Nie rozumiem takiego toku myślenia. Wynika z niego, że dziecko cały obraz świata czerpie z literatury. A, to, że tak nie jest jest oczywiste. Owszem literatura może uczyć/wskazywać drogę/ odziaływać na podświadomość i emocje ale to zawsze jeden z wielu czynników, które kształtują dzieci. I to nieprawda, że dzieci chłoną wszystko jak gąbka, absolutnie nie. Dzieci potrafią, często bez udziału świadomości, filtrować treści z literatury. Daltego też baśnie mają taki pozytywny wpływ.... Najważniejsze jest to czego uczymy dzieci i to co mają w otoczeniu. Dlatego też taką Mamę Muminka inaczej odbierają dzieci z rodzin dyfunkcyjnych a inaczej te z rodzin pełnych.
I jeszcze jedno, jeśli dziecko samo nie rozwodzi się nad danym problemem w książce to znaczy, ze nie ma on dla niego większego znaczenia i nie zawsze rozmowa na ten temat jest dobrym pomysłem.