Zaczynam się wciągać z wielo, idea bardzo do mnie przemawia, aspekt ekologiczny, zdrowotny i ekonomiczny przemawiają na plus. Lubię to uczucie satysfakcji, kiedy zamiast wyrzucać jednego pampka z drugim, bo poszła kupa za kupą, wystarczy tylko założyć czystą pieluszkę i tyle. Natomiast czuję się trochę rozczarowana realiami. W naszym przypadku wielorazowanie jest jednak nieco upierdliwe. Przede wszystkim dlatego, że mały w jednorazówce reaguje niezadowoleniem na kupkę, czasem na większe siku. Przy wielorazówkach, cokolwiek użyję, efekt ten sam, natychmiastowy płacz. Nie mamy przecieków, bo każde drobne siknięcie = natychmiastowe przewinięcie. Bywa, że zaraz po założeniu świeżej pieluszki, trzeba założyć nową bo znowu trochę nasiusiał. Godzina w wielorazówce to jest mega wyczyn. Ja rozumiem, że trzeba je zmieniać częściej, ale choinka co pół godziny, co 15 minut to trochę zbyt często, żeby normalnie funkcjonować.
Dopiero zaczynamy, więc testuję różne rozwiązania, mamy:
- otulacze + wkładka z mikrofibry, ręczniczki z Ikei, wkładka bambusowa, wkładka bambus-mikrofibra, wkładka do otulacza Milovia sucha pupa
- kieszonki z polarem
Efekt zawsze ten sam, małe siknięcie i od razu mega niezadowolenie. Dobiła mnie wkładka Milovia sucha pupa, która jest mega rewelacyjna, po zasikaniu macałam ją i była suchusieńka - moim zdaniem, ale mały jakoś i tak wyczuł, nie wiem może za szybko ją zmieniłam i ta wilgoć jeszcze nie zdążyła się odprowadzić.
Najbardziej jest to męczące z punktu widzenia spania, na noc nie ma szans żebym ryzykowała ciągłe pobudki. W dzień to też jest problem, bo do spania mam ochotę zakładać jednak jednorazówki
Pytanie moje jest takie, czy to jest normalne, czy mi się trafił jakiś mega wrażliwy model? Czy to może jakoś minąć z czasem? Uznaję to jako największy minus, nie na tyle duży żeby rezygnować, ale trochę odstraszający.