musicie mi uwierzyć na słowo, zdjęcia nie mam, bo nie umiem fotografować obcej osoby w dodatku po kryjomu.
Widziałyście takie cudowne szelki - chodziki http://allegro.pl/szelki-do-nauki-ch...28557620.html? Na pewno widziałyście.
A wiecie, że można zarzucić sobie uchwyt na kark i nieść w ten sposób dziecko (oczywiście przodem do świata)?
Na taki niesamowity pomysł wpadł pewien tatuś w parku na Bemowie. Najpierw prowadził (w sumie to raczej wlókł) córeczkę, a później zawiesił sobie ja na szyi. No dobra, jedna reką podtrzymywał ją trochę w kroku, więc za bardzo nie dyndała.


 
			
			
 
 
				


 
					
					
					
						 Odpowiedz z cytatem
  Odpowiedz z cytatem
 
						
 a widziałyscie ze na tej aukcji 129 osób kupiło 135 szt.  tego ustrojstwa?
 a widziałyscie ze na tej aukcji 129 osób kupiło 135 szt.  tego ustrojstwa?
						

 Zamieszczone przez kura
 Zamieszczone przez kura
					
 tzn bardziej niż takie inne do nauki chodzenia... pomijając opcję noszenia w tym dziecka oczywiście - wydaje mi się że są lepsze od tych, które zakłada się dziecku na klatkę i trzyma z tyłu - już widziałam jak jeden Tatuś przed kościołem prowadzał córeczkę, po czym jak się potknęła to żeby nie wyrżnęła głową w ziemię ją na tych szelkach uniósł (bo zaczepy dla rodzica nie wiedzieć czemu są w pasie dziecka zamiast na ramionach, gdzie by rzeczywiście zapobiegały upadkowi, a nie zwiększały negatywne konsekwencje - chyba lepiej upaść na kolanka i ręce niż na głowę)... tu jest taka różnica, że dziecko chyba nie poleci głową? bo rodzic trzymając szelki je "usiądzie" -no nie wiem jak to opisać... w każdym razie pociągnięcie za szelki nie powoduje że głowa jest niżej niż nogi...
 tzn bardziej niż takie inne do nauki chodzenia... pomijając opcję noszenia w tym dziecka oczywiście - wydaje mi się że są lepsze od tych, które zakłada się dziecku na klatkę i trzyma z tyłu - już widziałam jak jeden Tatuś przed kościołem prowadzał córeczkę, po czym jak się potknęła to żeby nie wyrżnęła głową w ziemię ją na tych szelkach uniósł (bo zaczepy dla rodzica nie wiedzieć czemu są w pasie dziecka zamiast na ramionach, gdzie by rzeczywiście zapobiegały upadkowi, a nie zwiększały negatywne konsekwencje - chyba lepiej upaść na kolanka i ręce niż na głowę)... tu jest taka różnica, że dziecko chyba nie poleci głową? bo rodzic trzymając szelki je "usiądzie" -no nie wiem jak to opisać... w każdym razie pociągnięcie za szelki nie powoduje że głowa jest niżej niż nogi...

 i Marzec 2016
 i Marzec 2016 

 My prawie zawsze bokiem i bez hamulca, bo nie działa (wózek dostaliśmy w spadku, darowanemu koniowi...).
 My prawie zawsze bokiem i bez hamulca, bo nie działa (wózek dostaliśmy w spadku, darowanemu koniowi...). . To lepiej chyba dziecko wyjąć i z nim usiąść, ale na dobrą sprawę naprawiłabym jednak ten hamulec. Jak jednak autobus zahamuje to będzie naprawdę cienko, polecą wszyscy, Ty, dziecko, wózek... My ostatnio sobie siedzieliśmy, wózek tyłem do jazdy, ale nie przy barierce, tylko w powietrzu. I autobus zahamował, a wózek leci do tyłu
. To lepiej chyba dziecko wyjąć i z nim usiąść, ale na dobrą sprawę naprawiłabym jednak ten hamulec. Jak jednak autobus zahamuje to będzie naprawdę cienko, polecą wszyscy, Ty, dziecko, wózek... My ostatnio sobie siedzieliśmy, wózek tyłem do jazdy, ale nie przy barierce, tylko w powietrzu. I autobus zahamował, a wózek leci do tyłu  . Mąż zdążył złapać, ale to też nas nauczyło że w miarę możliwości (brak innych wózków) stawiamy wózek w miejscu dla inwalidy, na końcu tego boksu dla wózków. No i zawsze go trzymamy dodatkowo, bo nigdy nie wiadomo. Myślę że lepiej takich doświadczeń nie uczyć się na sobie po prostu. A co do zapinania pasów także nie w autobusie: Ja zawsze zapinam, wczoraj się spieszyłam na autobus i jakoś źle najechałam na krawężnik i wózek mi leci do przodu. Gdyby nie pasy, dziecko pewnie by wypadło. Nie kumam czemu dla noworodów nie ma żadnych zabezpieczeń.
. Mąż zdążył złapać, ale to też nas nauczyło że w miarę możliwości (brak innych wózków) stawiamy wózek w miejscu dla inwalidy, na końcu tego boksu dla wózków. No i zawsze go trzymamy dodatkowo, bo nigdy nie wiadomo. Myślę że lepiej takich doświadczeń nie uczyć się na sobie po prostu. A co do zapinania pasów także nie w autobusie: Ja zawsze zapinam, wczoraj się spieszyłam na autobus i jakoś źle najechałam na krawężnik i wózek mi leci do przodu. Gdyby nie pasy, dziecko pewnie by wypadło. Nie kumam czemu dla noworodów nie ma żadnych zabezpieczeń.
						 Czulam sie beznadziejnie tak z nim idac ale nie chcialam juz ruszac bo czujnie spal a2,5 latka marudzila.
 Czulam sie beznadziejnie tak z nim idac ale nie chcialam juz ruszac bo czujnie spal a2,5 latka marudzila.
						


 
						


 
						
 Masimba - 03/14
Masimba - 03/14  Mia - 12/10
Mia - 12/10