Zobacz pełną wersję : a wózkiem nie łatwiej...
gabi0308
19-04-2011, 11:57
w mojej miejscowości nie spotkałam jeszcze chustującej mamy wiec ludzie patrzą na nas jak na kosmitów ( hi hi hi nawet chusta zielona). od kiedy zrobiła się ciepło spacerki odbywają się w chuście:backcarry:. dziś zostałam zaczepiona przez każdą spotkaną na drodzę osobę: a czy Pani tak wygodnie; a to dziecko tak wisi; a wózkiem nie jest łatwiej. mam już dość tłumaczenia- chyba sobie sprawię kartkę z napisem NAM TAK WYGODNIE :). tylko jedna sąsiadka zna się na rzeczy: "moja Ania (mieszka za granicą) też tak mota swoją Lenkę, ale Zuzia to już główkę ładnie trzyma"
eeee norma... ja to się tak do tego przyzwyczaiłam, że jak mnie nikt nie zaczepia to sama to robię :mrgreen: ostatnio na placu zabaw zaczęłam rozmawiać z inną mamą a po chwili ,pomimo że byłam wózkiem zaczęłam opowiadać o chustach i wyciągnęłam nosidło z torby żeby pokazać jak zawiązać i jeszcze zaprosiłam na spotkanie klubu kangura :ninja: zaczynam się zastanawiać czy wszystko ze mną w porządku :rolleye:
A u mnie odwrotnie :D Kasjerka w markecie dla biednych ;) dzisiaj mi całą teorię chust wyłożyła: że synek (tu akurat nie miała racji) ma dobrą pozycję i jest ciepło i słyszy bicia serca mamy i że mogę spokojnie zakupy zrobić (no ba!)
gabi0308
19-04-2011, 15:40
żeby nie być sama, próbuję namówić do chustowania moja kolezankę, która niedawno urodziła, ale jakoś marnie mi idzie
żeby nie być sama, próbuję namówić do chustowania moja kolezankę, która niedawno urodziła, ale jakoś marnie mi idzie
Ja ostatnio spotkałam sąsiadkę, która przed porodem mówiła, że będzie chustować i ja się zaoferowałam że jej pomogę się nauczyć motać. Minęło pół roku, ja wyszłam z Idalią w chuście a ta pchała dysząc wózek i opowiadała, że ona nie potrafi chusty zawiązać. No to się spytałam, czy nie wpadło jej do głowy spytać koleżanki mieszkającej klatkę obok.... Zbiesiła się i poszła....
Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez chusty już... zwłaszcza przy dwójce małych dzieci. Idalię zachustowałam, wzięłam Nelę, piłkę i grałyśmy sobie przez godzinę w nogę, biegałyśmy po górkach etc. Z wózkiem bym tego nie zrobiła, a Nela miała tyyyyyyle radości http://forum.montignac.com.pl/images/smiles/rolleyes.gif
margaretka
19-04-2011, 16:39
Mój teść za każdym razem, jak wychodzimy z domu pyta: "a wózkiem nie byłoby ci wygodniej?". Na początku tłumaczyłam, ale po kilku miesiącach słysząc wciąż to samo pytanie kilka razy dziennie, dałam sobie spokój, odpowiadam: "nie!" i idę dalej:D Może troszkę niegrzecznie z mojej strony, tylko nie mam już cierpliwości...
w ogóle jak juz ktos zauważa korzyści chust, to nie wchodzi mu do głowy, ze nosić mozna dla samego noszenia, dla przyjemności, dla więzi z dzieckiem. Kiedyś wychwalałam chusty przed koleżanką, że super, wygoda, bliskośc i w ogóle, a ona mi, ze tak, ale ja mam 2 dzieci, więc jest to przydatne, ona ma jedno, więc na razie tego nie potrzebuje, ze radzi sobie z wózkiem. I tak słyszę od wielu ludzi, ze przy dwójce to tak, chusta może sie przydać, ale przy jednym? pO CO?
misunderstanding
19-04-2011, 21:59
nie łatwiej i jest taki specjalny temat "reakcje otoczenia na chusty" ;)
Wiewiórka
19-04-2011, 22:01
ciekawie jak wygodnie było jej pchać zimą wózek przez zaspy śniegu:ninja:
w ogóle jak juz ktos zauważa korzyści chust, to nie wchodzi mu do głowy, ze nosić mozna dla samego noszenia, dla przyjemności, dla więzi z dzieckiem. Kiedyś wychwalałam chusty przed koleżanką, że super, wygoda, bliskośc i w ogóle, a ona mi, ze tak, ale ja mam 2 dzieci, więc jest to przydatne, ona ma jedno, więc na razie tego nie potrzebuje, ze radzi sobie z wózkiem. I tak słyszę od wielu ludzi, ze przy dwójce to tak, chusta może sie przydać, ale przy jednym? pO CO?
