Udało mi się go z oporem przekonac, że potrzebujemy jeszcze jedną chustę (mamy paryczkę i kółkowa Nati) Zaczął kręcić nosem, że nie chce, żebyśmy mieli 500tysięcy chust, tak, jak mamy 500tysięcy pieluch (powiedziałam mu, że chyb nie umie liczyć)
Ale ok, doszliśmy do porozumienia - chustę kupię za to, co uzbieram ze sprzedaży różnych niepotrzebnych rzeczy w Allegrowie. No i zbieram.
Z tym, że M. nie dokońca akcetpuje moje plany chustowe...
Bo ja, po zakupie nowej wiązanki chciałabym sprzedac papryczkę, żeby kupić jakąś inną.
A M. się przywiązał chyba do papryczki, bo stwieridzł, że "po co sprzedawać chustę, która jest dobra". I nie przekonało go, że przecież jest jeszce kilka innych RÓWNIE DOBRYCH chust, które CHCIAŁBYM MIEĆ...
Jęknęłam i powiedziałam, że ide się Wam pożalić.
Rozumiecie mnie, prawda??
edit:
włąśnie stwierdził litościwie czytając mi przez ramię, "No dobrze kochanie, kup sobie ta chustę. Ale papryczka będzie moja"
yyyy(((((((
edit 2:
ale i tak go kocham