Zobacz pełną wersję : 'Żyjemy wbrew naturze'- znalezione na o2 ;)
Genowefa
11-09-2008, 23:17
Wszystkim mamom ale głównie młodym, młodziutkim..
"Żyjemy wbrew naturze
2008-09-10 12:20
Po ulicy idzie trzydziestopięcioletnia kobieta owinięta barwną chustą, spod materiału widać pucołowatą twarzyczkę dziecka i tłuste nóżki. Dziecko uśmiecha się i zagaduje do matki. Kiedy mijają grupę dwudziestoletnich dziewczyn - obwieszonych srebrną biżuterią, z uszami pełnymi kolczyków, w glanach i ostrym makijażu - wszystkie one zaczynają jak na komendę zachwycać się dzieckiem w chuście. Gdyby mogły, przytuliłyby je do piersi.
Czas zabawy, czas pracy
Kiedy dziewczyna ma osiemnaście lub dwadzieścia lat, ogląda się za wszystkim dziećmi na ulicy, patrzy, jak matki karmią niemowlęta, i coś w niej krzyczy, że powinna robić teraz to samo. Jest jednak inaczej, nie ma dziecka ani rodziny. Przygotowuje się do zdawania egzaminu maturalnego lub chodzi na jakieś wykłady, które umożliwią jej potem znalezienie dobrej pracy. Po studiach okazuje się, że dobrej pracy nie ma, ale ona dalej ogląda się za dziećmi na ulicy. Instynktownie szuka towarzystwa młodych matek. Żeby zdobyć pracę, zapisuje się na dodatkowe kursy i rozpoczyna kolejne studia. Kiedy je kończy, zaczyna pracować na jakimś podrzędnym stanowisku w firmie konsultingowej. Przykłada się do pracy, dzięki czemu awansuje i na jakiś czas zapomina o dziecku. Zegar biologiczny jednaka tyka i gdzieś około trzydziestki ona ma już pewność, że chce mieć dziecko. Tylko z kim i jakim kosztem? Trzeba by porzucić pracę i zostać w domu, a kto zarobi na dom i na dziecko? Nie spotkała jeszcze odpowiedniego mężczyzny, wszyscy wydawali się jej nieodpowiedzialni i niedojrzali, tacy chłopcy. Oni nie nadają się do bycia ojcami, do tego potrzebny jest ktoś wyjątkowy. W końcu poznaje kogoś takiego, ma wtedy trzydzieści pięć lat, on jest rozwodnikiem, dobrze zarabiającym dyrektorem jakiejś spółki. Winna rozwodu była żona, która go nie rozumiała. Decydują się na ślub i na dziecko, które rodzi się dwa lata później, bo trzeba było poczekać ze spłatą kredytu, wiadomo, że człowiek nie może być przesadnie obciążony płatnościami, jeśli chce wychowywać potomka. Przy porodzie ona ma więc 37 lat. Dziecko rodzi się zdrowe, ale po powrocie do domu okazuje się, że on nie ma w ogóle czasu dla niej ani dla maleństwa, jest zapracowany, ciągle w drodze, ciągle gonią go interesy. Ona siedzi całymi dniami sama i choć kocha swoje dziecko, chciałaby wrócić do pracy, bo myśli, że tam znajdzie spełnienie. Czasami przypomina sobie, jak to było, kiedy przyglądała się młodym matkom, które karmiły swoje dzieci w parku. Teraz też widzi takie matki, one są od niej młodsze o piętnaście, siedemnaście lat; kiedy będą w jej wieku, ich dzieci będą kończyły ogólniak. Gdy sobie to uświadamia i patrzy na swoją kruszynę, chce jej się płakać. Najlepsze lata zostały za nią. Teraz jest już tylko obawa o maleństwo i myślenie o tym, jak to będzie, kiedy przyjedzie starość.
