lubie muminki i czytam dzieciom
przerabiamy je codziennie od kilku miesiecy
i odczuwam smutek nad niezmiennoscia losu matek.
Mama M to archeotyp dobrej kobiety: dobrej, wyrozumialej, cierpliwej, kochajacej, az cieplo sie robi na sercu. Wszystko robi z wlasnej woli, dla kochanych osob, bo wie ze tak czasem trzeba, trzeba z czegos zrezygnowac, zeby rodzina przetrwala. Tylko wkurza mnie, ze tylko ona rezygnuje. Faceci chca to robia i widomo potrzebuja jakiejs odskoczni, a kobita to musi sie o sciane obic, zeby zaskoczyc ze tez moze i zroganizaowac sobie wlasny kawalek swiata. Taka prawda.
Oczywiscie trudno generalizowac i trzeba paimetac, ze bylo to pisane jakis czas temu, ale takie strasznie to prawdziwe.
A Tatus M to malo rogarniety jest, nic nie widzi, nic nie czai, zakochany w sobie, wiecznie nudzacy sie, ale Mama M wiecznie jak ta szyja.
Pewnie drazni mnie to bo nie znosze takiego ukladu szyja-glowa. Fuj.
Powiedzilam kiedys synowi, ze jestem smutna, po przeczytaniu ksiazki i syn spytal dlaczego. Powiedzilam, ze zasmucilo mnie to , ze MM musiala zostawic wysztko to co lubila i pojechac w miejsce gdzie nie bylo kwiatow, a przeciez ona wrbardzo lubi kwiaty. Powiedzial, ze dal niego ta ksiaza nie jest smutna, bo jest tam przygoda.
i czytamy dalej![]()