Co się da naprawiam, czyli wciągam nitki wywłóczone. Trafiły mi się plamy nie do wywabienia w kupionej na bazarku chuście i pogodziłam się z nimi, po kilkunastu próbach pogonienia plam precz, chusta robocza, nosi świetnie, wybaczam jej herbaciane naleciałości. W azurze wyprułam dziurę, na szczęście na ogonie - dałam do krawca, skrócił, metki przesunął, azur ma teraz przepisowe 4,2 długości Z farbowaniem nie mam doświadczeń. Niemniej wiadomo, chusta bez śladów używania/wad/uchybień to tak naprawę chyba tylko ta w pudełku, prosto od producenta. Trzeba się liczyć, ze stratami na urodzie i czasem z nimi godzić, jeśli lifting jest niemożliwy bądź nieopłacalny