 2 to już tyjko w domu spacer to chusta+wózek
IzaBK a może, wiec męskie warsztaty potrzebne, zwłaszcza ze w sumie mężczyźni już polować nie musza ;)
Decyla, no własnie mój T. strasznie dopytuje czemu, ale częściej tatusiowie noszą na barana np, co dla mnie jest straszne, bo jakoś tak dziecko nietrzymane.
W sumie T. wrzucił mała na plecy wcześniej, bo ja się bałam. Ale wrzucił, nie nosił. Teraztez na plecach w MT głownie.
A w sumie monopol tez fajnie, można dowolne chusty, a tak jakoś mi glupo różowe kupować ;)
Wiewiórka
27-05-2011, 08:09
Myślę, że u wielu mężczyzn panuje przekonanie, że chusta jest babska, a jak mają nosić to w nosidełku, pewnie dlatego panowie częściej decydują sie nosić w ergo czy mt. Mój mąż zamotać sie raczej nie da, ale w mt ponosi, w ergo pewnie jeszcze chętniej (ale nie mamy). Przy Liwii zanim nauczyła sie chodzić wolał ją nosić w torbie Infanta niż wozić w wózku (pewnie dlatego, że nie chciał go znosić z 2 piętra), więc potencjał ma. Zobaczymy jak się syn urodzi, może uda się go zamotać, bo na dzień dzisiejszy uważa to za pomyłkę (pewnie dlatego, że to skomplikowane i że będzie mu za gorąco).
z chustą był ból,bo to bardziej mnie szlag trafiał jak on zaczynał się brać do motania.. :P:lol:
no bo nie robił tego tak jak ja.. :lol: a na wszelkie rady wyszczerzał zęby i warczał:lool:
tak więc jakoś sobie darowaliśmy,ale teraz przy mt jest w porządku,pokazałam mu raz i nie ma problemu.(przy tuli też sobie radził)
Nosi jak ma czas czyli jak nie siedzi w robocie,albo jak zostaje z małą kiedy ja idę zdobywać sprawności w szkole;)
A tak pomyslalam sobie, ze moze dam zdjecie ;) Smo jeszcze nie bylo na swiecie, wlasnie zakupilismy elastyka od znajomych, ktorzy uczyli nas wiazac i taki byl efekt:
http://dl.dropbox.com/u/329807/Zdj%C4%99cie0016.jpg
wiem, słabo dociągnięte i bokiem do świata :P
pewna_mama
27-05-2011, 09:56
A ja myśle ze to jest tak: jakaś cześć mężczyzn do niemowląt woli się nie zblizac, bo są przekonani o swojej niezgrabnosci i kontakt z dziećmi nawiązują gdy one się robią podobne do człowieka czyli zaczynaja chadzac na własnych nogach. Jakaś czesc mężczyzn nie lubi się tak jak my kobiety wyróżniać, a nie da ukryć, ze reKcja na chuste jest wciąż zdziwienna. I kolejna rzecz są na pewno mężczyźni zaangażowani w ojcostwo od samego początku, ale najczęściej gdy zaczyna płakać oddają je matce. Nie dziwie się, bo gdybym nie miała piersi to tez bym nie wiedziała jak uspokoić placzace dziecko. Mój M jest cudownym ojcem, ale nie nosi bo nie lubi gapienia się, boi się ze nie bedzie sobie mógł z nią poradzić, gdy zacznie płakać, no nie przepada za spacerowaniem. Ja idę na spacer w chuscie a on gotuje obiad i jest git. Każdemu to co lubi :)
A tak pomyslalam sobie, ze moze dam zdjecie ;) Smo jeszcze nie bylo na swiecie, wlasnie zakupilismy elastyka od znajomych, ktorzy uczyli nas wiazac i taki byl efekt:
http://dl.dropbox.com/u/329807/Zdj%C4%99cie0016.jpg
wiem, słabo dociągnięte i bokiem do świata :P
aaaaaaaaaa :lool::lool::lool:
sheena zdjecie mistrz :D żeby moje dały się tak zamotać...
