mam syna, może mnie ominie
P.S. W sumie jak stylistyka podobna do "Strażnicy" mogę mu zamiast Martynek strażnicę czytać, raz na jakis czas znajduję w skrzynce. Wtedy będzie tanio, eko i jeszcze tolerancyjnie.
ja tam obrazki martynkowe nawet lubię, nie wiem, po co przerobili oryginalne kolory na różowe, no ale pewnie uznali, że takie potrzeby rynku. Natomiast bardzo nie lubię tego, co z tekstem zrobiła Chotomska - jakieś wierszyki-niewierszyki, przesłodzenia i inne.
Karolka nie czytałam, z Julków moja czterolatka praktycznie już wyrosła (ale ona szybko do nich dorosła), do tego, co polecały dziewczyny dodałabym "Piaskowego wilka". Bullerbyn u nas chwyciło nieco mniej, ale ulica Awanturników zdecydowanie.
Nie do końca sie zgadzam, żeby czytać cokolwiek - nie żyjemy na pustyni i można niewielkim wysiłkiem znaleźć dużo pozycji wartościowszych, fajniejszych po prostu od winxów i spółki, a które też sprawią dużo radości dzieciom. Przypadkiem kupioną Martynkę u nas daję radę czytać córce tylko babcia, ja i dziadek (tata czyta rzadko i ten to już w ogóle wybiera) wymiękamy - nie widzę powodu dla którego mam się męczyć, skoro nie muszę. Zresztą podobne poczucie mam w stosunku do zabawek - ostatnio córka powiedziała coś o barbie swojej kuzynki (barbio-maniaczki), spytałam czy jej się podoba - ona na to, że woli swoje lalki-bobasy od dorosłej. Uchowała się do tej pory bez barbie, littlest pet shopów, ma jakąś jedną polly pocket i nie wydaje sie*nieszczęśliwa, z książkami podobnie. Aczkolwiek jak dojrzeje i zapragnie, to nie będę jej zabraniać, zapewne jeszcze wiele przed nami.
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)