Oj, tam nie ma. Po prostu trzeba się bardziej natrudzić, żeby ich odnaleźć. Co w sumie może być interesujące samo w sobie
Ale fakt, wspaniali ilustratorzy giną w gąszczu tandety. Kiedyś, w czasach PRL-u nie było zbyt wielu wydawnictw (porównując do czasów dzisiejszych). Dziś każdy moze wydać książkę, każdy chce zarobić i takie rzeczy jak wizualna strona książki czy nawet sama treść schodzą na dalszy plan.
Styczniowy Staszek (2009), lutowy Tadek (2011)
Moja dłubanina