Mama Muminka jest straszna ale straszniejsza jest Migotka.
W sumie chyba nie ma się czym przejmować bo i tak co sensowniejsze dziewczynki będą się utożsamiać z Małą Mi.
Mama Muminka jest straszna ale straszniejsza jest Migotka.
W sumie chyba nie ma się czym przejmować bo i tak co sensowniejsze dziewczynki będą się utożsamiać z Małą Mi.
] .. ...o o
. .....( -- )............ ... Doradca Akademii Noszenia
... /\( , , )/\
^^ ^^ ^^ ^^ ...... Teorie przemijają, żaba zostaje.
Rufin - 20.04.2008,...Inga - 13.07.2012
e-damski.pl - chusty Baby-Doo i LennyLamb
wymianka eko
ja jestem mniej sensowna bo blisko jest/bylo mi do Mamy Muminka.
wydaje mi sie że to jest seria dla dorosłych a nie dla dzieci
szczególnie już "tatuś muminka i morze" i "Dolina Muminków w listopadzie" - zupelnie nie dla dzieci. nie dlatego ze dzieciom czegos brakuje. tylko dlatego ze ladunek emocjonalny i opis nalezy do świata dorosłych.
Mama Muminka jest bardzo ludzka. daje wolność muminkowi - pozwala mu odejsc i wrócic kiedy chce. robi to co lubi, wyraza emocje (bywa zla, smutna rozczarowana) kocha nieudolnego nieco Tatusia.
Tatuś jest jak wielu mężczyzn - troche stęskniony za męskością, przygodą - i troche skoncentrowany na sobie. myślę ze to miłość pozwala Mamie przetrwać jego fochy, odejścia, tęsknoty.
co do tego ze oni są sensowni, chociażby paszczaki - bardzo stukniete, rodzaju męskiego, i bardzo niesensowne.
one są bardziej emocjonalne. i to jest prawda. zyciowa rzeklabym.
to troche wynik yyyy pewnych braków w wyksztalceniu owej feministki.Niedawno czytałam artykuł w którym polska wojująca feministka przekonywała o szkodliwości bajek, w których pokazuje się zniekształcony (nierównościowy właśnie) obraz postaci żeńskich.Uważała, że należy odrzucic wszystkie tradycyjne baśnie, bo wychowujemy kury domowe i poddane mężczyzn.
czesć baśni - główne motywy pochodzi jeszcze z czasów matryjarchatu, i nie ma nic wspolnego z nierównościami, ksieżniczkami itd.
baśnie to bardzo pierwotne opowieści - mówiące o elementach naszej psychiki. myślę że szkoda by bylo z nich rezygnować tylko dlatego ze wytwórnia Disneya robi z nimi to co robi
a dziecko chlonie głównie od nas. literatura, wychowanie, nasze mądre rozmawianie z dzieckiem jest mniej istotne.
bo dzieci wg mnie uczą się przez przyklad i naśladują
Ostatnio edytowane przez grimma ; 24-05-2012 o 21:52
"za każdym razem, kiedy sprawiasz przykrość swojemu dziecku, powinieneś wrzucić do skarbonki dolara na jego przyszłą terapię"
grimma -
+a do tego w jednym zdaniu o wytwórni Disney'a ujęłaś moje własne przemyślenia po tym nie-tak-bardzo-mądrym artykule.
OT - jak już jest w temacie baśni i Ty się wypowiedziałaś - jak/czy powinno się czytać okrutniejsze fragmenty Grimmów dzieciom (np. o macosze Śnieżki w żelaznych bucikach)?
