Ja nie jestem chyba ani konserwatywna, ani liberalna. Tylko wygodna i leniwa . Wózek używałam sporadycznie do roku, ale mała jak nie spała to się w nim darła niemiłosiernie. Poza tym ja do Herkulesów nie należę i ciężko mi bylo pchać wózek z małą przez te polskie wertepy, krawężniki, zaparkowane na chodniku samochody. Więc jeśli nie własne nogi to wyłącznie chusta. Cięzko czasem było - chusta z dwulatkiem, torba pełna różnych niezbędnych na cały dzień rzeczy, ale wolałam to niż tłuc się komunikacją miejską z wózkiem. Poza tym wózek do samochodu trzeba było na części pierwsze rozbierać.
Ale dla drugiego schowałam wózek, nie pozbywałam się go. Chociaż córa wczoraj ucieszona oznajmiła - dzidziuś będzie w chuście na brzuchu a ja u mamy na plecach i będziemy sobie na fajne spacerki chodzić.