Od jakiegoś czasu obserwuję Antosię (w zasadzie nawet nie koncentrując się nad tym) i zaczęlam zastanawiać się, czy nie spróbować zacząć wysadzać Jej. W zasadzie, gdy jestem przy Niej, zawsze dosyć łatwo dało się zaobserwować, kiedy będzie kupcia (z siusiami nie było tak łatwo).
I podczas jednej wizyty w markecie odwiedziłam dział gospodarstwa domowego, w celu nabycia nocniczka (czyt. małej miseczki kuchennej ) Miałam spory ubaw, gdy wybierając odpowiedni rozmiar operowałam pojęciem "nocnik" - ludzie tak dziwnie na mnie patrzyli

Wczoraj był dzień, w którym nie było u nas gości, ani tez my do nikogo nie wybieralismy się, więc jak dla mnie odpowiedni moment, żeby rozpocząć próby wysadzania.
Wczoraj też moja Antosia skończyła pół roczku

Pierwszy sygnał rano i pierwsza próba wysadzania zakończona powodzeniem (kupa w nocniku, pieluszka czysta ) Radość moja nie miała granic
Później kolejne próby (przypadkiem udało się nawet złapać siusi ).
Bilans z dnia wczorajszego - zero kupek w pieluszkach, wszystkie w nocniku
No aż uwierzylam, że to się uda i że warto próbować dalej. Dzisiaj rano podobnie jak wczoraj. No dosłownie jestem cała szcześliwa

Przepraszam, że tak się tym ekscytuję, ale to dlatego, że już kiedyś uznałam, że kto jak kto, ale ja to sobie z tym nigdy nie poradzę, a tu taka niespodzianka