"Żeby się przekonać, to musisz spróbować" głosiła niegdyś stara reklama. A oni, biedacy, nie spróbowali:wink: .
gabi0308
20-04-2011, 10:18
śmieję się sama do siebie jak sobie przypomnę wczorajsza wieczorną rozmowę z sąsiadką.
S: o widzisz ty w chuście a ja mam w domu nosidełko to Ci pożyczę, to Zuzi będzie wygodniej"
Ja: ale nam tak wygodnie, dziękuję
S: ja próbowałam chustę, ale nie umiem tego wiązać a w nosidełku to mój siedzieć nie chciał
Ja: ba, bo w chuście dziecku wygodniej itp, itd
i dalej się śmieje
julcia87
20-04-2011, 21:25
w ogóle jak juz ktos zauważa korzyści chust, to nie wchodzi mu do głowy, ze nosić mozna dla samego noszenia, dla przyjemności, dla więzi z dzieckiem. Kiedyś wychwalałam chusty przed koleżanką, że super, wygoda, bliskośc i w ogóle, a ona mi, ze tak, ale ja mam 2 dzieci, więc jest to przydatne, ona ma jedno, więc na razie tego nie potrzebuje, ze radzi sobie z wózkiem. I tak słyszę od wielu ludzi, ze przy dwójce to tak, chusta może sie przydać, ale przy jednym? pO CO?
Taaak, też to widzę. Nie mieści się ludziom w głowach po prostu, że chcę mieć małego przy sobie. Tak samo mi koleżanka odpowiedziała, ona ma dużą pomoc dziadków, to nie potrzebuje chusty, ja to co innego, bo sama. A ostatnio babce się w głowie nie mieściło, po co ja go noszę, skoro on lubi w wózku (!? ) Widzę po tym na jakie myślenie wobec dzieci mamy ukierunkowane społeczeństwo niestety :(
Magdailena
20-04-2011, 21:37
Tylko po cim w takim razie te dzieci są potzrebne?
Bo ja mam czasami wrażenie, ze duża czesc rodziców chce, aby dziecko pól dnia spało,. było grzeczne i -bron Boze nie przeszkadzało. To po co im?
julcia87
20-04-2011, 21:44
Kochana, był osobny wąteczek już, właśnie pod tytułem "po co oni mają dzieci?" Lub coś w tym stylu ;)
Moja teściowa ciągle mi głowę suszy, że wózka nie mamy. Tzn. mamy, ale on stoi u moich rodziców (na wsi) i Młoda w zimie w nim sypiała na dworze. W mieście jest mi niepotrzebny, a nawet by przeszkadzał. Ale teściowa jakoś tego nie może zrozumieć. Chyba myśli, że ja specjalnie w chuście noszę, żeby nikt Młodej nie dotykał, bo w wózku to bym musiała dawać wszystkim ją wozić :lol: Nie jest w stanie kobieta pojąć, że moje dziecko wózka nie znosi od maleńkości, a ja nie widzę żadnego powodu, żeby ją do jazdy w nim zmuszać. I na ten argument ostatnio usłyszałam, że "trzeba ją nauczyć, bo tak nie może być" :bduh:
a ja Wam powiem, że spotykam się z pozytywnymi komentarzami u siebie (miasto, w którym noszę tylko ja i namówiona przeze mnie koleżanka) i to właśnie najwięcej od starszych osób:
"ale mu dobrze i cieplutko tak przy mamusi"
dużo osób się przygląda, gdy idą w grupie czasem coś skomentują między sobą. ale tylko raz mnie zaczepiła osoba (bezdzietna), żeby się czegoś więcej dowiedzieć. ja czasami liczę na to, że mnie matka z dzieckiem w wózku zaczepi. nie zdarzyło się. a często na twarzach widzę zdziwienie: "ej, po co się tak męczysz kobieto".
