Madzik 2012 - Grzybeczek potocznie zwany Armagedonem
Kacper 2016 - Paskud
Maksymilina 2019 - Gustlik
Tak tak a potem rosna legendy o tym jakie dzieci to utrapienie, kula u nogi,wyspij sie puki mozesz, uzywaj zycia bo potem to tylko placz i pieluchy.ech.......
Jestem wdzieczna "chustoforowi", ze odkrylam noszenie w chuscie. Co wiecej ja nawet nie potrafie wozkiem jezdzic, bo czuje sie niekomfortowo, ze dziecko mam daleko, i jakby sie cos dzialo to nie bede w stanie szybko zareagowac( smochod wjedzie, ktos wlezie itp)_.
A. listopad 2012
Ja jestem wdzięczna, że trafiłam przez przypadek w odpowiednim momencie na te 2,3 osoby które nagle zaczęły mówić inne rzeczy na temat zajmowanie się i wychowywania maluszka.
Ale to był tylko przypadek...a raczej aż.
To taka zwykła zmiana, czy odwrócenia myślenia o macierzyństwie. Choćby zwykły przykład z usypianiem. Zmiana z podejścia pt. jak tu najszybciej uspać dziecko i mieć święty spokój na jak się fajnie poprzytulać przed drzemką i czerpać więcej radości z bycia razem z maluchem.
Tylko tego nikt nie uczy w szkołach rodzenia, nie usłyszysz tego od koleżanek, które urodziły przed tobą.
Ciągle tylko:
byle by zasnęło
byle by przesypiało jak najszybciej całą noc
byle by się nie darło
byle by cokolwiek zjadło
a najchętniej byle by jak najszybciej oddać do żłobka i odpocząć sobie.
Oczywiście zdarzają się trudne chwile, gdy nie ma się sił kompletnie, gdy masz ochotę, żeby ktoś Ci dziecię choć na chwilę wziął....i nie ganię broń boże kogoś kto wraca do pracy i nie może być razem z maluchem, moja córa też chyba za dwa tygodnie pójdzie do żłobka....
....mam czasem takie wrażenia, że świeżo upieczonych rodziców przygniata ciężar odpowiedzialności, noworodek tak naprawdę nie jest wstanie nawet paru minut "przeżyć" bez rodziców. Stąd może szukanie najłatwiejszych sposobów, by choć na chwilę przenieś ten ciężar na coś lub kogoś innego. Ryczące dziecko, które ciągle trzeba karmić - po co jak można dać smoczka, domagający się noszenia maluch - lepiej go wsadzić do łóżeczka, bujaczka, poryczy i przyzwyczaji się, gotowanie zupek, jaglanki - po co jak są gotowe, noszenia w chuście - za skomplikowane itd, itp.
W myśli typowo polskiej po co się męczyć, jak można to zrobić łatwiej i mieć jeszcze czas dla siebie.
Jak pierwszy raz zobaczyłam córkę też pomyślałam - o jezu i już do końca życia będę za Ciebie odpowiedzialna. Opieka i wychowywanie dziecka, to takie małe, lecz w zasadzie największe wyzwanie życiowe.
Ciężko mi zebrać myśli na ten temat, bo ciągle się zastanawiam, czy postępuję prawidłowo.
I jak to jest prawidłowo? Kto mi powiem? Moja córka, gdy będzie w moim wieku?
Madzik 2012 - Grzybeczek potocznie zwany Armagedonem
Kacper 2016 - Paskud
Maksymilina 2019 - Gustlik
Pięknie napisane. Rzeczywiście, też zauważyłam to zjawisko. My z premedytacją nie kupowaliśmy łóżeczka (doświadczenie ze staszą córą pokazało, że w dziecinne łóżeczko to jest składzik na pluszaki). Po minie położnej domyśliłam się, że zastanawia się, czy nas na nie nie stać
A ja jak nie czuję synka obok po prostu nie potrafię spać spokojnie, budzę się za każdym razem jak głośniej oddycha
Chustowanie Bartuś pokochał namiętnie- najchętniej to by z pleców maminych nie schodził- i wiecie co- dziś, z racji pogody, byliśmy w wózku u lekarza- było mi dziwnie- nieswojo, że synek jest daleko. On też nie wyglądał na zachwyconego wózkiem, marudził. Smokiem pluje dalej niż widzi. I wiecie co- jest kochanym, spokojnym, uśmiechniętym dzieckiem!
I zastanawiam się tylko, jak można dziecko tak odsuwać od siebie. Smutne.
Natalia (03.10.2008), Bartuś (15.04.2013)
i Alicja- aniołek... (06.04.2014- 11 tc.*)
To my chyba matki- wariatki jesteśmy![]()
W opinii innych oczywiście (cóż, trochę słyszałam tych negatywnych), bo tulimy, kochamy i PRZYZWYCZAJAMY do tego kochania.....![]()
Ostatnio edytowane przez precikuranowy ; 02-09-2013 o 22:51 Powód: coś jeszcze
Natalia (03.10.2008), Bartuś (15.04.2013)
i Alicja- aniołek... (06.04.2014- 11 tc.*)
Nie mam zbyt dużego doświadczenia w chustowaniu ale jest to postrzegane bardziej jako moja fanaberia niż jako stały element rodzicielstwa. Od samego początku kibicowala mi mama, to przy niej zamotalam pierwszy raz i to ona sprawdzała to z filmikiem na YT, mój mąż jeszcze czasem mówi o chustowaniu jako gadzeciarstwie, szczególnie kiedy chce kupić coś nowego. Teraz już nie pytam o jego zdanie w tej kwestii bo wiem co powie. Zbieram kase i kupuje jak uznam za potrzebne. I najlepsze jest to, że wszyscy tak dziwnie na mnie patrzą jak mówię o tym, ze chustuje, swirnieta...zapraszam ich zatem na moje 4p. bez windy, z dzieckiem, torbą wózka i zakupami, 2 razy dziennie. I jest koniec tematu. Koleżanki też jakoś nie podzielają mojego rodzicielstwa bliskosci. Kochać tak, tulić nie zawsze...bo sie przyzwyczai. Przykre to. I tekst, jak zamotalam przy jednej z koleżanek "przywzyczaisz i będziesz mieć potem przechlapane" pytam "do czego mam jie przyzwyczajac? Do bliskości?"
Ja inaczej postrzegam moje rodzicielstwo le rzesza społeczeństwa jest nadal na innej planecie.
właśnie - to okres rolowania, raczkowania, stawania na nózkach, poznawania wszystkiego poprzez dotyk i bezposredni kontakt, a chusta jest jak "uwiezienie"