tego bym nigdy nie wymyśliła, że się z dzieckiem w chuście wywalę
padało, błoto na ścieżce, crocsy... i zaliczyłyśmy glebę, na szczęście poleciałam na bok i Hanki nie przygniotłam, oczywiście się wystraszyła (i ja jakieś tysiąc razy bardziej), ale szybko przeszło, tylko trochę gruntu we włosach miała, a ja obtarte kolano. No i babcia prawie zawał serca na ten widok.
ciekawe, czy komuś jeszcze się udała taka sztuka.
teraz myślę, że jakbym ja na rękach niosła, to by mogło się skończyć gorzej.