Wracając do głównego wątku, mogę podsumować chwilkę, jak to u nas z wielo działa, choć jak wiadomo, mnóstwo zależy od indywidualnej sytuacji..

Zaczęliśmy, jak N miała miesiąc, zmienialiśmy częściej niż jednorazówki, wycieki się zdarzały, bo dzieć mały, a pieluchy różne. Kupy spierałam w zlewie szczotką, pranie pieluchowe średnio raz na dwa dni. Na noc jednorazówki.

Od kiedy wróciłam do pracy, N jeździ do babci, ale u obydwu jest na jednorazówkach, nie naciskam. Trzy dni w tygodniu jest w domu i wtedy wielo. Wychodzi nam jedno pranie pieluchowe, reszta z ubrankami na 40st. Zawsze dodaję coś antybakteryjnego, a kupy teraz plum do kibelka i nic nie zapieram. Jak się zdarzy "luźniej" to witaj szczotko Teraz zmieniamy po jednym siku, chyba że małżonek przegapi -- wtedy często jest wyciek, bo już "porcje" większe i mało która pieluszka wytrzyma dwa porządne siknięcia. N miała okres fascynacji nocniczkiem i wtedy faktycznie pieluchowanie to przyjemność Minęło jej to stety/niestety, ale ja jej nie wysadzam i nie namawiam, bo widzę, że nie chce jej się czasu na to tracić . Planuję atak 3-dniowego odpieluchowywania w wakacje, więc niech się dziecię pocieszy jeszcze ze dwa miesiące pięknymi pieluszkami

No i tu jest chyba sedno kwestii wielopieluchowania: uzależnienie mamusi Jak się ktoś zdecyduje wydać trochę na ciut ładniejsze, albo łapie się na testowanie nowych modeli, to się wsiąka w pieluszki niezależnie od ich chłonności Ciekawe, komu ja to wszystko sprzedam