- Jeśli dziś miałabym coś doradzać młodym dziewczynom - mówi Julia, 40 lat - powiedziałabym im, żeby nie marnowały czasu, żeby nie zawracały sobie głowy żadnymi studiami, kursami czy czymś podobnym, żeby urodziły dziecko, kiedy mają osiemnaście lub dziewiętnaście lat, i żyły szczęśliwie, ze swoim chłopakiem, który może i jest trochę niedojrzały, ale tak naprawdę kto w dzisiejszych czasach dojrzał do rodzicielstwa? Niechby sobie razem wychowywali to dziecko i zarabiali pieniądze gdzie popadnie, nie myśląc o głupstwach typu: przyszłość, emerytura, kariera. To wszystko jest nieważne. Nigdy bowiem nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, a nasze plany rewiduje przypadek lub opatrzność - jak kto woli. Kobieta spełnia się w rodzinie i nie da się tego zmienić. Można się tylko oszukiwać. Dziewczyny, które mają po dwadzieścia lat, tak bardzo pragną dziecka, że chciałyby je mieć z byle kim, niestety często w pobliżu nie ma nawet tego "byle kogo". Uważam, że naszym życiem nie rządzi zdrowy, naturalny rytm narodzin i śmierci, rządzą nim absurdalne zasady wymyślone nie wiadomo przez kogo. Żyjemy w rytmie spłacanych kredytów, w rytmie pensji, która przychodzi na konto co miesiąc, w rytmie urlopów, które trzeba gdzieś spędzić. Nie ma tu miejsca nie tylko na refleksję, ale i na nas samych. Oddaliśmy władzę nad sobą ciemnym siłom, których nie znamy."
http://www.chusty.info/forum/viewtopic.php?t=7469
:)
no nie wiem.
mi w wieku 18 lat nie dzieci były w głowie.
nie oglądałam się na pewno za nimi.
i na pewno nie byłabym wtedy lepszą matką niż teraz.
Mi też się wydaje, że do macierzyństwa trzeba dojrzeć ...
Genowefa
11-09-2008, 23:24
http://www.chusty.info/forum/viewtopic.php?t=7469
:)
pff :D nie widziałam,że to było i jak to teraz skasowac.. :lol:
Genowefa
11-09-2008, 23:45
Do mnie tekst przemówił baaaardzo. Moi rówieśnicy skończyli właśnie 2 rok studiów... I nie potrafię się już z nimi dogadac ('ci' mi nie działa :lol:) żyjemy w zupełnie innym świecie, odbieramy na zupełnie różnych falach. Oni mi tu o zaliczeniach, a ja, że muszę na stragan, bo mi facet przynosi specjalnie warzywa niepryskane na soczki dla małego 8)) Ja mam za sobą rok studiów, pracę, życie na własną rękę, dziecko. A oni.. studiowali i ciągle studiują.. :) Jedyni moi znajomi i przyjaciele są w przedziale 28- 55 lat :D :D I przyznam, że miałam chwilowy kryzys, jak mnie napadła zgraja starych znajomych. Jeden na infie w jęz ang, dziennie na polibudzie, druga prawo, dziennie na uniwerku, trzecia prawo, czwarta dwa kierunki, inny też dwa kierunki, inna koleżanka farmacja itp.. a i taki Piotrek gdzieś na Karaibach czy Hawajach, na wakacje wyjechał i też studiuje jak ten pierwszy infę w jez ang. Tak stałam, słuchałam ich z siatami w rękach (w jednej szczepionka dla małego), akurat z apteki wychodziłam.. i wtedy to ja poczułam się ta gorsza. Zastanawiałam się wtedy czy lepsza ich droga czy moja.. Cały dzień się nawet zastanawiałam :) No i doszłam do wniosku, że nie mogło byc przecież inaczej, że tak czuje że żyje, spełniam sie, robie to co kocham, co mnie interesuje, każda moja częśc ciała żyje i oddycha pełną piersią. Moje życie; takie nieschematyczne; jest piękne, kolorowe i tyle w nim miłości teraz :) I taki artykuł był mi potrzebny :) Pomimo, że wcześniej doszłam do tych samych wniosków co autorka, bo dlatego chciałam miec dzidziusia :D ale i tak był mi teraz potrzebny, żeby mi to przypomniec :)
Nie lubię ogólnień, również takich jak w tym artykule. Choć u mnie akurat się zgadza ;)
Wyszłam dość wcześnie za mąż, miałam 22 lata, i byłam na 4 roku studiów dziennych. Dwa lata później zostałam mamą, a i tak czułam, że to za późno. Teraz planujemy kolejne dzieci, niestety z różnych względów urodzę je już po 30-ce, i wiecie jestem tym przestraszona. Nie chcę ranić, ani krytykować dziewczyn, które w tym wieku, lub później zostają mamami, piszę tylko o sobie. Dla mnie jest to za późno. Czuję, że może mi się już nie chcieć wracać do pieluch. Boję się jak mój organizm zniesie ciążę. Nie uważam, że teraz jestem bardziej przygotowana do macierzyństwa niż 5 lat temu, czy nawet 10.
wanderluster
12-09-2008, 00:16
Pomimo, że wcześniej doszłam do tych samych wniosków co autorka,
Tyle, że to facet pisał - Rafał Majchrzak się podpisał.
