Chusta. Ostatnio MT.
Bez problemu znieśli czekanie na lot jak i sam lot.
Dwa razy z nimi lecieliśmy. Za każdym razem o różnych porach i nie było problemu.
Chusta. Ostatnio MT.
Bez problemu znieśli czekanie na lot jak i sam lot.
Dwa razy z nimi lecieliśmy. Za każdym razem o różnych porach i nie było problemu.
właśnie boję się tego motania na lotnisku i w samolocie. W Manduce sie co prawda do tej pory nie nosiliśmy, bo młoda niesiedząca, ale próbowałam Marsupi i jakoś mi tak niewygodnie, szelki się wrzynają, najlepiej mi w chuście, młoda chyba też ją woli. mam jeszcze półtora miesiąca na wybór![]()
Ostatnio lecieliśmy ze Stanów przez Niemcy do Polski i z powrotem.
W jedną stronę z chustą tkaną. W Nowym Jorku (Newark) spokojnie przez wszystkie kontrole przeszliśmy z Młodą w chuście, nikt jej wyciągać nie kazał. Chusta ogólnie się sprawdziła, chociaż motanie w kieszonkę w samolocie do najłatwiejszych nie należy (zwłaszcza, że nie chciałam blokować przejścia, więc robiłam to stojąc przy siedzeniu, mając nad głową półkę na bagaże i tym samym nie mogłam się wyprostować).
W drugą stronę lecieliśmy z bondolino (chusta w bagażu podręcznym, przydała się na lotnisku przy przesiadce, rozłożona na podłodze robiła za koc). Na lotnisku we Wrocławiu przez kontrolę przeszliśmy w nosidle, ale już przy kontroli w Niemczech (Frankfurt) kazali nam Młodą wyjąć. Laura akurat zasypiała, więc narobiła wrzasku i ludzie w kolejce się oburzyli, że nam ją wyjąć kazali
.
W samolocie Wrocław-Frankfurt (LOT) Młoda startowała i lądowała w nosidle, pasów nam nie dali, ale też się o nie nie dopominaliśmy.
My lecimy w piątek i w sumie spodziewałam się, że będą wszędzie kazać Młodego wyciągać (każą ściągać buty wyższe, co dopiero dziecko z nosidła), a tu widzę, że Wasze doświadczenia pokazują, że nie zawsze tak się dzieje. Leo duży już jest co prawda, więc ewentualne wyjście z Tuli i wejście z powrotem raczej nie powinny nastręczyć kłopotów ani nam ani obsłudze lotniska. Ciekawam bardzo jak się odprawa odbędzie![]()
I przede mną pierwszy lot z dzieciem, które będzie miało akurat 4 miesiące. Mam tylko długie chusty i zastanawiam się, czy dam sobie radę, czy jednak lepiej szybko poszukać jakiegoś nosidła. Choć wydaje mi się, że 4, czy nawet 5 miesięcy to ciut za mało na nosidło.
Przeraża mnie jednak perspektywa motania w samolocie, gdzie wiadomo jaki jest ogrom przestrzeni, tym bardziej że jestem dość wysoka,a chusty długie.
Lecę sama, do lotniska daleko, to też nie nastraja optymizmem.
I co tu poczynić![]()
Do bramki podeszłam z córeczka w chuście, kazali rozwiązać, do tego chustę całkowicie zdjąć. Potem na szczęście jedna pani zapytała czy może jakos pomóc, to poprosiłam żeby potrzymała córeczkę jak ja wkładałam chustę na siebie (miałam zwykłą długą).
Z powrotem też musiałam zdjąć chustę, ale córeczkę przeniósł pan poza brakmą i za bramka mi ją oddał.
W samolocie średnio było wiązać, wszyscy już dawno czekali w autobusiku, ale nikt mnie nie poganiał, więc spokojnie wiązałam (bo rzeczywiście za wygodnie nie było).
Lataliśmy raz w chuście (gdy B. miała 1,5 r.) i w manduce (2,5). Za jednym i drugim razem była bardzo ciekawa tego co dzieje się na lotnisku, co ją na tyle męczyło, że potem w salomocie (po małej przekąsce mlecznej) smacznie spala. polecam takie rozwiązanie, bo oszczędziło mi nerwów w ciasnej kabinie samolotu.
Leciałam z córeczką kiedy miała pół roczku. Na lotnisku nosiłam w długiej tkanej Nati i sprawdziła się bardzo fajnie, a leciałyśmy same i z przesiadką. Fakt, motanie w samoloci było wyzywające, ale jak ma się już odrobinę wprawy, to idzieA chusta dodatkowo posłużyła za kocyk, jak czekałyśmy na otwarcie bramki i córa poczuła przesyt noszenia i trzymania na kolanach.
W samolocie normalnie przy starcie i lądowaniu podawałam butelkę z wodą, czasem dało radę, czasem trzeba było sięgnąć po pierś. Córa spała lub ciekawie się rozglądała.
Miałam małego stracha przed całą wyprawą, ale dało radę![]()
Połączenie pas rodzica i dziecka jest na tyle ruchome że karmić można spokojnie i dziecko nie jest "przymurowane" do rodzica.
Ja niedawno odbyłam podróż z MT.
Bardzo wygodnie i szybko się zakłada.
Podróżowałam sama z dwójką więc małe wyzwanie było.
Musiałam się rozwiązać przy bramkach na lotnisku w Bristolu.
Z powrotem było już bez niespodzianek.
W samolocie wstawałam pierwsza , wiązałam się na przejściu i nim otwarli drzwi ja już byłam zamotana![]()
Ja z samolotu najczęściej wychodziłam ostatnia, bo córka spała i czekałam do ostatniej chwili z obudzeniem jej
Na bramkach miałam farta, bo nie kazali mi się rozwiązywać i po prostu sobie przeszłyśmy.
A pasów nie ma się co obawiać, swobodnie można je sobie dostosować i przystawić maluszka.
Lecąc liniami SAS nawet dostałam upominki dla dziecka, maskotkę samolocik i zabawkę do kąpieli. Miło![]()
a radzicie zająć miejsce przy wylocie, czy pod oknem? Przy wylocie wydaje się być lepszym miejscem, bo zawsze od strony korytarzyka jest trochę miejsca, ale jeśli miałabym się motać dopiero po wyjściu pasażerów z samolotu, to chyba jednak lepiej usiąść pod oknem i przeczekać sobie spokojnie aż się zrobi trochę miejsca.
Które miejsca polecacie zajmować?
Karmiłam piersią, więc o wiele lepiej było mi pod oknem.
To też od wieku dziecka chyba zależy. Oglądanie chmur za oknem może być zajmujące.
Przy przejściu, jak ludzie łażą, to zdarza się, że się o ciebie ocierają itp. No ale to problem raczej na dłuższych lotach.
córa ma prawie 4 miesiące więc głównie o aspekt wygody mi chodzi, również pod kątem karmienia.
Czyli siadać pod oknem jak będzie taka możliwość. Dziękuję samuelo![]()