Lataliśmy raz w chuście (gdy B. miała 1,5 r.) i w manduce (2,5). Za jednym i drugim razem była bardzo ciekawa tego co dzieje się na lotnisku, co ją na tyle męczyło, że potem w salomocie (po małej przekąsce mlecznej) smacznie spala. polecam takie rozwiązanie, bo oszczędziło mi nerwów w ciasnej kabinie samolotu.






Odpowiedz z cytatem
A chusta dodatkowo posłużyła za kocyk, jak czekałyśmy na otwarcie bramki i córa poczuła przesyt noszenia i trzymania na kolanach.

i zasnęła, lądowanie już bez cyca ale na śpiąco. Obudziła się jak ją wiązałam. Znowu wszyscy na nas czekali w autobusiku 

