Jeśli było, przepraszam. Za nic nie mogę się dogadać z szukajem. NIe lubi mnie i chyba z wzajemnością
(Nie wiem, wariuję, ale w tivi leci "jingle bells")
Przełamałam się. W końcu! Zamotałam plecaczek! I wrzucałam z tobołka, gdzie wydawało mi się to najgorsze, ale łatwo mi to poszło. A z asekuracją jeszcze bardziej(przerażona mina szwagierki w momencie "rzucania" dzieciem bezcenna!
). No i w związku z moją nową umiejętnością pytań parę mam.
Pierwsze, to czy ja źle dociągam chustę, czy jest na szeroka, czy cokolwiek źle robię, że mnie ramiona bolą? Ramiona i kark. Po 15 minutowym noszeniu miałam dość. No masakra jakaś...
Drugie pytanie (pewno nie w tym dziale, ale to tak przy okazji, co by się nie pogubić wśród wątków)- obciąć czy wymienić? A może sprzedać i dołożyć (ta opcja najgorsza, bo kasy brak
). Bo się okazuje, że chustę mam za długą. Jak motałam 2x to było jej wystarczająco. Ale dzięki uprzejmości forumowej Paprotki udało nauczyłam się kieszonki i ogony majtają mi po ziemi prawie że. A o plecach nie wspomnę. Leżą bezczelne na ziemi. Szkoda mi jej ciąć
.
A chusta to bawełniana LL, 5,2 m.
Pozdrawiam i dziękuję za pomoc)
ED.
Pomóżcie chustonówce, no.