Mam wełniane refleksje po ostatnim incydencie z wełna. Chusty z wełna sa jedyne w swoim rodzaju.Wełna daje im sprężystość i miękkość ,puszystosć i no i w ogóle...milusie są.
niestety, niektórych gryzą. Okazało sie,że po ciązy coś mam i mnie wszystko z wełna gryzie. Oprócz rzeczonych chust także swetry z wełną mnie gryzą i...PONCHO AISKA, któe takie jest piekne,a jeszcze piekniejsze ,jak mi pani krawcowa zamek dorobiła i nie trzeba przez głowe przeciągać. Poncho gryzie straszliwie, przez ciuchy również...Najmniej gryzie mnie wełniany kombinezonik corki 100% wełny z Disany.Oczywiście nie zakładałam, ale jak ja nosze w tym kombinezoniku na rekach to tylko mnie troche "szmyra",jak to się u nas mówi.
Co do chust< najbardziej mnie gryzła eva z wełną-koszmar aare z wełna,indio rotbuche, nino szafron tez ale troche mniej i kaszmir tez..
najmniej,praktycznie tylko troche a przez sweter prawie niezauwazalnie nino pozyczone od miłorzab,kolor lawendowy by Linda,a w oryginale nie wiem co to było?kobalt?W ogole to niesamowita chusta.....
Mam zakusy na nati z welna,ale sie boje...
A najfajniejsza chustą "z wełną" ale bez wełny było indio rozenholz Ani Z Tulikowa(ustawiam sie w nieistniejacej i pewnie nigdy nie zaistniejącej kolejce do kupna).
A tak sobie popisałam....