Wyżalić się muszę. Zołza dzisiaj była ze mnie straszna, wkurzałam się na dzieciaki (na Olę szczególnie) i sama siebie słuchać nie mogłam. Młoda robi się coraz bardziej uparta a moja cierpliwość nie jest jak się okazuje nieskończona... Wczoraj dosłownie przez 10 min tłumaczyłam jej spokojnie, że nie wejdziemy do samochodu bo nie mam kluczyków i że po obiedzie pojedziemy po tatę do pracy to wejdzie do auta. Po tym czasie musiałam wyjąć Wojtka z nosidła żeby go nie pokopała i zaniosłam wyjącą do domu. Dziś już taka spokojna nie byłam i nasłuchała się ode mnie![]()