moj mąż nosi Igiego w chuscie od poczatku, fakt, ze my nosimy prawie tylko w domu, bo spacery to moja dzialka jak m. pracuje i wtedy Igi jest w wozku. Ale w domu motamy oboje i mezowi to nawet prawie lepiej wychodzi (no prawie :P). U nas wciaz jest tylko kieszonka, ale z poczatku byla tez kołyska i właśnie on sobie z nią radził. Mnie to totalnie nie wychodzilo i po pol godziny myslalam ze dziecie wypadnie, malo brakowalo a rzucilabym chuste w kat do czasu az zacznie siadac. Igi, nie chusta :ninja:
mój w elastyku, to by ponosił, bo nie ma problemu wg niego z "zamontowaniem" dziecka. Ale Mała już za ciężka, poza tym i tak głównie ja ją noszę. On woli na rękach...:duh:
jadorota
28-05-2011, 12:10
A wczoraj dziewczyna przyszła uczyć nas wiązań do domu i byłam taaaaka dumne, że małż każde wiazanie po trzy razy ćwiczył:) Przekonuje się chłopina, bo widzie, że jak Maniek ma jakieś foszki i płacze, to w chuście od razu usypia. Urodzony chuścioszek :)
Magdailena
28-05-2011, 12:18
cytuję mojego m.: "niewygoda, łatwiej jest mi wsadzić Gabi w wózek, a chusta wydaje mi się trochę kłopotliwa":omg:
bardzo ciekawy temat, bo ja jakoś nie rozmawiałam z m. o tym do tej pory... może dlatego, że całymi dniami ja jestem z Małą, on tylko z doskoku po pracy i jak stwierdził, że mu noszenie nie pasuje - po prostu nie wnikałam...
Ja słyszę dokłądnie to samo.
Genralnie, mi nie zależy aby mój maż nosił w chuscie, nie chce, to nie, jego sprawa. NOsi se na rekach albo wozi w wózku wozi i on, i Wojtek sa zadowoleni, wiec nie widzę problemu.
Mój M. chyba ze dwa razy na spacer po parku wybrał się w ergo, ale tylko dlatego, że musiałam dłużej zostać w pracy a pies domagał się wyjścia. Za trzecim razem już wolał szarpać się z wózkiem i smyczą:duh:. Podobno go kręgosłup od noszenia bolał, dlatego wybrał mniejsze zło. Ale w górach to z małą w ergo śmigał aż miło i jeszcze się cieszył, że to nie ciężkie turystyczne, w z którym obok zasuwał kolega z 12 - kg córą :lol:.
Mój mąż i moje dziecko w dwupaku - bezcenne :) Nosił w każdej chuście, którą mu podsunęłam, a ostatnio robił furorę na lotnisku w tęczowej hybrydzie.
Ale ostatnio ma focha, bo mamy na stanie ergo i chustę 4,2, z której nie zawiąże kieszonki... a on woli chustę i zła żona go skrzywdziła... muszę mu pokazać 2x i siodełko normalnie, bo strasznie mu się przykro zrobiło... "Bo ergo podociągane pod ciebie i nie chcę ci zabierać, a chusta za krótka..."
Może go to zmobilizuje jakoś, żeby nauczyć się innych wiązań :P Chociaż ergo mu nie zabieram, słowo :P
A z noszeniem problemu nie miał, wręcz był zachwycony, z dumą zasuwał na spacer z dzidzikiem centralnym deptakiem Opola :P
A mój przeszedł metamorfozę :ninja:Na początku dał się zamotać w przypadku wyższej konieczności. Potem nie chciał o tym słyszeć. Później nie miał wyboru bo dziecior się darł jak wściekły a mnie w domu nie było. :lol: No i wykombinował jakieś dziwaczne wiązanie (ale młody się uspokoił, więc ok). A teraz pokochał bondka i się awanturuje, że ja sobie dziecko często noszę i on chce.:twisted: Czyli przerobiłam chłopa na swoją modłę.:twisted::ninja:
Mój jako pierwszy nauczył się wiązać (no, jednocześnie się uczyliśmy, ale jemu szybciej zaczęło wychodzić) i na samym początku nosił więcej. Z synkiem inaczej - bo zazwyczaj on przejmuje starszą (też do nosidła, i to na brzuch, bo woli - inna sprawa, że nie potrafi wrzucić na plecy), a ze mną młodszy, więc i ja go niosę, choć oczywiście ileś razy i tata. Ale...
jak idziemy na spacer - starsza na nóżkach albo na rowerze - już automatycznie biorę chustę i zaczynam motać - jak dzisiaj - po raz pierwszy na propozycję, że jednak mąż poniesie (młodzieniec waży już pewnie ponad 11 kg) powiedziałam, że wolę sama, bo denerwuje mnie jak bardzo niedbale mota i wiązanie o kant potłuc.
