Mam jakiś taki żal lekki, bo po skończeniu 1 mc życia Weroniki, chusty coraz mniej używamy.Spacerujemy z wózkiem, w którym Mała śpi - raz zdarzyła się sytuacja, kiedy zaczęła płakać w wózku - przejechało coś głośnego i ją obudziło. Poza tym śpi w nim mocno i po powrocie ze spaceru śpi nadal na tarasie, co jest bardzo miłe i wygodne
wychodzenie z chustą na spacery jest póki co męczące - ubieranie się w kurtkę z dzieckiem w chuście sprawia, że na dwór wychodzę zgrzana i zmęczona. Jak zaśnie w chuście, to budzi się w pomieszczeniu, co jest kiepskie, bo spacery i ew. dosypianie na tarasie to jej jedyny dłuższy sen w ciągu dnia i jest jej potrzebny. Po domu jakoś nie ma kiedy i po co się wiązać, prace domowe niewygodnie mi się tak wykonuje, a relaks odpada, bo Mała już jest za duża na siedzenie z nią w chuście i np. oglądanie czy czytanie. Jak potrzebuje tulenia to wygodniej mi ja położyć na sobie niz wiazac chuste.
A tata to już zupełnie nie ma kiedy nosić, a od początku był wielkim zwolennikiem i fanem chust i na początku dużo nosił, jak Mała głównie spała i jadła.
w dodatku ona tak sie teraz prezy i wije podczas wiazania, ze niezbyt dobrze to wychodzi, mam wrażenie, ze jest cały czas zbyt wyprostowana i boje sie ze jej krzywde zrobie złym wiązaniem... wiec wiążemy jeszcze mniej i mniej ćwiczymy... i tak narasta żal, że miałam ją nosić - a nie mam kiedy...