Wow! Jaki odzew! Dzięki, dziewczyny!

Hihi, chodziło mi o JEDNĄ ukochaną książkę, a tu taaaaaakie listy! Też uwielbiałam Musierowicz i Montgomery, ale to z ciut późniejszego okresu aniżeli "Dzieki z Bullerbyn". Żeby było ciekawie, nie trawiłam Pippy tej samej autorki. W dzieciństwie nie porywał mnie też Kubuś Puchatek. Nie lubiłam baśni braci Grimm, bo wydawały mi się brutalne. Wolałam Andersena, jeśli już o baśnie idzie. "Mała księżniczka" wpędzała mnie natomiast w depresję

Najwięcej czytałam chyba w późnej podstawówce. Zakrawało to na chorobę. Nikt mnie w domu nie rozumiał, bo spędzałam na lekturze całe dnie. Miłość do książek zostanie mi pewnie na zawsze. O ile kiedyś zazwyczaj odwiedzałam biblioteki, o tyle teraz - księgarnie. Uwielbiam książki MIEĆ! Można powiedzieć, że je kolekcjonuję - ku rozpaczy mojego męża, który martwi się o nasz regał. Mamy taki robiony na zamówienie od podłogi do sufitu na prawie całą ścianę i zaczyna miejsca brakować... Szkoda, że nie mam już tyle czasu na czytanie...