Ja też się stresowałam na początku więc pierwszy raz wyszłam z mężem, drugi z koleżanką bo jakoś tak raźniej mi było, a teraz śmigam już sama.

Co do ubrań to poza tym co mały ma aktualnie na sobie czyli śpiochy i body pakuję na nóżki długie skarpety i takiego grubego ocieplanego pajaca polarowego z kapturem (to jest kombinezon właściwie), czapka i do chusty. Kajtusia wiążę na kurtkę (tzn pod ale i tak mam kurtkę rozpiętą) i zawsze jest cieplutki, ale nie spocony.