Witajcie![]()
Troszkę spóźnione to powitanie, ale co tam![]()
Przeszło 3 lata temu, gdy spodziewałam się mojego pierworodnego, podpatrzyłam na kuzynce pouch. Kuzynka orzekła, że to najlepsze ustrojstwo na świecie, bo nic nie trzeba wiązać i nic się nie wbija (pewnie chodziło jej o kółka). Postanowiłam to coś mieć i nabyłam flanelkową kieszonkę na chusta.pl.
Niestety, mój syn odrzucił kieszonkę ze wstrętem a raczej z głośnym wrzaskiem. Darł się w niej tak przekonywująco, a ja byłam tak zalękniona swoją rolą młodej matki, że po kilku nieudanych próbach zaniechałam kieszonki. Uznałam, że widocznie robię coś nie tak. Później okazało się, że młody miał wzmożone napięcie mięśniowe i być może kieszonka niweczyła jego ulubiony wyprost, stąd te wrzaski.
Po trzech latach Bruno dorobił się brata, który okazał się osobnikiem spokojnym i współpracującym. I tak oto chusta została zasiedlona.
Poczułam się jak Super Matka, udało mi się włożyć dziecko do kieszonki!![]()
Następnie, moje kliknięcia zbłądziły na forum gazetowe, gdzie ku memu zdziwieniu okazało się, że dziecko można umieścić w prawie 5 metrowej szmacie![]()
Ależ to jest niewykonalne! A jeśli już, to potrzeba do tego 4 dorosłych osób!
Żeby się w tym utwierdzić, nabyłam elastyka...
I tak już to się potoczyłoniewiedzieć jak i kiedy dopadł mnie chustobakcyl!