Ja nie rozumiem, po co się tak wpychać ludziom w życie i wytykać - już pora, za wcześnie, za późno. Każdy obiera swoją drogę i wątpię, czy żałuje.
A ten kawałek jest dla mnie zupełnie nieautentyczny:
"Teraz też widzi takie matki, one są od niej młodsze o piętnaście, siedemnaście lat; kiedy będą w jej wieku, ich dzieci będą kończyły ogólniak. Gdy sobie to uświadamia i patrzy na swoją kruszynę, chce jej się płakać."
Znam kilka matek, które z różnych powodów mają dzieci koło 50. Żadna z nich nie płacze z tego powodu :) Raczej przeżywają drugą młodość!
A mit dzieciństwa... No cóż, kiedyś ludzie jako szesnastolatkowie byli dorośli, ale umierali mając lat trzydzieści parę ;)
Genowefa
12-09-2008, 00:19
Pomimo, że wcześniej doszłam do tych samych wniosków co autorka,
Tyle, że to facet pisał - Rafał Majchrzak się podpisał.
o, a napisane jakby przez kobietę :D
Jak dla mnie - zupełne przekłamanie. Nie znam osobiście nikogo i sama też tak nie miałam, żeby w wieku około-maturalnym myśleć o dziecku. A nawet później. Ani na studiach, ani po studiach dzieci mieć nie chciałam, nigdy nikomu do wózka nie zaglądałam. Ba, będąc już w ciąży nie zwracałam uwagi na cudze dzieci, w autobusie odwracałam głowę gdy jakieś mnie zaczepiało. Denerwowały mnie po prostu.
Moja mam urodzila mnie beda na pierwszym roku studiow dziennych, moj tato byl swiezo upieczonym lekarzem, pomagali im dziadkowie, ale i tak wiem, ze bylo im ciezko. Moi rodzice podrozowali po Europie (poczatek lat 70tych), a ja zawsze kazde wakacje spedzalam z babcia nad morzem. Pamietam jak bardzo tesknilam za mama, potem gdy ona wracala i przywozila mi jakis prezent, bylam na nia obrazona. Pierwszy raz pojechalam za granice razem z rodzicami gdy mialam 8 lat. Czesto wypominalam mamie, ze mnie ze soba nie brala, ale potem zrozumialam, ze 20 paro letni ludziom nalezalo sie troche radosci z podrozy, ze jechanie pod namiot z maltukim dzieckiem, podrozowanie autostopem z takim dzieckiem, nie byloby dobrym pomyslem. Jako dziecko mlodej mamy mam z nia swietny kontakt, jestesmy sobie bardzo bliskie, codziennie rozmawiamy, czesto sie widujemy, lubimy razem pojsc na zakupy, do kina.
Ja natomiast mialam Savane 2 tyg przed swoimi 28 urodzinami, bylam juz po studiach. Orlando urodzilam w wieku lat 39, teraz gdy mam skonczone 40 lat i porownuje swoje macierzynstwo z macierzynstwem mojej mamy, to widze, ze dla mnie lepiej bylo miec pierwsze dziecko ciut pozniej. Gdy moja mama miala 40 lat, byla matka 18 latki :) Nie wyobrazam sobie bycia mama w wieku 18 lat, gdy skonczylam 18 lat i bylam swiezo po maturze wyjechalam do UK i tam uczylam sie samodzielnosci.... A ile bledow popelnilam na tej drodze....to juz zupelnie inna historia.
