jeżdżę komunikacją ostatnio całkiem często, bo dojeżdżamy na terapię - używam nosidła, wożę na plecach i całą drogę stoję, chyba że Młody zaśnie, to wtedy mogę usiąść.
Czasami próbuję dziecię wypuścić z nosidła, jak widzę, że ma w miarę dobry humor. Ogólnie jak Młody jest niepościskany to mu się z reguły zaraz nadruchliwość odzywa i jazda tramwajem/autobusem staje się koszmarem, bo wtedy nie ma opcji na siedzenie w jednym miejscu.