żona TEGO Jaśka
mama julówny (styczeń 2009), julińskiego (sierpień 2010), julowego (luty 2013) i julinka (kwiecien 2018)
Nie czytałam, ani nie oglądałam muminków, jako dorosła osoba. Pewnie spojrzałabym na tę historię tak, jak Ty, ale moje wspomnienie z dzieciństwa to ciepła i miła mama muminka, która zawsze mu pomagała i wspierała, a tata... taty kompletnie nie pamiętam...Teraz mam rozkminę, czy postać mamy muminka pamiętam tak dobrze, bo już wtedy kształtował się mój wizerunek siebie jako matki![]()
meta odwoła do szukaja. byl cały wątek:
http://www.chusty.info/forum/showthr...ht=ba%C5%9Bnie
o disney'u i baśniach tez po tym jak to światle wymyślilam przeczytalam arrtykuł:
http://www.krytykapolityczna.pl/Ehre...enu-id-98.html
"za każdym razem, kiedy sprawiasz przykrość swojemu dziecku, powinieneś wrzucić do skarbonki dolara na jego przyszłą terapię"
Nie rozumiem takiego toku myślenia. Wynika z niego, że dziecko cały obraz świata czerpie z literatury. A, to, że tak nie jest jest oczywiste. Owszem literatura może uczyć/wskazywać drogę/ odziaływać na podświadomość i emocje ale to zawsze jeden z wielu czynników, które kształtują dzieci. I to nieprawda, że dzieci chłoną wszystko jak gąbka, absolutnie nie. Dzieci potrafią, często bez udziału świadomości, filtrować treści z literatury. Daltego też baśnie mają taki pozytywny wpływ.... Najważniejsze jest to czego uczymy dzieci i to co mają w otoczeniu. Dlatego też taką Mamę Muminka inaczej odbierają dzieci z rodzin dyfunkcyjnych a inaczej te z rodzin pełnych.
I jeszcze jedno, jeśli dziecko samo nie rozwodzi się nad danym problemem w książce to znaczy, ze nie ma on dla niego większego znaczenia i nie zawsze rozmowa na ten temat jest dobrym pomysłem.
"Umysł jest jak spadochron. Nie działa, jeśli nie jest otwarty." Frank Zappa
Dorota, mama Mateusza - 06.05.2008
Autorka Muminków- Tove Jansson była lesbijką i feministką i wydaje mi się, że specjalnie przerysowała stosunki w muminkowej rodzinie. Właśnie dlatego, że walczyła ze stereotypami - pokazywała je, trochę karykaturalnie, chyba na zasadzie "Nosami popatrzcie, JAK to wygląda!".
Ps. Ja nie bardzo lubiłam Muminki w dzieciństwie. Bajka była dośc przygnębiająca (ale podobnie odbierałam "Bajki z mchu i paproci"). A mam koleżankę, która sobie wytatuowała Małą Mi
Ps 2. mnie zupełnie stereotypy w bajce nie przeszkadzają. Bo życie i tak toczy się po swojemu, niezależnie od treści bajek.
Ostatnio edytowane przez Budzik ; 25-05-2012 o 16:34
Przewróciłam dom do góry nogami i znalazłam swoja pracę. Cytuję fragment dotyczący Muminków:
Dziecko, w najmłodszym latach swego życia, posiada zdolność myślenia magicznego. Mówi się przecież o omnipotencji, czyli o tzw. myśleniu życzeniowym. Dzięki specjalnej wrażliwości, dziecko, podobnie jak Jan, ma zdolność widzenia rzeczy niezwykłych. Ten świat nadprzyrodzony, fantastyczny zamknięty jest jednak dla przeciętnych śmiertelników, a zwłaszcza dla dorosłych. Fantazmy Homka, bohatera jednego z opowiadań Tove Jansson, stają się przyczyną zmartwień i udręk mieszkańców doliny Muminków. Bohaterowie Jansson – używając terminologii Horney – to typowe „neurotyczne osobowości naszych czasów” nękane przez egzystencjalne niepokoje, fobie i lęki, rozdarte między potrzebą bezpieczeństwa a pragnieniem niezwykłych czynów,, między strachem przed samotnością, a potrzebą wolności i niezależności . Myślę, że Homek to istota pragnąca być zawsze dzieckiem, poprzez chęć życia wyłącznie w swoim wyimaginowanym świecie. Ten świat jest kreacją „na niby”, ale pozwalającą mu wyzbyć się jego własnych strachów i lęków. Czuje on, że jego dziecięcość zostaje zagrożona, gdyż nie jest już najmłodszym dzieckiem swoich rodziców. Z tego powodu nie potrafi zaakceptować swojego brata. Stwarza więc sobie własną świato-przestrzeń, w której on zajmuje miejsce nadrzędne. Opowieść o Homku ma jeszcze inny wymiar. Jest ona przede wszystkim źródłem wartości niemieszczących się w żadnych granicach doświadczenia emocjonalnego, czy też dydaktycznego pouczenia. Homek rości sobie jedyne prawo do zmyślania. Dla