nie mam tv, więc nie obejrzę - szkoda
ale ciągnąc pralniowego OTa - teść mieszkający z drugą żoną w Stanach dostali dla dzieci pieluchy i usługę w prezencie chyba od pracodawcy, niemal 18 lat temu - teść bardzo sobie chwalił (a w dużej mierze to on zajmował się małymi dziećmi kiedy żona wróciła do pracy), że wszystkie pieluchy z tyłka wrzucało się do wora, wór spod drzwi odbierali i pod drzwi ten sam, ponoć nieotwierany ale wyprany, pod drzwi odstawiali. Na dowód, że piorą rzeczywiście porządnie i rzeczywiście pilnują, żeby własne pieluchy wracały do właściciela opowiadał, jak raz do wora z pieluchami trafiła jego pomarańczowa skarpeta i że wróciła bialusia. Historyjka jakoś mnie nie przekonała do ekologiczność takiego prania, ze szczególnym naciskiem na ograniczania kontaktu skóry niemowlaka z chemikaliami, i przy starszej z czystym sumieniem pozostałam przy jednorazówkach (przestawienie na wielo nastąpiło dopiero przy młodszym)