pewnie większość mam 30 letnich, będzie twierdziła, że dziecko w późniejszym wieku to jest to, tak jak i te koło 20 cieszą się, że zostały mamami wcześnie. Znam oba rodzaje matek, te młodsze to częściej z wpadek i muszę przyznać, że wśród moich znajomych mamy 20 letnie dużo lepiej i łatwiej radzą sobie ze swoim macierzyństwem, czym jestem strasznie zdziwiona, bo zawsze słyszałam, że to dojrzałe kobiety mają więcej cierpliwości, emocjonalnie są bardziej stabilne i mają lepsze warunki. A tymczasem trzydziestokilku letnie mamy z mojego otoczenia bardzo ciężko znoszą swoje macierzyństwo. Jedna z nich po dziesięciu latach małżeństwa na każdym spotkaniu wspomina, jak to było cudowinie zanim pojawił się jej synek, jak to z mężem podróżowali, pili rano kawkę na tarasie itp. I tak za każdym razem. Druga natomiast w ogóle nie potrafi sobie dać rady, dziecko płacze, to ona siada i płacze razem z nim, dostała odemnie chustę i mimo, że bardzo chciałaby nosić, boi się sama wsadzić do niej dziecko. Po dwuch miesiąchach bycia mamą, powiedziała mi, że nigdy wcześniej nie było jej tak ciężko, mimo, że jej mama pomaga jej kilka godzinn dziennie.
A moje znajome młode mamy? Obie mają średnią sytuację finansową i mieszkaniową, jedna studiuje, opiekuje się chorą babcią i nie ma żadnej pomocy ze strony rodziców. A mimo to, świetnie daje sobie radę, całymi dniam biega z mała w chuście na uczelnie, na zakupy do lekarza z babicią, do tego jeszcze robi jakieś projekty plastyczne i słowa skargi z jej ust nie słyszałam. To samo moja 20 letnia kuzynka, mieszka na wsi, mąż całymi dnaim pracuje w lesie, a ona z dzieckiem ogarnia gospodarkę. Niesamowite są te dwie dziewczyny. I w życiu bym nie powiedziała, że mogą sobie w dużo cięższych sytuacjach radziś o wiele lepiej niże te starsze, już wykształcone z własnymi domami i samochodami. choć to pewnie tylko zbiego okoliczność, że akurat wśród moich znajomych młodsze mamy wychodzą na plus.
Ja od siebie dodam, ze teraz beda dojrzala mama mam wiecej energii, wiecej cierpliwosci niz gdy po raz pierwszy zostala mama w wieku lat 28....
Ja teraz mam 28 lat i też mam więcej cierpliwości niż wówczas, gdy rodziłam swoją pierworodną 4,5 roku temu :D
No i idąc tropem przysłowia, że "Każda pliszka swój ogonek chwali", powiem że najlepiej zostać mamą po raz pierwszy (a także drugi i trzeci) pomiędzy 20 a 30 rokiem życia :wink:
A ja myślę, że to nie kwesta wieku ale dojrzałości do macierzyństwa/ojcostwa.
Znam i dziewczyny które zostały matkami wcześnie i były na to bardzo gotowe, i bardzo czekały już by być matkami. I są cudownymi.
Znam matki które świadomie poczekały do lat 30-tu czy 30-tu kilku - nie po to by spłacić kredyt czy osiągnąć sukces, ale po to by zacząć chcieć. By im ich zegar macierzyńskości zatykał. I są cudownymi matkami.
Znam też kilka kobiet, które matkami być nie chcą/nie chciały. I też są szczęśliwe ze swoim wyborem.
wanderluster
12-09-2008, 12:00
Co do artykułu: uważam, że zaganianie kobiet do rezygnacji z kariery, pracy przed urodzeniem dziecka w wieku ok. 20 lat jest nie tyle dyskusyjne, co oburzające. I bije z tego taka wyższość - sama nie wiesz, co jest dla ciebie dobre, ja wiem lepiej. To cywilizacyjne kroczenie w tył! Ważne jest, by mieć ochotę, czas i możliwości wsłuchać się w siebie i działać zgodnie ze sobą.
A teraz osobiście: Mam wspaniałych rodziców i świetny kontakt z nimi, co jest ich zasługą, nie moją (to nie ja się staram, ale to oni mają osobowość, która fascynuje mnie i teraz). Moi znajomi nierzadko więcej czasu spędzają z moimi rodzicami, niż ze mną, kiedy się spotykamy w moim rodzinnym mieście. Wierzę, że część tej relacji wiąże się z tym, że bardzo intuicjnie i spontanicznie mnie wychowywali, bo urodziłam się, kiedy mieli 22 i 23 lat. W dużej mierze byli samodzielni, a mogli liczyć jeszcze na pomoc rodziców.
kamuszyca
12-09-2008, 12:07
Nie da się nikogo "namówić" do macierzyństwa, dlatego ten artykuł do mnie nie przemawia. Moim zdaniem najlepszy moment na zostanie rodzicem to ten, w którym poczujemy taką potrzebę. Nie ma lepszych matek 20-letnich niż 30-, 40-letnie i odwrotnie.