niego rolą nadrzędną jest jego własne poczucie bezpieczeństwa. Nie widzi nic złego w tym, że swoimi wyimaginowanymi potworami straszy i dręczy rodzinę i przyjaciół. Co więcej, pozwala mu się to czuć zauważonym i ważnym, bo mając takie zdolności uchodzi za osobę nadzwyczajną. Mówiąc o bezpieczeństwie świata „na niby” mam też na myśli to, że Homek ma zdolność panowania nad własnymi fantazjami. Jednak strach, z jakim przyszło mu się pewnego dnia zmierzyć, przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Czując się niezrozumiały przez rodziców udaje się do Mimbli. Opowiada jej o strasznych potworach, żywych rosnących grzybach, przed którymi udało mu się uratować w ostatniej chwili! Tym samym, chce w oczach Małej Mi być bohaterem. Mała Mi zna jednak sztuczki Homka i postanawia mu dać surową lekcję. Zaczyna brnąć w jego wyimaginowany świat, udając, że siedząc na szafie tak naprawdę chroni się przed nadchodzącymi potwornymi kleistymi grzybami, o których przed chwilą wspominał. Buduje takie napięcie i grozę swoimi przypuszczeniami o nadchodzącym niebezpieczeństwie, że Homek zostaje wręcz sparaliżowany własnym strachem. Obraz zagrożenia, w jego oczach rozrasta się do rozmiarów prawdziwego horroru, tym bardziej, że Mi, tłumacząc się brakiem miejsca, nie pozwala mu się schronić na szafie. To już zbyt wiele dla małego Homka do przezwyciężenia, bo potwory nie są już wymysłem jego fantazji i w żaden sposób nie jest zdolny zapanować nad nimi. Czuje się tak bezradny, że najchętniej schowałby się w samym sobie. Ostatnią deską ratunku okazuje się zatamowanie dywanem szpary pod drzwiami, przez którą rosnące grzyby mogłyby się dostać do środka. Nagle do drzwi ktoś puka. Homek w akcie desperacji chowa się pod kanapę. Okazuje się, że to babcia Małej Mi, rzekomo pożarta przez potwory, która przyszła obwieścić Homkowi przybycie jego ojca. Wtedy na jaw wychodzi, że Mimbla zmyśliła całą sytuację. Nauka, jaką wyciągnął z lekcji Małej Mi nasz bohater jest bezcenna. „Tatusiu – powiedział. ¬¬– Ta dziewczynka… Nie masz pojęcia… Ja tam już nigdy nie pójdę – mówił wzburzony. – Ona, tak strasznie zmyśla, że aż się nie dobrze robi! ”. Wartości, jakie drzemią w opowieściach o dolinie Muminków, niosą ze sobą często smutne, gorzkie przesłanie, bo mówią o samotności, braku zrozumienia, jakie czuje chociażby Filifionka oczekująca cały czas na katastrofę, ale która stając wreszcie w jej prawdziwym obliczu, czuje się uwolniona z własnych fobii i lęków i wyzwolona od niepokoju wiecznego oczekiwania, ale także o cierpieniu, a nawet o śmierci, budzącej grozę jak owa Buka, która jednocześnie wydaje się budzić współczucie. Nie dawno czytałam swojemu pięcioletniemu bratu inną z opowieści Tove Jansson, zatytułowaną „Kto pocieszy Maciupka?”. Tytułowy bohater odkrywa, że taka mała istotka jak on może stać się wielka, poprzez fakt bycia potrzebnym komuś innemu i przyniesieniu tej osobie pomocy. Osobą tą dla niego jest Drobinka bojąca się Buki. Jakiś czas później, mój brat chodził po mieszkaniu nakryty kocem, wołając: - Jestem władcą Buk! Pomyślałam, że jego zachowanie może być próbą przezwyciężenia własnego strachu i jest chęcią uporania się z własnymi lękami pod postacią próby bycia kimś jeszcze straszniejszym od Buki, jest podświadomą chęcią posiadania władzy nad nią a jednocześnie władzy kierowania własnymi lękami. Zachowanie mojego brata w bardzo ładny sposób pokazuje jak emocje, doświadczenie strachu wpływa na sferę nieświadomej sfery psychiki dziecka. Odkrycie dla dziecka, tego nieznanego uczucia, tego, że się lęka jest pasjonujące. Jego doświadczenie pozwala mu dokonać w sobie pewnego rodzaju oczyszczenia. Spotkanie ze światem Muminków stworzonych przez Tove Jansson może stać się fantastyczną autoterapią. Pozwoli małemu czytelnikowi wywołać ze swojej nieświadomości odpychane i nieakceptowane uczucia, po to by móc je nazwać, wyartykułować, jeśli nie w formie bezpośredniej, to w symbolicznej czy metaforycznej. I wszystko dzięki temu, że dziecku towarzyszy przekonanie, że w swoich lękach nie jest osamotnione.