fakt: robi się coraz ciężej i nie wytrzymam dłużej niż 2 godziny nosząc synka, ale nie wyobrażam sobie załatwienia spraw na mieście z wózkiem i nie chodzi o niedogodności takie jak brak podjazdu, ale raczej brak kontaktu z dzieckiem, gdy np. załatwiam sprawę w banku. a tak mogę od czasu do czasu buziaka dać Szymciowi lub opowiedzieć mu, co tu się w tym dziwnym budynku odbywa(: spacer to samo, tylko chusta. w ogóle wózek taki bezosobowy mi się wydaje. czasem mam wrażenie, że chodzi się z wózkiem, a nie z dzieckiem na spacer(:
gabi0308
08-05-2011, 10:51
im częściej ludzie widzą mnie w chuście tym mniej się dziwią. Byłamostatnio z dzieciakami w przedszkolu odwiedzić koleżanki z pracy a tu jedna z pań mi mówi, że tak właśnie się teraz dzieci nosi bo w telewizji to widziała. Aż serce rośnie :)
mamaslon
08-05-2011, 11:57
eeee norma... ja to się tak do tego przyzwyczaiłam, że jak mnie nikt nie zaczepia to sama to robię :mrgreen: ostatnio na placu zabaw zaczęłam rozmawiać z inną mamą a po chwili ,pomimo że byłam wózkiem zaczęłam opowiadać o chustach i wyciągnęłam nosidło z torby żeby pokazać jak zawiązać i jeszcze zaprosiłam na spotkanie klubu kangura :ninja: zaczynam się zastanawiać czy wszystko ze mną w porządku :rolleye:
buahahah...ale sie usmiałam !!! mam tak samo :D:oops:
ja slysze, ze za pare lat bede na kregoslup narzekac :roll:
steffburton
09-05-2011, 14:10
I na ten argument ostatnio usłyszałam, że "trzeba ją nauczyć, bo tak nie może być" :bduh:
koniecznie musisz ja nauczyc. kto to widzial zeby dziecko jezdzic nie umialo. we wozku. no!
ja przyznam ze nosze glownie dla wygody. przy czym moja wygoda oznacza brak placzu we wozku rowniez. pamietam jak mama probowala mi uczyc dzieciaka ze ma wozkiem jezdzic i ze nie bedzie na jakniecie wyciagany z wozka. pogonilam :P
ale moj wozek lubilam nawet - duuzy, pakowny, i przede wszystkim uzywany wylacznie w opcji dziecko twarza do mamy. bo i pogadac mozna, bo od razu widze kiey cos nie tak. teraz w spacerowce mam problem, bo przez ruch uliczny czesto nawet pogadac z dzieckiem nie moge. no.
O, ja też tylko w opcji "twarzą do mamy". Lubię miec kontakt ze swoim dzieckiem; po prostu lubie na nie patrzeć :-)
Ale czasami odzywa się we mnie jakiś głupi (?) wyrzut sumienia, że zamykam dziecku pole widzenia, że jakby siedziało przodem, toby lepiej wszystko widziało przed sobą, lepiej poznawało świat. Więc czasami go przekręcam twarzą do świata. Przeważnie nie na długo, bo zaraz mi po pierwsze niewygodnie, po drugie nie widzę dziecka i źle mi z tym. Mąż tez nie znosi prowadzić wózka twarzą do świata - wiec najczęściej Ignacy spogląda na nas.
Nawet lubię wózek. Zawsze lubiłam długie spacery po parku i po mieście z wózkiem (w pierwszych miesiącach - po 3-4 h chodzenia, mały spał; to były czasy ;-) u nas wózek w użyciu nawet częściej niz chusta lub mt.
Ale chusta super rzecz jest, w pewnych przypadkach niezastąpiona. Wszystkie pikniki i ogniska za miastem, w lesie, nad jeziorem, nad morzem itp. zaliczyliśmy bez wózka. Obecnie zamiast chusty uzywamy mt, i sprawdza się świetnie tam, gdzie wózek nei daje rady - w ciasnym sklepie, na cmentarzu, w lesie lub na innym nierównym terenie, lub jak sie wybieramy do kogoś i nie chcemy mu zagracać wózkiem klatki schodowej czy przedpokoju. Bierzemy też do wózka, bo jak małemu się znudzi siedzieć w wózku (chociaż lubi), to ładujemy go na plecy, a pusty wózek pchamy przed sobą :-) A czasem jak mnie po prostu nachodzi na to, żeby być z dzieckiem blisko (dla samej bliskości), to go biorę bez żadnego obiektywnego powodu.
Generalnie myślę, że nie trzeba się zamykać na jeden jedynie słuszny środek transportu. Każdy ma swoje plusy i przydaje się gdzie indziej. Grunt, żeby korzystać z tych środków zgodnie z potrzebami dziecka, nie na siłę "bo tak trzeba", "bo tak jest modnie".
smellson
09-05-2011, 18:07
Diuszesa, ja tez mam zawsze chustę w wózku i często wózkiem jadą zabawki na plac zabaw oraz klamoty córci z przedszkola, a Jeremek w kółkowej się tuli:)
a a'propos tematu to ja spotykalam się z pozytywnymi reakcjami i komntarzami w stylu :ale mu tam dobrze, taki przytulony do mamy:)
aha, i ja też mam opcję opowiadania o chuście wszem i wobec, przypisuję sobie zasługę zachustowani przynajmniej dwóch sąsiadek:D oraz krzewienia idei chustowania podczas łowickiego półmaratonu (aż na stronie głównej byliśmy z synkiem wyeksponowani i sam burmistrz udekorował go honorowym medalem:)
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.