Chyba muszę nad sobą popracować, i nad relacją między moimi panami, bo synek i tak jest straszny mamin-synek.
panthera
29-05-2011, 00:18
a mój nosi i lubi nosić. w elastyku nosił bez problemu, teraz w ergo i mt, chusto-mt. chusty wiąże tylko testowe i przyznaje wprost że nie chce wiązać na co dzień bo mu się nie chce. A że teraz mamy bunt chustowy - są z Maćkiem zgodni i rządzi ergo - nawet ja się musiałam przestawić... mam nadzieję chwilowo :)
poza tym mąż umie zawiązać tylko kieszonkę...no i plecak prosty. 2x tylko przy podawanych na bieżąco instrukcjach, o innych wiązaniach nie chce słyszeć.
Problem polega na tym, że często nic nie mówią ;)
W przypadku mojego męża chyba jednak chodzi o tempo wiązania, o to, że wydaje mu się to nieekonomiczne - stąd zresztą rezygnacja z chust na korzyść nosideł, które wydają się być prostsze w obsłudze.
klusiecka
29-05-2011, 09:10
cytuję mojego m.: "niewygoda, łatwiej jest mi wsadzić Gabi w wózek, a chusta wydaje mi się trochę kłopotliwa":omg:
bardzo ciekawy temat, bo ja jakoś nie rozmawiałam z m. o tym do tej pory... może dlatego, że całymi dniami ja jestem z Małą, on tylko z doskoku po pracy i jak stwierdził, że mu noszenie nie pasuje - po prostu nie wnikałam...
Mój nosi, czasem ale woli wózek bo JEMU jest łatwiej, faktycznie duży silny facet bez problemy zniesie wózek i z 4 pietra i wniesie z powrotem.
Genralnie, mi nie zależy aby mój maż nosił w chuscie, nie chce, to nie, jego sprawa. NOsi se na rekach albo wozi w wózku wozi i on, i Wojtek sa zadowoleni, wiec nie widzę problemu.
A nie, to spoko :) Mnie właście zastanawia, bo czesto widzę stwierdzenia "a niestety mój nie chce nosić", "bardzo żałuję, że mąż nie nosi" i bardziej tu mnie ciekawi - czemu mówią nie :)
Ale widzę, że większość da się namówić ;) Fajnie :) Tomka czeka nauka plecaka, bo 2x, ale plecy zazwyczaj w mietku, nie miał okazji trenować.
Mnie właście zastanawia, bo czesto widzę stwierdzenia "a niestety mój nie chce nosić", "bardzo żałuję, że mąż nie nosi" i bardziej tu mnie ciekawi - czemu mówią nie :)
Może dlatego, że natura ich jednotorowo ukształtowała? Mąż, chwaląc się po raz pierwszy z udanego spaceru w ergo na zakończenie dodał: "tylko na koniec miałem problem... bo nie wiedziałem, czy najpierw buty ściągać, dziecko z nosidła wyciągać czy psu łapy wycierać" :twisted:. Może ci "nienoszący" nie potrafią zadecydować, czy najpierw zdjąć buty w przedpokoju czy rozmotać dziecia?
No własnie, co mówią?
Mój uznał, że niemęsko wygląda (był nawet na warsztatach i nauczył się wiązać naplecach) i że woli MT niż chustę. OK, dla m nie nie ma sprawy uszyłam MT i nosi.
Może ci "nienoszący" nie potrafią zadecydować, czy najpierw zdjąć buty w przedpokoju czy rozmotać dziecia?
Hmmm, to co najpierw zrobić? :)
Jest jakaś szkoła w temacie?