Teraz przed młodymi jest tyle możliwości - podróże, zagraniczne studia, itp. Wcale się nie dziwię, że "zatyka" im się zegar biologiczny. Takie czasy.
Helenkę urodziłam w wieku 30 lat. Wcześniej po prostu nie czułam, że chcę mieć dziecko. Skończyłam studia za granicą, zobaczyłam trochę świata (ale chciałabym duuużo więcej :) ). A teraz mam swoje upragnione dzieciątko. Nie czuję się wcale "starą matką". Macierzyństwo przeniosło mnie na jakiś inny poziom, ale nie wiem, czy potrafiłabym je docenić, gdybym go doświadczyła wcześniej Teraz jestem świadomą, szczęśliwą matką i mam ochotę na więcej :)
Genowefa
12-09-2008, 13:42
"Każda pliszka swój ogonek chwali" :wink:
no i to by było na tyle :D
chociaż tekst tak na prawdę jest dłuższy, jeszcze tam było o tym, że kiedyś nastolatkowie szli już do pracy i byli dojrzalsi niż Ci teraz i takie tam podobne.. ale to na stronie można sobie doczytac ;)
Do mnie ten artykuł też nie przemawia...
Nie pamietam, zeby ktoś z moich znajomych koło dwudziestki czuł potrzebę bycia rodzicem...
(Na wakacjach po maturze okazało się, że nasza klasowa para "wpadła" - raczej wszyscy - młodzi i rodzina byli załamani, dali radę i są razem, ale godzenie dzieci, studiów, pracy wiele ich kosztowało)
U mnie instynkt macierzyński obudził się ok. 29 roku życia, może lepiej byłoby, gdyby trochę wcześniej, ale nic na siłę...
Teraz mam 36 lat i dzieci 2 i 5 lat. I jest mi naprawdę dobrze :)
Czuję się młodą mamą, i wcale nie zazdroszczę rówiesniczkom, których dzieci są w gimnazjum :)
Wszystkie dziewczyny macie trochę racji, autor tekstu również. Są dziewczyny, które do macierzyństwa dojrzały bardzo wczesnie i które doskonale się w tej roli spełniają.
Ja sama jestem jedną z nich :) Mam to szczęście, że mojego ukochanego męża poznałam mając 20 lat, cztery lata później urodził się nasz pierwszy, wyczekany syn. I choć skończyłam studia na 5, oddając jedną z najlepszych prac na roku (słowa mojego promotora z tytułem profesora i jednocześnie prodziekana :oops: ), nie podjęłam pracy zawodowej tylko urodziłam synka i teraz czekam na córeczkę. I nie znaczy to wcale, że jestem pozbawiona ambicji, jak niektórzy życzliwi próbowali mi wmówić.
Taką drogę wybrałam, dzięki niej jestem szczęśliwa. Teraz jest czas dla mojej rodziny i moich dzieci. Na karierę przyjdzie czas, gdy do tego dojrzeję ;)
I cieszę się tylko tym, że tyle szczęścia miałam w życiu, że spotkałam tak wcześnie właściwego faceta i że nasza sytuacja finansowa nie zmusza mnie do podjęcia pracy zarobkowej, tudzież "robienia kariery".
I cieszę się tylko tym, że tyle szczęścia miałam w życiu, że spotkałam tak wcześnie właściwego faceta i że nasza sytuacja finansowa nie zmusza mnie do podjęcia pracy zarobkowej, tudzież "robienia kariery".
tak napisała moja "przedpiszyni" Leika. No i to też wydaje mi się bardzo celną uwagą, bo cóż może kobita, która czuje tykanie zegara, ale faceta nie ma właściwego na podorędziu... Co taka dwudziestka ma do banku spermy lecieć by się spełnić o właściwym biologicznie czasie? bzdura :!: Cały ten artykuł to jedna wielka pomyłka moim zdaniem. Nie zawsze my sobie wybieramy scenariusz życia: studia, kariera, dziecko, dom, albo dziecko, kariera, wycieczki i szaleństwa z odchowanym dzieciakiem, a raczej bez niego ok. czerdziestki. Zawsze chodzi mi po głowie takie powiedzenie ludowe: Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli. I tak jednym wypada być mamą po 20, albo przed, a innym po 30. I ani jedne ani drugie z tego powodu albo nie płaczą albo płaczą. Zależy od człowieka i jego ogólnej sytuacji. A nie od jego wieku.
Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli.
To chyba najlepsze podsumowanie całego tematu :) od siebie dodam, że ja zawsze należałam do tej grupy, która planowała studia, pracę, mieszkanie a potem dziecko. A wszystko wyszło na odwrót 8))
... Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli. I tak jednym wypada być mamą po 20, albo przed, a innym po 30. I ani jedne ani drugie z tego powodu albo nie płaczą albo płaczą. Zależy od człowieka i jego ogólnej sytuacji. A nie od jego wieku.
I ja też tak sądzę. Po prostu różnie się to w życiu układa. Sama zostałam mamą po raz pierwszy tuż przed trzydziestką (jak już i kariera doszła do właściwego momentu, i kredyt spłacony i w ogóle wszystko w porządeczku, ale o tym, że na dziecię czekaliśmy jakiś czas to sza...), Mam też koleżanki w moim wieku, które jeszcze mamami nie są i na razie nie pragną, a mam i takie, których dzieci są już w gimnazjum. Większość nie narzeka :wink:
Moja mama urodziła mnie gdy miała 19 lat,po trzech latach siostrę,czyli miała 22 lata i wszystkie dzieci na świecie.Ja mając 22 lata (4 rok studiów) poroniłam,ale myślę,że wtedy byłam gotowa i bardzo bym chciała mieć tamto dzieciątko,Anielkę teraz tu na ziemi i mimo paru lat ciągle łzy mi lecą gdy o tym myślę.Rok po studiach wyszłam za mąż,10 miesięcy później urodziła się Sara.Oboje żałujemy,ze tak długo zwlekaliśmy ze ślubem i dzieckiem.Instynkt macierzyński to chyba miałam już od początków liceum :D Teraz chciałbym mieć 3 dzieci do trzydziestki.Wśród moich znajomych są 2 trendy jeśli tak mogę to nazwać-ślub,po roku dziecko i mama w domu albo do pracy oraz ślub,potem zakup psa i kariera.
A ja z tego co pamiętam to trochę tak miałam. W liceum opiekowałam się dziećmi (przede wszystkim niepełnosprawnymi, więc z rehabilitacją i trzeba było trochę wiedzieć na tematy mniej lub bardziej medyczne....). I lubiłam to. Nie myślałam o własnym chyba tylko dlatego że miałam kontakt z cudzymi ;). Moje znajome chętnie zaglądały mamom do wózków i kilka razy rozmawiałyśmy o dzieciach. Totalnie mi (i im chyba też) przeszło na studiach. Przyszło mi dopiero jak mieszkałam już z niemężem (miałam 25lat jak zaszłam w ciążę). I jest
czteryszczęścia
12-09-2008, 22:38
Ta...
Nie będę dyskutowała z autorem artykułu na temat tego o czym marzą 18-latki (bo większość na pewno nie o rodzeniu swoich dzieci), ale człowiek pełen jest sprzeczności. Z jednej strony okres krzepnięcia osobowości przypada na 18 –30 r.ż., a z drugiej (i z tym się zgodzę jeżeli chodzi o artykuł) czas około 20 r.ż., to najlepszy czas na dzieci - biologiczny czas podkreślam, bo potem moje Panie już tylko z górki :lol:
Zabrzmi to strasznie, ale zaczyna się nasze umieranie :twisted: biologiczne starzenie się organizmu...
I jak to wszystko pogodzić?
(najlepiej jak ja :lol: - super studia z pierworodnym w akademiku, Zośka tuż przed, a reszta po 30-tce )
I nie wiem jak Wy, ale ja odniosłam wrażenie, że idąc tropem artykułu, mielibyśmy społeczeństwo samych niewykształconych kobiet - "kur domowych"...
czteryszczęścia
12-09-2008, 22:45
Czuję, że może mi się już nie chcieć wracać do pieluch.
Marta, nie musisz wracać do pieluch... Jest bezpieluchowe! :lol:
Czuję, że może mi się już nie chcieć wracać do pieluch.
Marta, nie musisz wracać do pieluch... Jest bezpieluchowe! :lol:
:lool: nie przyszło mi to do głowy. Może po 30-ce będę miała do tego więcej cierpliwości :D Na razie wyglada na to, że realizuję Twój model. Troche się martwię, że po drugiej dwójce przyjdzie nam ochota na kolejną parę, i nie zmieszczę się w czasie, tym biologicznym.