IMO nie wydaje mi się by rezygnacja z lektury Muminków, ze względu na Mamę Muminka czemukolwiek służyła. Nawet jeśli jest w jakimś sensie stereotypowo ukazana w roli Matki to w książce jest cały szereg postaci, z którymi dziecko może się identyfikować mniej lub bardziej. Zresztą dla mnie Mama Muminka jest bardzo prawdziwie ukazaną matką. A to, że ktoś lubił w dzieciństwie czy nie lubił to już inna sprawa. Wszak gust czytelniczy kształtujemy sobie sami. Rolą rodziców jest jedynie podsuwać dziecku wartościowe pozycje.
edit: tu link do całej pracy ("Od powiastki ostrzegawczej do horroru dla dzieci - funkcje i rola strachu we współczesnej literaturze dla dzieci i nastolatków") http://chomikuj.pl/renifa
Ostatnio edytowane przez Bastet ; 26-05-2012 o 12:11 Powód: aktualizacja
mój blog - http://bastetlady.blogspot.com/
"Natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili" – Sokrates.
Fajny temat na Dzień Matki
Akurat przyniosłam kolejny tom z biblioteki
dokładnie takie mam przemyślenia - to takie zwierciadło, w którym każdy zobaczy to, co akurat chce zobaczyć
czyli siebie
można tam widzieć patologię, można stereotypy, ja tam widzę wolność do bycia kim się chce, prawo do własnych szajb - ale może za mało jeszcze przeczytałam![]()
Tomek (III.07) Asia (X.09)
Doradca po kursie średniozaawansowanym Die Trageschule® Dresden
http://fotelik.blox.pl/html
Przecież każdy czytelnik , dorosły i dziecko, wyciąga z lektury coś innego . Młody człowiek wychwyci tylko to co aktualnie pojąc jest w stanie - czyli przygodę np.Ponadto nie sądzę ,zeby czytanie o Mamie Muminka było w stanie wpłynąć w jakikolwiek sposób na rolę jaką małe dziewczynki będą pełnić w rodzinie.Wszak to my , rodzice , kształtujemy postawy naszych dzieci i , jak napisła gdzies ostatnio Agnieszka Steinn, dziecko i tak będzie takie jacy są jego rodzice, a nie takie jakie chcą żeby było.
Idąc tym tropem,możemy czytać razem wiele różnych mniej ub bardziej smutnych książek i pozwalać obcować dziecku obcować z innym sposobem na życie itd itd.
Zresztą, mnie się Mama Muminka nie wydaje smutną postacią.
Grimmo trudno się z tym niezgodzić, chłonę Twoje mądrości jak gąbka
Muminki uwielbiałam, choć ostatnio z książką miałam kontakt dobre 10 lat temu. W bajce muminki irytowały mnie dość. Oczywiście nie utozsamiałam sie z poczciwą Mamą Muminka, ani mdłą do granic możliwości Migotką. Lubiłam Małą Mi za tę jej zadziornosć i złosliwości, choć moim ideałem charakteru, z którym chciałam się utożsamiać, mimo, że dosć róznym od mojego był Włóczykij. Strasznie ubolewałam, że nie jest dziewczyną![]()
A ja myślałam, że Ty Buka jesteś...
Moja Ala jest i Mamą Muminka, i Panną Migotką, i Bobkiem, i Włóczykijem, i Małą Mi.
Godzi to bez problemu.
Wedle mnie dziecko uczy się podziału ról i miejsc w relacjach międzyludzkich we własnym domu.
Nie uświadamiamy Ali poprawnie politycznie odnośnie treści Muminków.
Kocha je tak, że nie akceptuje żadnej innej kreskówki i ostatnio (trzylatka) uparła się, by czytać jej książeczkę. Też nie chce innej, choć w tej znikoma treść obrazków.
Grimmo, Twój głos w dyskusji...
Choć parę innych postów też odhaczyłam do multicytatów, by się z nimi zgodzić (uwaga, to źle widziane jest...
).