Matylda ma ponad siedem miesięcy i w dzień sypia tylko przy mnie - czytaj: na mnie(ewentualnie w foteliku samochodowym, ale sporadycznie). W domu śpi przy piersi lub noszona, kołysana i w 100% nieodkładalna. Na spacerach w chuście. Nawet jak ją uśpię na leżąco - w dzień nie pozwala mi odejść (w nocy na szczęście już tak).
Komentarze są, zatroskanie o mnie najczęściej i moje przyszłe zdrowie psychiczne. A ja nie mam innej odpowiedzi jak ta, że po pierwsze obu nam taki układ pasuje, a po drugie to jest taki krótki okres w życiu dziecka kiedy tak ma, że chcę to wykorzystać. Niedługo zacznie raczkować i coraz bardziej się ode mnie oddalać, usamodzielniać. Czemu mam się do tego spieszyć?