W artykule piszą o kobietach, a co z mężczyznami? Taki 18 latek to zwykle jeszcze dzieciak, jak patrzę na dwudziestoparolatków, to też nie wydaja się być bardziej dorośli. Mój mąż jest ode mnie starszy 6 lat, czyli jak się pobieraliśmy miał już ustabilizowaną sytuację zawodową, mieszkaniową itd. to mógł sobie brać małolatę na wychowanie ;) nawet z dziećmi. Ja miałam szczęście, że go poznałam akurat na tym etapie swojego życia, kiedy instynkt wicia gniazda i rodzenia miałam najsilniejszy.
Jasnie Pani :)
13-09-2008, 00:11
Gdybym ja czekala, az sie ustatkuje, zeby miec dziecko to bym go chyba nigdy nie miala :lol: :lol: Urodzilam zaraz przed 30 a dalej wisze w powietrzu :wink: i dobrze mi z tym :wink:
A i malolata na wychowanie sobie wziełam, bo MM młodszy ode mnie 3 lata :wink:
Faktycznie trzeba poczytac do konca
art. do bani
To sfrustowany facet napisal, cos mu w zyciu umknelo i wyglada, ze bardzo duzo, bo kariera, dzieci, kobieta i chyba wlasne poczucie wartosci, bo wyraznie czuje sie oszukany. Soc mi sie widzi, ze za dlugo balowal, a teraz jest co nie co zdiwiony, ze nikt mu nie powiedzial, ze na to co sie ma pracuje sie juz od dziecinstwa. Biedaczek
wg niego wszystko trzeba zaczynac wczesnie - pracowac, miec dzieci itd.
Wg mojego zdania i doswiadczenia to - wczesne zarabianie jest przereklamowane, dzieci trzeba dojrzec, a tego typu uogolnienia trafiaja sie, delikatnie mowiac, redatorom niewysokich lotow.
a ja nawet kiedy mialam 28 lat nie myslalam o dzieciach.. ba nawet wyobrazalam sobie, ze ich nigdy nie bede miec
na wszystko przychodzi odpowiedni czas czy sie ma 18 czy 30 lat
autor artykulu jest chyba lekko sfrustrowany czasami w jakich mu przyszlo zyc i tym, ze kobiety moga wreszcie dokonywac wyborow i decydowac sie na macierzynstwo wtedy kiedy chca
chcialam dodac jeszcze - jesli chodzi o autora tekstu - to nie grzeszy wiedza. Absolutna nieprawda jest, ze we wszystkich poprzednich wiekach ludzie zenili sie wczesnie i wszecnie posiadali dzieci.
Zastanowilam sie natomiast nad pewna zbierznoscia:
- mezczyzni radza kobietom jak powinny zyc
- mlode matki starszym mowia, kiedy powinny urodzic
- matki osobom bezdzietnym, ze powinni miec dzieci
itd
Genowefa
14-09-2008, 16:52
W sumie, przed poznaniem mojego mężczyzny mówiłam, że nie będę miała dzieci i dopiero jak poznałam moją miłośc, to poczułam, że z nim chce :D tylko z nim i to zaraz :lol: jakbym go nie poznała, to bym robiła pewnie karierę albo wyjechała do UK 8)) :D
To jest chyba tak, przynajmniej ze mną, że będąc 20-latką marzyłam o karierze, a dopiero przed 30-tką kiedy karierę miałam już zrobioną i poczułam się nią zmęczona, zapragnęłam dziecka. Teraz już jako mama, chcę większej rodziny i myślę sobie, że lepiej byłoby mieć to pierwsze dziecko wcześniej o 5 lat. Tylko że ja wtedy nie chciałam.... No więc pozostaje mi cieszyć się na całego z mojego świadomego i dojrzałego macierzyństwa i przestać rozpamiętywać, jak by mogło być, bo czasu nie cofnę.
Żaden artykuł, jak i becikowe :lol: nikogo do rodzicielstwa nie nakłonią.
Genowefa
14-09-2008, 21:54
Żaden artykuł, jak i becikowe :lol: nikogo do rodzicielstwa nie nakłonią.
