dita,
Ja miałam miejsca rezerwowane, więc nie było problemu z zajmowaniem.
Co do pomocnych ludzi, na pewno jak poprosisz kogoś żeby Ci np. zdjął walizkę z taśmy to nie odmówi (no chyba że zupełnie jakiś baran się trafi).

Co do samego motania w samolocie lub na lotnisku, moja rada jest taka, żebyś w domu poćwiczyła wkładanie chusty z dzieckiem leżącym Ci na kolanach albo gdy trzymasz dziecko. Nie jest to łatwe, ale jak nie ma gdzie położyć dziecka, albo nie ma nikogo do pomocy, to jakoś sobie radzić trzeba. Ja kieszonkę wiązałam i sie udało. Trwało to dłużej niż zwykle, ale w końcu to nie wyścig. W samolocie tylko wyjęłam córeczkę, a chusta została na mnie, więc potem jak wstałam, to tylko włożyłam z powrotem córeczkę i dociągałam.

Mnie bardziej przerażało to, że moja córeczka, też 4-miesięczna, musiała siedzieć (!) u mnie na kolanach i być zapięta pasem (taki dodatkowy dostała). Więc podczas startu i lądowania nie miałam jak jej karmić, ale całkiem dobrze to zniosła. Nie wiem czy we wszystkich samolotach tak jest, ja Lufthansą leciałam.