Nas na studiach uczono, że dzieciom nie należy tłumaczyć ukrytych sensów w baśniach/bajkach. Pewne informacje docierają do podświadomości. Myślę, że jak najbardziej można uczynić z Mamy Muminka temat do rozmowy, o ile dziecko taką rozmowę rozpocznie, ale raczej pozostawiłabym to w formie tematu otwartego bez jasnego opiniowania, że to zła/dobra postać.

Mnie jako dziecko przerażała baśń o Jasiu i Małgosi, a tymczasem zostałam oświecona, że ta wyrodna macocha jest postacią pozytywną. Jaś i Małgosia to tak naprawdę duże dzieci, które ojciec chciał w nieskończoność utrzymywać. Matka wygania je z domu (z gniazda) by wreszcie się usamodzielniły. Robi to ze względu na dobro całej rodziny. W baśniach bardzo często pojawia się postać MACOCHY, nie matki tylko właśnie MACOCHY, a tymczasem jest to nadal matka, tylko dziecku, małemu czytelnikowi, łatwiej oswoić pewne treści, jeśli nie identyfikuje ich z matką (tą dobrą, do której można się przytulić, która kocha, dba etc.). Przykładowo w Królewnie Śnieżce Matka staje się Macochą, gdy Śnieżka staje się dorosła - piękniejsza, osiąga dojrzałość. Zazdrość o to, że jest piękniejsza, że jej kiedyś wszystko odbierze skutkuje właśnie tą matkowo-macoszą metamorfozą. Innymi słowy na matkę składa się i matka i macocha. W życiu też jesteśmy nimi naprzemiennie, choć staramy się być tylko Matkami . Przepraszam za , ale tak mi się przypomniało, a propos baśniowych "matek".