a chyba właśnie bardzo trafnie to podsumowałaś.
Ja czuję że to właśnie to. Mamy mnóstwo ograniczneń związanych z macierzyństwem, więc jeśli gdzieś pojawia się jakiś margines wolności, coś na co (przy dobrej organizacji całego procederu, o którym pisałam wyżej) mozna sobie pozwolić, to czemu z tego nie skorzystać.
IMO lepiej pozwolić sobie na 200 ml shandy lub 100 ml wina od czasu do czasu (nie karmiąc po tym przez kilka dobrych godzin), ciastko z cukierni etc, niż mieć obraz macierzyństwa jako szeregu poświęceń i ograniczeń, prowadzących do frustracji.








Odpowiedz z cytatem