A ja myśle ze to jest tak: jakaś cześć mężczyzn do niemowląt woli się nie zblizac, bo są przekonani o swojej niezgrabnosci i kontakt z dziećmi nawiązują gdy one się robią podobne do człowieka czyli zaczynaja chadzac na własnych nogach. Jakaś czesc mężczyzn nie lubi się tak jak my kobiety wyróżniać, a nie da ukryć, ze reKcja na chuste jest wciąż zdziwienna. I kolejna rzecz są na pewno mężczyźni zaangażowani w ojcostwo od samego początku, ale najczęściej gdy zaczyna płakać oddają je matce. Nie dziwie się, bo gdybym nie miała piersi to tez bym nie wiedziała jak uspokoić placzace dziecko. Mój M jest cudownym ojcem, ale nie nosi bo nie lubi gapienia się, boi się ze nie bedzie sobie mógł z nią poradzić, gdy zacznie płakać, no nie przepada za spacerowaniem. Ja idę na spacer w chuscie a on gotuje obiad i jest git. Każdemu to co lubi :)
ja bym dodała jeszcze jeden, prozaiczny powód. do dobrego, sprawnego wiązania potrzebne są jakby nie patrzeć zdolności manualne. a mężczyźni w dużej mierze są jednak gorsi w te klocki, mogą się frustrować, że im wiązanie nie wychodzi.
Nie mam problemu z M - zawsze lepiej Mu kieszonka wychodziła niż mi :)
Ale dziwie się czasem argumentom Waszych - że niemęska chusta? Nie pasuje? Itp?
To dać takiemu do obejrzenia zdjęcia Muchy z forum!!! Powinny dać do zrozumienia...
A u nas zupełnie na odwrót. Mąż zaczął pierwszy nosić w chuście, długo nosił znacznie więcej niż ja (usypianie itd.) i o wiele lepiej wychodziło jemu to motanie niż mnie - mobilizował mnie tym do ćwiczeń, i gdyby nie on, pewnie bym synka w chuście nie nosiła. A teraz często pyta, czy na spacerze byliśmy w chuście czy z wózkiem:) no i oczywiście zawsze wybiera chustę, gdy wychodzi z małym:thumbs up: Taki to mi się mąż trafił:love:
nowa_aleksandria
31-05-2011, 12:50
mój mąż uwielbia nosić. nie jest jeszcze mistrzem motania, ale się stara. zachwala wszystkim chustę, czerpie z tego przyjemność. ostatnio powiedział "już się zupełnie wyleczyłem z wózka" :)
i męski jest, chusta do ramoneski, chusta do kaszkietu...
https://fbcdn-sphotos-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc6/248970_10150261213081075_561241074_9274184_5454432 _n.jpg
A własnie, mnie się jeszcze przypomniało, na targach Mother&Baby było coś ze właściwie chusta to jedyny konieczny element wyprawki. Wracamy już z targów, a T. " no w sumie to racja, bo na wyjazd wanny nie bierzemy, mocnika nie, koca nie, tylko chuste" :) coś w tym jest
Nowa_Aleksandria ślicznie! :)
mój mąż niestety nie chce nosić, docenia chustę ale w moim wykonaniu. Zawsze pilnuje żeby chustę zabrać jak się wybieramy na dalszy spacer wózkiem. Chusta jest dla niego gwarantem ukojenia płaczącego małego.
W sumie to nie przytoczył konkretnych argumentów na nie, muszę go docisnąć - niech się wytłumaczy :ninja:
Mój mąż też niestety nie nosi i nie chce :( i też to wina neistety potliwości :( Może mu Perspiblock kupić ? :ninja: mi w chuście szczególnie teraz megagorąco, więc jego nawet nie namawiam...
Moj chetnie nosi w ergo nosidle bo to klik klik. A na chuste zawsze medzil ze to trudno ze on nie umie ze to wiazanie za skomplikowane. Powiedzial kiedys ze jakby to nie bylo tyle suplania to moze i by nosil. A nosidlo chetnie zaklada :) coz taki typ. Aaaa mowi jeszcze ze dziecku u faceta nie wygodnie bo poduszki z piersi nie ma na brzuchu, a na plecach to on sie w zyciu nie nauczy wiazac.
Odkąd Lauron stała się bardziej "plecaczkowa" nosi w MT. Jakoś boi się plecaka, choć powtarza, że musi sie w końcu nauczyć ;)
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.