Tak naprawdę, to nie ma co filozofować. Ja stosuję prostą zasadę: nie sadzać dziecka, gdy samo nie siada (odpada więc opcja, że dziecko samo SIEDZI, lecz samo nie SIADA), nie prowadzać za rączki, jeśli samo nie chodzi itd. To naprawdę ułatwia życie.
A że do MT czasem dziecko włożyć trzeba, to inna sprawa. Tyle że wszystko z umiarem, na krótko. Chusta zawsze będzie zdrowsza niż jakiekolwiek nosidło (zwłaszcza, jeśli dziecko sypia, gdy jest noszone), ale nie wszystkie dzieci ją tolerują. Mam za sobą nakłanianie już drugiego dziecka do chusty. Jest dobrze, ale trochę nas to kosztowało. Kiedy mój starszy syn przez ponad 3 miesiące nie dawał się włożyć w chustę, uszyłam mu na miarę MT. Miał wtedy właśnie pół roku. Był dużym chłopcem, ale jeszcze nie siadał. Wkładałam go do MT 1-2 razy dziennie, ale na krótko, 15-20 min. Dłużej i tak nie wytrzymywał. Dzięki temu udało nam się po dwóch miesiącach wrócić do chust. Po prostu na powrót zaakceptował motanie. Oprócz naszego, znam jeszcze jeden taki przypadek.
Zasady zasadami, a życie życiem. Jak napisała bansza, idealni nie jesteśmy, ale należy do tego dążyć.


 
			
			
 
 
				 Zamieszczone przez nautika
 Zamieszczone przez nautika
					
 
					
					
					
						 Odpowiedz z cytatem
  Odpowiedz z cytatem