Przypomniała mi się Agnieszka Chylińska, która w swoim felietonie "macierzyństwo to ściema" napisała żartobliwe: "poleciałam na tysiaka" :lol: ale to trzeba przeczytac całośc by zobaczyc kontekst :)
Uogólnienia to niedobra rzecz. Ja jestem dobrze po 30. I na dziecko zdecydowalismy sie dopiero niedawno. Swiadomie. Zawsze wiedzialam, że chce miec dzieci, ale odkladalam na poźniej. Nie ze wzgledu na kredyty czy kariere. Ja nie czulam, że jestem gotowa. Mąż tez nie. Teraz jestem najszczęśliwsza osoba na świecie. I wiem, że to samo czuje mój mąż. I ciesze się, że wlaśnie teraz mamy maleństwo. Wcześniej nie mialabym tyle ciepła, cierpliwości i radości w sobie :) Dlugo dojrzewalam, ale warto było.
Ja jednak jestem stworem :shock:
Wprawdzie w okolicach matury dzieci mnie raczej nie interesowały.
visenna2
16-09-2008, 15:26
Ja żałuję że nie miałam dziecka wcześniej. Chciałam, ale mój mąz postawił sprawę jasno - najpeirw kończysz studia, potem mieszkanie i dopiero dziecko. W ten sposób cała sprawa opóźniła się o jakieś 5 lat :)
O potomkach teraz nie mysle. Obecnie zalezy mi na pracy i dluzszym zwiazaniu sie z jakas porzadna firma. [...] raz mysle ze absolutnie, nigdy nie chce miec dziecka, innym razem ze moze byloby fajnie. Najwiekszy problem z ta ciaza i porodem. Jakby ktos to za mnie zalatwil to juz reszta nie wydaje sie taka straszna:)
napisała to dziewczyna 31,5 -letnia. Nie robi jakiejś oszałamiającej kariery, jest sekretarką. Ma męża, dobrze im się powodzi. Wcześniej kilka lat spędzili w Holandii, jej mąż jest Holendrem. On pracował, ona nie, siedziała w domu i wariowała z nudów i braku towarzystwa. To był wspaniały moment na urodzenie dziecka, ale nie, wtedy też nie pasowało. Pewnie jak już się zdecyduje (jeśli w ogóle) to pewnie w okolicach 40-tki, a wtedy będzie zarabiała na leczenie niepłodności, in vitro czy badania prenatalne. To dopiero jest wbrew naturze.
Zawsze wiedzialam, ze chce miec dzieci, ale zawsze myslalam, ze stanie sie to jak bede miala gdzies 26-28 lat.
Poznalam mojego meza i poczulam, ze chce teraz i z nim. I Luska sie jakos tak stala. :)
Ja urodziłam małego mając 32 lata i żałuje, że wcześniej tego nie zrobiła. Choć staraliśmy się o niego 3 lata, to zrobiliśmy to za późno, bo chcemy jeszcze więcej dzieciaczków, ale nie wiadomo czy znowu starania się nie wydłużą, a czas goni. Teraz radze każdej młodej dziewczynie, aby urodziła dzieci, a na prace zawsze znajdzie się czas.
A ja mam 36 lat i za miesiąc powitamy małego...Jestesmy 7 lat po ślubie...
To nie chodzi - u nas - o karierę, "honory i zaszczyty". Raczej o stabilność, która możemy temu dziecku dać. O takie poustawianie życia, by dziecko miało rodziców, a nie np zdjęcie mamy na stole - bo mama cały czas na dyżurach w szpitalu. I nie chodzi tu o jakieś straszne pieniądze, ale trzeba miec z czego żyć. Nie wierzę w spokój i dobra atmosferę w domu, jeśli rodzice nie mają do pierwszego i boją sie co dadzą dziecku jeść.
Po drugie - dopiero teraz dojrzałam do ciąży. I ja, i mąż (w moim wieku). Całe otoczenie grzmiało, dlaczego nie mamy dzieci. A my kazaliśmy doradcom spadać na drzewo. Wyszliśmy z założenia, że jeśli będziemy gotowi na dziecko, to temat sam wypłynie. A jak juz wypłynął - to zaszlam w ciążę bardzo szybko. I znoszę ją wspaniale, i cieszy mnie że ten ktoś tam jest. To był ten moment. Nic na siłę. Gdy miałam 25 lat, myśl o byciu w ciąży napełniała mnie fizycznym wstrętem. Cieszyłam sie gdy któras z kolezanek była w ciąży, bo one się cieszyły. Dzieci zawsze lubiłam i pracuję z nimi.
Byłoby pięknie gdyby ludzie nie wtrącali nosów w cudze życie.
Oj tak to byłoby cudowne!
Powered by vBulletin® Version 4.2.1 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.